niedziela, 30 listopada 2008

Czemu ogórek (już) nie śpiewa?

Po pierwsze Memnon to nie Agamemnon. Wprawdzie obaj byli mitycznymi uczestnikami wojny trojańskiej, ale pierwszy z nich był synem Titonosa i Eos, a drugi Atreusza i Aeropy. Pierwszy zginął pokonany w walce przez Achillesa. Drugi powrócił szczęśliwie z wojny do domu, gdzie niewierna żona Klitajmestra odrąbała mu głowę toporem, do spółki z kochankiem Ajgistosem.

Wracajmy do Memnona. Nie miał wprawdzie nic wspólnego z Egiptem, ale imię jego na wieki zostało połączone z posągami faraona Amenhotepa III w Tebach Zachodnich koło Luksoru. Jak do tego doszło?

Kolosy Memnona. Teby Zachodnie koło Luksoru, Górny Egipt

Zacznijmy od Amenhotepa III. Był faraonem z XVIII dynastii. Panował prawdopodobnie w latach 1388-1351 p.n.e. Za jego rządów Egipt znajdował się u szczytu potęgi. Państwo rozkwitało, ludziom żyło się dostatnio, a faraon prowadził politykę unikania wojny z sąsiadami. Cóż, byt określa świadomość…
Pamięć faraona miała uwiecznić aż po kres czasu świątynia grobowa w Tebach Zachodnich. Już sto kilkadziesiąt lat później świątynię położyło jednak trzęsienie ziemi. Ocalały tylko pomniki Amenhotepa III.

Posąg lewy, czyli południowy

Jakieś 1400 lat potem, na przełomie naszej ery, gdy nad Nilem panowali już Rzymianie, nikt nie pamiętał na czyją cześć postawiono owe pomniki. Odczytać hieroglifów też już nie umiano. Nagle, po trzęsieniu ziemi z 27 p.n.e., jeden z posągów zaczął każdego ranka żałośnie śpiewać. Rosa osadzona w nocy wewnątrz uszkodzonych skał, pod wpływem upału zamieniała się w parę i gwizdała w szczelinach, niczym czajnik.

Posąg prawy, czyli północny

Rzymianie woleli inną wersję. Mając słabość do mitologii greckiej (a nawet kompleks wobec niej), uznali, że stoją przed nimi pomniki Memnona, który po śmierci wznosi żałosne jęki do swej matki. Już w starożytności zjeżdżali do tego cudu turyści. Pomnik przestał śpiewać po dwóch wiekach, gdy naprawił go Septymiusz Sewer.

Szlachetne, choć uszkodzone oblicze Amenhotepa III alias Memnona

Posągi mają 15,6 m wysokości i stoją na ponaddwumetrowych postumentach. Zostały wykute z kwarcytu, a każdy waży 800 ton. Po bokach zasiadającego na tronie faraona, umieszczono rzeźby jego żony Tei i matki Mutemui. Na bocznym reliefie przedstawiono symbolicznie zjednoczenie Egiptu.

No i który kolos większy?

Może film odpowie na to pytanie...

A mordercą jest...

Rozrywki angielskiej arystokracji – pływają sobie po Nilu statkiem wycieczkowym i się mordują. Rzecz by można, że to angielska ruletka. Na kogo wypadnie, na tego bęc.

30 października 1978 roku odbyła się premiera filmu „Śmierć na Nilu” na podstawie powieści Agathy Christie. Powieść kryminalną „Death on the Nile” Christie wydała w 1937 roku.

Książki nie czytałem (trzeba być poważnym fanem kryminałów, by przeczytać całą twórczość Christie), filmu dawno nie widziałem w telewizji. Wiadomo jak to jest – 57 kanałów w telewizji i nie ma co oglądać... (No i życie zaskakuje - 1 listopada TVP2 pokazała ten film... Redaktorowi programowemu skojarzyło się zapewne Święto Zmarłych z tytułem „Śmierć na Nilu”).


Wracając na Nil... Film z 1978 roku kręcono oczywiście na Nilu. Zagrał m.in. hotel „Winter Palace” w Luksorze.


Główną rolę miał oczywiście statek. W rolę jednostki „Karnak” wcielił się parowiec „Sudan”. Podobno jeszcze pływa po Nilu. W Luksorze go nie widziałem.


Ale były inne jednostki.
„Royal Ruby”.


„Queen Nabila”.


„Aton”.


„Abou Soo”.


„Queen Mary”.


„Bob Marley”.


„Zahra”.


To też „Zahra”.


Ten w oddali wygląda ładnie, ale to też nie „Sudan”, który był (jest?) przecież parowcem.


To również nie jest parowiec.


„Sudan” nie odnaleziony. Nic tylko utopić się z rozpaczy. E, nawet utopić się nie da. Z takim sprzętem...


Aha, kwestia mordercy. To przecież oczywiste. Mordercą jest Simon MacCorkindale do spółki z Mią Farrow.

Miejsce żony w szeregu

Od starożytności wiele się zmieniło. Choćby miejsce kobiety, że się tak mądrze wyrażę, w przestrzeni publicznej. Weźmy Ramzesa II, jednego z najpotężniejszych władców Egiptu.



W świątyni w Karnaku koło Luksoru stoi potężny posąg tego faraona.


Ale to nie Nefertari miała 15 mężów, w tym czterech głównych, tylko Ramzes II miał 15 żon, wśród nich cztery Wielkie Małżonki Królewskie. Jedna z tych żon, Nefertari, przycupnęła skromnie u stóp swego męża i władcy.


I wprawdzie Ramzes II był wysokim blondynem, ale przecież nie z tego powodu miał 15 żon i 150 dzieci. Afrodyzjak władzy w czystej postaci.

sobota, 29 listopada 2008

Piramidalni potomkowie

Paradoksem jest to, że potomkami starożytnych Egipcjan, tych, którzy w pocie czoła stawiali kilka tysięcy lat temu piramidy, są dziś wyznawcy Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego czyli po prostu chrześcijanie. Koptów jest dziś w Egipcie ok. 8 milionów. Natomiast Arabowie, którzy dominują dziś etnicznie w Egipcie, przybyli nad Nil w VII wieku, już po tym, jak powstał Koptyjski Kościół Ortodoksyjny.

Nazwa „Koptowie” jest zniekształconą przez arabskich przybyszów formą wyrazu „Egipt”.


Tradycja mówi, że założycielem kościoła w Egipcie był w I wieku naszej ery św. Marek Ewangelista. To raczej nieprawda, ale mit ten dobrze wpisuje się w rolę, jaką północna Afryka odegrała w kształtowaniu się chrześcijaństwa. W Egipcie narodził się np. monastycyzm czyli ruch pustelników.


Bezpośrednią przyczyną wyodrębnienia się w 451 roku Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego były wyniki obrad Soboru Chalcedońskiego, który uznał, że Chrystus ma dwie natury – oddzielne, niezmieszane i niezmienione, ale nierozłączne (boską i ludzką). Był to tzw. diofizytyzm. Patriarchat Aleksandrii uznał, że mu z tą nauką nie po drodze i pozostał przy monofizytyzmie czyli uznał, że Chrystus miał jedną naturę powstałą ze zmieszania pierwiastka boskiego i ludzkiego. Państwo mówią, że drobiazg? Nie o takie drobiazgi ludzie się mordowali…


1,5 tysiąca lat później spór ten już zasadniczo nie istnieje. W Kościele koptyjskim obowiązuje dziś diofizytyzm (jedynym wyznaniem monofizytycznym są dziś szwenkfeldyści, powstali w XVI wieku na Śląsku, a dziś reprezentowani przez 3000 wyznawców w USA).


Kościoła koptyjskiego nie ominęły dalsze rozłamy. W 1854 roku powstał Koptyjski Kościół Ewangelicki, a w 1895 roku Kościół katolicki obrządku koptyjskiego.


Msza święta odprawiana jest w piątki i w niedziele.


Podczas mszy koptowie zdejmują obuwie.


Językiem liturgicznym jest koptyjski, wspomagany słowami greckimi, ale kazania kapłan mówi w języku arabskim.


Z tradycji żydowskiej pozostało wśród koptów obrzezanie chłopców, świętowanie szabatu, przykładanie wagi do koszerności.


Wierni podchodzą do komunii dwa razy (udzielana jest pod dwiema postaciami).


To była moja pierwsza wizyta w kościele koptyjskim. W Hurghadzie nad Morzem Czerwonym wyznawcy tego Kościoła stanowią zresztą większość mieszkańców.


Wnętrze prawie jak w Polsce. Tylko turystów więcej:

Świat mały jak rababah

Najgorzej jak człowiek sobie coś kupi, a potem nie wie jak to się właściwie nazywa. Rabab, rababah, rbab, rebap, rabab, rebeb, rababah a może al-rababa? Wbrew mojej skłonności do nazywania wszystkiego po imieniu, szufladkowania i klasyfikowania, powiem, że w sumie nieważne. Najważniejsze, że gram sobie od ponad miesiąca żałosne kawałki na tych niby-skrzypkach, kupionych w centrum Hurghady od zasuszonego dziadka. Cena wywoławcza 150 funtów egipskich, kupiłem za 60. Może bym jeszcze utargował, ale jak to na siedmiodniowej wycieczce po Egipcie – zawsze brakuje czasu...


Kupiony za 30 zł instrument to oczywiście nic szczególnego, dzieło egipskiego Janka Muzykanta. Profesjonalny sprzęt miałem w rękach kilka godzin wcześniej. Całkiem inne doznania akustyczne :)




Przed hotelem Makadi Oasis stale urzęduje ekipa muzyków.


Ich szef jest przede wszystkim sprawnym muzykiem, ale też zupełnie nieźle radzi sobie z pobieraniem kaski...


Ma też talent dydaktyczny. Za kilka funtów udzieli lekcji gry.


W sumie lepiej niech jednak gra sam.


A jeszcze lepiej ze swoją ekipą. Naprawdę niezła kapela.




Panom już dziękujemy, bo niecierpliwią się inni grajkowie. Klimat bardzo podobny, tylko zupełnie nie komercyjny. Pogranicze bułgarsko-tureckie. No i jednak instrumentaliści podłączyli się do jakiegoś pięcioprocentowego wzmacniacza (czyli piwa po prostu).




Na koniec wspomnienie starsze od bułgarskiego o 10 lat czyli nauka gry u nepalskiego sprzedawcy skrzypek. Instrument podobny co do zasady działania do swego egipskiego odpowiednika. Kolejny dowód na to, że świat jest mały...

sobota, 22 listopada 2008

Pod napięciem

Wytęż wzrok i znajdź 10 szczegółów różniących oba zdjęcia.


Pierwsze przedstawia widok z hotelu za dwa dolary przy Main Baazar w Delhi.


Drugie zrobiłem nad Jeziorem Krzywym w granicach Olsztyna.