czwartek, 21 sierpnia 2008

750 000 zniewolonych agresorów

40 lat temu rozpoczęła się operacja Dunaj. Brzmi dumnie, prawda? Zło zawsze miało atrakcyjne opakowanie... Nazywajmy rzeczy po imieniu - chodzi o zbrojną napaść na Czechosłowację, jaką pod wodzą Związku Radzieckiego dokonały 21 sierpnia 1968 roku armie Bułgarii, NRD, Węgier, Polski i oczywiście ZSRR.

Na próbujących zerwać się z komunistycznej smyczy Czechów i Słowaków Breżniew rzucił 750 tysięcy żołnierzy wojsk Układu Warszawskiego. Prezydent Czechosłowacji Ludvík Svoboda nie mógł zrobić nic innego, niż prezydent Emil Hácha 15 marca 1939 roku po rozmowie z Hitlerem, który zagroził zbombardowaniem Pragi, jeśli Hácha będzie sprzeciwiał się przyłączeniu Czech i Moraw do Niemiec. I Hácha, i Svoboda ulegli i zakazali obrony. Łatwo ich oceniać po dziesiątkach lat...

Jeszcze trudniej ocenić czyn Jana Palacha, który 16 stycznia 1969 roku podpalił się na Placu Wacława w Pradze w proteście przeciwko sierpniowej agresji i pogodzeniu się rodaków ze złamaniem Praskiej Wiosny. Zmarł 3 dni później.
A jak ocenić czyn Jana Zajíca, który nazwał się „pochodnią nr 2” i powtórzył czyn Palacha 25 lutego 1969 roku?
A co sądzić o tym, co zrobił pół roku wcześniej Polak Ryszard Siwiec? 8 września 1968 roku spalił się na Stadionie Dziesięciolecia w czasie dożynek. Nie mógł pogodzić się z tym, że jego zniewolona ojczyzna uczestniczy w agresji...

Po 1989 roku można było otwarcie czcić pamięć Palacha i Zajíca. Plac Wacława, sierpień 2000 roku.

Nie mogę się powstrzymać przed przypomnieniem utworu Andrzeja Garczarka "Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał".


Nagranie pochodzi z I Przeglądu Piosenki Prawdziwej, jaki odbył się 20-22 sierpnia 1981 roku w gdańskiej hali "Oliwia".

Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego kurwa mać bez przerwy
Poucza ktoś w co wierzyć mam?

Niech się gazeta „Neues Deutschland”
Wstrzyma z wstępniakiem o pomocy
Bo tu są ludzie, którzy jeszcze
Budzą się z krzykiem w środku nocy

Zaiste wielki to przyjaciel
Znowu pucuje śniedź pomników
Na wieczną chwałę i pamiątkę
Pruskich kaprali Fryderyków

Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego kurwa mać bez przerwy
Poucza ktoś w co wierzyć mam?

Jakim wy prawem o wolności
Głosicie bracia w „Rudym Prawie”
Wszak to od waszej, nie ostatni,
Zwariował pisarz Ota Pavel

Przebacz mi smutna Bratysławo
Hradcu Kralowy, Zlata Praho
Za śmierć jaskółki tamtej wiosny
I polskie tanki nad Wełtawą

Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego kurwa mać bez przerwy
Poucza ktoś w co wierzyć mam?

środa, 20 sierpnia 2008

Krojenie powietrza

Jeśli ktoś myślał, że granie na bezprogowej gitarze basowej czy też na skrzypcach (też nie mają progów) czy na puzonie jest trudne, nie widział chyba urządzenia o nazwie theremin. Na instrumencie tym gra się nie dotykając go... Normalnie krojenie powietrza :) Wygląda niepozornie i nowocześnie zarazem, a przecież został wynaleziony w latach 20. XX wieku w Związku Radzieckim. Twórcą był Lew Termen (1896-1993).

Zasada działania? Ciało ludzkie deformuje częstotliwość fal wysyłanych przez theremin. Jedna ręka wpływa na częstotliwość, a drugą można zmieniać głośność.

No to zagrajmy. Najpierw towarzysz radziecki wyjaśni nam co i jak z tym termenem (rosyjska nazwa brzmi tak jak nazwisko twórcy instrumenty):


Najwięcej dla popularności thereminu zrobił chyba Led Zeppelin, który wykorzystał ten instrument w jednym utworze. Ale za to jakim! Fragment słynnego filmu „The Song Remains The Same” i oczywiście „Whole Lotta Love”:


Jimi Page zdejmuje ręce z gryfu i czaruje powietrze wokół thereminu. Wirtuozem jest, ale gitary :) A Robert Plant kończy dziś 60 lat. Życzenia ślijcie na Berdyczów :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Więc masz to ty

Pierwszy raz za tłumaczenie piosenek Beatlesów zabrałem się jakieś 27 lat temu, gdy pożyczyłem od Mariusza Bitnera, mojego nieżyjącego już przyjaciela z podstawówki, kieszonkowy słownik angielsko-polski. Zniechęciłem się już po dwóch linijkach „Let It Be”:


When I find myself in times of trouble, mother Mary comes to me,
speaking words of wisdom, let it be.


No tak, sam słownik nie wystarczył, zwłaszcza, że w szkole mieliśmy język Goethego. Rosyjski nie ekscytował nas z wiadomych przyczyn, a niemiecki też nie spełniał naszych oczekiwań. W końcu Beatlesi nie śpiewali po niemiecku (z drobnymi wyjątkami oczywiście).

Po latach ponawiam swe próby. „Something” już przetłumaczone, ale trzeba cofnąć się do rzeczy prostszych. Więc dziś „From Me To You”. Najpierw oryginał:


I nie oryginał, czyli moja polska wersja:


Wszystko czego dziś tylko chcesz,

Wszystko co mogę zrobić ci
Po prostu dzwoń, po prostu bierz
Mam to, wiec masz to ty

Mam tu każdą rzecz jakiej chcesz
Tak to prawda, to nie sny
Po prostu dzwoń, po prostu bierz
Mam to, wiec masz to ty

Me ramiona cię obejmą
I będą trzymać cię
Moje usta mówią jedno
Dam ci rozkosze swe

Wszystko czego dziś tylko chcesz,
Wszystko co mogę zrobić ci
Po prostu dzwoń, po prostu bierz
Mam to, wiec masz to ty
Olsztyn, 18.08.2008



***
2018, w końcu zobaczyłem to na żywo!:


***
Kącik „Świata Młodych”. Tak to widziałem 5 grudnia 1981, rok po śmierci Johna:

Harcerskie ABC (9) – C jak Czuwaj!

Czuwaj! - tak mówią do siebie niektórzy członkowie Związku Harcerstwa Polskiego (bo przecież nie wszyscy..., proszę się nie zgłaszać).

ZHP dzieli się na cztery frakcje:
– członkowie jednej mówią „Czuwaj!”, prawidłowo akcentując zgodnie z zasadami polskiej wymowy na przedostatniej sylabie, czyli w tym przypadku na pierwszej: „Czu-waj!”,
– w drugim stronnictwie mówią jak koguty – akcent stawiają na ostatniej sylabie, myśląc, że to takie eleganckie. Brzmi to mniej więcej tak (proszę spróbować): „Czu-waaaaj!”. Zwolennicy tej wersji to najwyraźniej ortodoksi. Uważają, że w ten sposób nawiązują do średniowiecznej tradycji, gdy miejscy strażnicy nawoływali się przeciągłym „Czuwaaaaaj!” na murach.
- jest też trzeci odłam – ci w ogóle nie mówią „Czuwaj!”. Zagadką pozostaje, czemu – nie znają, nie lubią, wstydzą się, wolą „Be prepared!”, a może „Bud’ gatow!”?
- czwarta orientacja ma swoiste poczucie humoru i na wezwanie „Czuwaj!” odpowiada „Sam se czuwaj...”.

sobota, 16 sierpnia 2008

Czy pani ma samotny wieczór?

31 lat temu podobno umarł Król. Chyba nikt w to nie wierzy, co? W ostatnim tygodniu widziano Go chociażby w Ohio, Nebrasce i Bartołtach Wielkich.

Domniemana śmierć Elvisa Presleya nie zrobiła na mnie w 1977 roku większego wrażenia. Nie byłem świadom wagi chwili... Co innego trzy lata później, 9 grudnia 1980 roku.
Wracając do Presleya, pamiętam z tamtych czasów ciekawy artykuł znanego skądinąd Waldemara Łysiaka, który w młodzieżowym tygodniku „Razem” opublikował swe rozważania na temat klątwy ciążącej nad rock and rollem, a raczej nad jego idolami, którzy masowo umierają nie doczekawszy emerytury. Czyli – teoria spiskowa wiecznie żywa...

Z okazji dzisiejszej rocznicy (a jeszcze bardziej z okazji jutrzejszych imienin Drogiej Żony), postawmy sobie ważne pytanie: „Are You Lonesome Tonight?”.


Moje dzisiejsze tłumaczenie:

Jak samotnie Ci dziś?
Czy stęsknione masz sny?
Czy Ci przykro,
Że nie ma mnie tam?

Czy pamiętasz mój cień
W jasny słoneczny dzień,
I me słowa,
I me usta, madame?

Czy fotele w Twym domu
Stoją puste czy nie?
Czy spoglądasz za okno
I czy widzisz tam mnie?

Czujesz strach, czujesz ból...
Czy powrócę tu znów?
Powiedz mi,
Jak samotnie ci dziś...

Olsztyn, 16.08.2008

Pora oddać głos Królowi. Właśnie ta piosenka otwierała Pewną Ważną Uroczystość 11 września 2004 roku (ale w wersji ze śmiechem):


Nagrana przez Elvisa w 1960 roku wersja stała się takim przebojem, że rok później niejaka Dodie Stevens odpowiedziała twierdząco na postawione w piosence pytanie. A więc „Yes I'm Lonesome Tonight”:


Kącik prasowy, czyli tak dowiedziałem się o śmierci Elvisa ze „Świata Młodych” 24 września 1977, czyli jak zawsze w przypadku tej gazety z dużym poślizgiem:

Aneks z 13.02.2024 - piosenkę zaprezentowałem w dramatycznych okolicznościach w radiu UWM FM w audycji Szafa z muzyką Pawła Jarząbka pod moim jednorazowym tytułem From Szafa with Love:


Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

czwartek, 14 sierpnia 2008

Trzech basistów pod wielkim namiotem

Wieczór spędziłem na koncercie trzech panów z gitarami basowymi. Projekt Bass Trio to Mieczysław Jurecki, Krzysztof Ścierański i Wojtek Pilichowski czyli czołowi polscy gitarzyści basowi.

Zaczęli wspólnie, a potem na scenie pozostał Jurecki:

Od pięciu lat nie gra już w Budce Suflera, ale na zawsze będzie z nią kojarzony przez masową publiczność. Nie trzeba było nagrywać tang :)

Drugi solowy występ to wyrafinowane harmonie Ścierańskiego:

Najmniej efekciarski występ wczorajszego wieczora, co niekoniecznie pod namiotem z kotletami musi być zaletą.

Cokolwiek znudzoną 20-minutowym występem Ścierańskiego publiczność obudził dopiero Wojtek Pilichowski, który dołączył do poprzednika:

Efektownie, prawda? A będzie jeszcze goręcej...

Trzy ostatnie kawałki należały do Pilichowskiego. Najpierw wystąpił sam:


A potem dołączyli na powrót koledzy Ścierański i Jurecki. „Czy jest radość?”:


I wielki finał... „Olsztyn! Moje miasto! Moja mama piecze ciasto!” Publiczność je artystom z ręki (bo talerze już dawno opróżnione). Znaleźli się nawet rozentuzjazmowani fani (poza kadrem, ale słyszalni):


Nie wypada chwalić dnia przed zachodem Słońca, ale jak do tej pory trudno coś zarzucić organizatorom I International Bohema Jazz Festival. Zwłaszcza, gdy porównać to przedsięwzięcie z innymi festiwalami jazzowymi, jakie odbywały się w Olsztynie w połowie lat 90. Jak widać można... Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak powiedzieć, że artystycznie nie można tamtym koncertom niczego zarzucić. Spójrzmy jak wyglądał benefis Willisa Conovera podczas II Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego w Olsztynie w 1995 roku:

Kto był na tym koncercie, ręka w górę!

sobota, 9 sierpnia 2008

Oni sobie poszli już

Wspaniałe kompozycje plus dobre rzemiosło równa się udany koncert. To najkrótsza recenzja zakończonego godzinę temu koncertu Piotr Nalepa Breakout Tour, wygłoszona przez moją żonę gdzieś pomiędzy stekiem po sułtańsku a polędwicą churrasco. Granie do kotleta ma kolosalną przyszłość. Podobnie jak International Bohema Jazz Festival.

Bez złośliwości – to był bardzo udany koncert. Nie przerywając konsumpcji udało się nam coś nagrać:

"Co się stało kwiatom"


"Rzeka dzieciństwa"


"Do kogo idziesz"


"Takie moje miasto jest"


"Nocą puka ktoś"


"Usta me ogrzej"


"Poszłabym za tobą"


"Oni zaraz przyjdą tu"


"Modlitwa"


"Daję ci próg"


"Na drugim brzegu tęczy"


"Gdybyś kochał, hej"


"W co mam wierzyć"


"Przyszła do mnie bieda"


"Pomaluj moje sny"


Całość firmuje oczywiście genetycznie obciążony Piotr Nalepa (gitara), a towarzyszy mu krakowski zespół Nie-Bo w składzie: Robert Lubera (gitara, śpiew, harmonijka ustna), Piotr Wojtanowski (bas, śpiew), Krzysztof Krupa (perkusja), Michał Jurkiewicz (organy hammonda, śpiew) oraz Jean Lubera (śpiew). Nie wiedziałem, że Jean to również żeńskie imię, człowiek uczy się całe życie...

Projekt Piotr Nalepa Breakout Tour wystartował po 19 czerwca 2007 roku, kiedy w Rzeszowie odbył się koncert poświęcony pamięci Miry Kubasińskiej i Tadeusza Nalepy, na którym Piotr Nalepa zapoznał się z zespołem Nie-Bo. Zapotrzebowanie na muzykę Breakoutów jest bardzo duże, skoro słyszałem Nalepę juniora (ale nie widziałem) w wigierskim klasztorze 1 maja 2008 roku. Swoją drogą ciekawe miejsce na koncert (nawet biorąc pod uwagę, że klasztoru już tam nie ma).


Tadeusza Nalepę widziałem na koncercie dwa razy w 1994 roku na III Olsztyńskich Nocach Bluesowych. Trzeba przyznać, że nie był w szczytowej formie, prawdopodobnie z powodów zdrowotnych, do tego dołożyły się kłopoty organizacyjne. Ale i tak przeżycie niezapomniane.
Fragmenty mojej relacji prasowej z lipca 1994 roku, najpierw o tzw. przygrywce Nocy Bluesowych:

Mistrz z cudzym wiosłem
W sobotę na zamkowym międzymurzu odbyła się przygrywka III Olsztyńskich Nocy Bluesowych. Wznowiona po dziesięciu latach impreza zapowiada się interesująco pod względem artystycznym. Oby również organizacyjnym...
(...) Mistrz nie wiedział, że ma zagrać tego wieczora. Co więcej - stanowczo odmawiał wzięcia gitary do ręki. (...) Ostatecznie z Hot Water zagrał i Tadeusz Nalepa (choć z wyraźną niechęcią i nie na swoim „wiośle” czyli gitarze), i przybyły trochę później Ścierański. Nalepa wykonał trzy utwory, wśród nich najbardziej oczekiwane przez publiczność „Kiedy byłem małym chłopcem” („Tadziu, a-moll” - ktoś życzliwie podpowiadał) i o wiele lepiej dziś brzmiące „Oni zaraz przyjdą tu”.

16.07.1994

A teraz fragment o koncercie, jaki odbył się tydzień później czyli 22 lipca 1994 roku w „Uranii”:

Nie jestem bluesmanem
Wydarzeniem pierwszego dnia i całego festiwalu miał być wspólny występ Tadeusza Nalepy i Michała Urbaniaka. Miał być, ale nie był. Urbaniak większość występu zajmował się naprawą swej przystawki do skrzypiec, właściwie nie pograł. Jedyne dłuższe solo zagrał w „Gdybym był wichrem”. Nalepa sprawiał wrażenie zmęczonego i niechętnego całemu temu zamieszaniu. Dał szybki bis i... pojechał spać do hotelu. Nie pojawił się w ogóle na jam session. Podobno muzycy bluesowi grają z wiekiem coraz lepiej, ale sam Nalepa przyznał na konferencji prasowej na tydzień przed imprezą – „Nie jestem bluesmanem”...
22.07.1994


Jesienią 1974 roku zacząłem sięgać po „Świat Młodych”. Wysoce prawdopodobne, że mój wzrok przemknął, bez większego zainteresowania, nad tą notatką 7 grudnia: