piątek, 26 lutego 2010

Silnje wanjajet wanilją

W podstawówce byłem pilnym uczniem, więc na koniec roku dostawałem zawsze jakąś książkę. W szóstej chyba klasie dostałem zbiór felietonów Michała Radgowskiego „Zając transferowy”. Co kierowało wychowawczynią przy wyborze książki, trudno mi powiedzieć... Ale wiele sformułowań z tej książki zapadło mi na pamięć do końca życia, np. „nie jestem w ciąży kurczaczku”.

Dziś wypada mi przypomnieć sobie felieton, którego bohater, znajomy Radgowskiego, zakupił sobie nowy samochód. Samochód to może za dużo powiedziane, bo to była syrena, ale akurat mercedesów nie dowieźli czy coś. Więc ten szczęśliwy nabywca opisuje swoje pierwsze chwile mniej więcej tak: światła nie działają, wycieraczki nie działają, biegi nie wchodzą, ale ogólne wrażenie jest pozytywne – j e d z i e  s i ę.
No więc „jedzie się” odpowiedziałem żonie przez telefon, gdy zapytała o pierwsze wrażenia...


Tylko czemu tak pachnie wanilią?

wtorek, 23 lutego 2010

Wieści z placu boju

Na barykadach walka trwa. Trwają różne walki. Na przykład walka między klientami a molochami korporacyjnymi.


Starcie pierwsze, niskokulturowe, w sieciowej pralni chemicznej:
- Dzień dobry. Chciałbym oddać tę kurtkę do czyszczenia.
- Płatne z góry. 120 złotych. Odbiór za miesiąc. Ale skórzane kurtki przyjmujemy tylko na odpowiedzialność klienta.


Reasumując: firma pralnicza weźmie ode mnie 120 złotych, rzuci kurtkę w kąt, ja przyjdę za miesiąc, pani powie, że nie dało się wyprać i odda mi kurtkę. Może nawet uszkodzoną, bo przecież „na moją odpowiedzialność”. Ja zostanę bez: kurtki, 120 złotych i czasu na kupienie sobie nowej kurtki na wiosnę, która na pewno pod koniec marca będzie... To już wolę chodzić w nieodświeżonej kurtce, a 120 złotych dołożę do zakupu nowej.
W sumie powinienem chyba zadzwonić po policję, bo to właściwie była próba wymuszenia i oszustwa.

Starcie drugie, wysokokulturowe, w poważnym wydawnictwie książkowym.
- Dzień dobry. Byłem państwa klientem w Internecie, ale miesiąc temu skasowałem swoje konto. Zaczęliście mi wtedy państwo wysyłać natarczywe SMS z ofertami. Ciekawe skąd macie mój numer, skoro w waszej bazie już go nie powinno być?
- Numer. Da pan numer. Przekażę go do działu i już pan nie będzie dostawał SMS.
- Przepraszam, czy słyszała pani o kindersztubie?
- O czym? Nie znam tego słowa...


Reasumując: pracownik firmy żyjącej z tego, że są jeszcze jacyś kulturalni ludzie na tym łez padole, nie zna pojęcia „kindersztuba”. No i dobrze, w końcu od czego mamy polskie pojęcie „dobre wychowanie”... Tylko, że pani ani kindersztuby, ani dobrego wychowania nie stosuje w kontaktach z klientami. Dobrze, że skasowałem to konto...

poniedziałek, 22 lutego 2010

Prawa na lewą

Oglądam sobie właśnie pewne zdjęcie z 22 lutego 2008 roku. Harcerze stoją w kręgu z pewnym Bardzo Wysoko Postawionym Przedstawicielem Naszego Narodu. Mam taką fobię, że gdy widzę harcerski krąg, to sprawdzam, kto w tym kręgu źle założył ręce. Bo żeby krąg wyglądał ładnie, wszyscy muszą założyć prawą rękę na lewą. Sprawdzam te ręce i myślę sobie: „Na pewno źle założył...”. Docieram wzrokiem do BWPPNN...



Tak, na pewno nikt mu nie powiedział. Albo jeszcze gorzej – jacyś ubecy mu źle podpowiedzieli.

Czemu akurat 22 lutego? Nie tylko Chopin urodził się tego dnia, co zresztą jest niepewne. Wprawdzie wszyscy Polacy byli w harcerstwie, ale niekoniecznie w takim harcerstwie, w którym obchodziło się imperialistyczny Dzień Myśli Braterskiej, o którym pisałem już rok temu, więc warto to przypominać.

Powtarzać się nie będę. Mam tylko dwa uzupełnienia z historii olsztyńskiego harcerstwa.

Nie zaryzykuję stwierdzenia, że w Olsztynie nie mieliśmy problemów z harcerskim braterstwem. Bo mieliśmy. Ale Dzień Myśli Braterskiej nie jest dobry na wypominanie sobie czegokolwiek. Dlatego z przyjemnością przypominam mecz siatkówki między hufcem ZHP „Rodło” w Olsztynie a olsztyńskimi hufcami ZHR (reprezentację wystawił hufiec męski ZHR). Tym meczem uczciliśmy DMB w 1992 roku. Wygrali przyjaciele z ZHR.


Trzy lata później relacje między ZHP i ZHR w Olsztynie już były luźniejsze. To naturalne, coraz mniej nas łączyło, przychodzili nowi harcerze, wyrastali nowi instruktorzy. 22 lutego 1995 roku spotkaliśmy się we własnym gronie w harcówce przy ul. Skłodowskiej. Kilka osób z tego kręgu jeszcze działa w harcerstwie. Jednej osoby już z nami nie ma. Kilka lat temu pożegnaliśmy Druha Czesława Truszkowskiego (pierwszy z prawej strony).


Czuwaj! Be prepared! Buď připraven!

sobota, 20 lutego 2010

Ostatni tydzień z nią

Nie cierpię kultury szoferackiej, tego całego mlaskania nad koniami mechanicznymi i wsłuchiwania się w rurę wydechową. Ale pierwszy samochód to przecież jak pierwsza dziewczyna...

Pierwsza dziewczyna to temat na inną okazję. A teraz pora przyjąć do wiadomości, że nadszedł czas rozstania się z pierwszym autkiem. Spędziliśmy z nią, bo to corsa jest, pięć lat. Zasadniczo była grzeczna, jak się psuła, to pod blokiem. Żeby nie wiem jak się starała, za tydzień zamienimy ją jednak na lepszy (się okaże) model. Reklamować marki nie będę. Może za pięć lat, jak zasłuży.

5 lutego 2005 roku, Warszawa. Pierwsze chwile po zakupie.


1 września 2005 roku, Lipawa na Łotwie. Resztki poradzieckiej bazy wojskowej.


4 września 2005 roku, kamping pod Tallinem. Następnego dnia złodzieje będą próbować na parkingu przy dworcu w Tallinie sforsować zamki w samochodzie.


5 września 2005 roku, Estonia. Nie ma cudów, więcej nie wyciągnie.


5 września 2005 roku, Łotwa. Budowa Via Baltiki zrobiła na corsuni niezatarte wrażenie...


11 września 2006 roku, Hungaroring. Na tor nie wpuścili...


13 września 2006, Słowacja, Tatry Zachodnie.


3 maja 2007 roku, przeprawa promowa przez Wisłę na Mierzeję Wiślaną.


5 września 2007 roku, Rumunia, Góry Transfogaraskie.


8 września 2007 roku, Bułgaria, granica z Turcją.


9 września 2007 roku, Bułgaria, Kopriwsztica.


10 września 2007 roku, Bułgaria, sobór Aleksandra Newskiego w Sofii.


10 września 2007 roku, Bułgaria.


11 września 2007 roku, przeprawa promowa na Dunaju z Bułgarii do Rumunii.


28 kwietnia 2008 roku, most na jeziorze Dargin w okolicach Sztynortu. Ładnie zaczęty dzień zakończył się w błocie koło Węgorzewa.


28 kwietnia 2008 roku, Mamerki koło Węgorzewa. Do zakopania jeden krok.


30 kwietnia 2008 roku, Wigry. Wykopanie z błota w Guji pod Węgorzewem można uznać za cud, więc następne kroki należało postawić w klasztorze wigierskim. Państwo wiedzą, kto tu stąpał...


7 września 2008 roku, Holandia, ul. Zwarteweg w Hadze.


8 września 2008 roku, Holandia, Molen 't Welvaaren w Grijpskerke. Molen czyli wiatrak.


8 września 2008 roku, Holandia, tama Brouwersdam.


5 maja 2009 roku, Międzyzdroje. Z naszego pokoju nie było widać parkingu, ale mogliśmy sobie samochodzik oglądać na bieżąco w telewizji.


6 września 2009 roku, Czechy, pod elektrownią atomową w Temelinie.


10 września 2009 roku, Czechy, pod zamkiem w miejscowości Sloup v Cechach.

wtorek, 9 lutego 2010

30 pizz poproszę

Dziś Międzynarodowy Dzień Pizzy. Nie wiadomo czemu akurat 9 lutego, ale nie będę się nad tym zagadnieniem rozczulał.

Pierwsza pizza? Chyba na studiach w Krakowie. Potem oczywiście w Olsztynie u Lipki (jak się miało kasę) lub koło Polonii (jak było biedniej). A potem pojawił się pizzowy fast food i świat się zmienił...
W czasie pierwszej wizyty we Włoszech musiała być oczywiście pizza. Wenecja z różnych przyczyn nie może być miarodajna dla reszty kraju, ale spróbować trzeba było. W jakimś podłym zakątku śmierdzącego miasta zjedliśmy po 10-centymetrowej pulchnej imitacji za jedyne 3500 lirów sztuka. Cola była chyba po 2000 lirów.


Historyczna pizza spożywana w dniu zesłania do druku pierwszego numeru czwartkowego „Naszego Olsztyniaka” w 2005 roku.


Globalizacja nie wybiera ofiar. Jak boisz się w jakimś kraju coś wybrać, wybierz pizzę. Hiszpański wariant z młotkiem? Nie, to oryginalne narzędzie do przecinania pizzy.


Wersja azjatycka. Wątpię, by ten lokal w Katmandu miał coś wspólnego z Pizzą Hut, ale wielkość pizzy można ustalać spoglądając na ścianę.


Największe zamówienie? W olsztyńskim fast foodzie zamówiłem w 1999 roku 30 sztuk pełnowymiarowej dużej pizzy. Czekało 120 zgłodniałych harcerzy, co miałem robić? Ale większe zamieszanie spowodowałem w 2003 roku w małym ukraińskim mieście, gdy zamówiłem 15 pizz. Dużych. Uprzejma kelnerka nie widziała siedzących za rogiem harcerzy i spoglądała na mnie z powątpiewaniem...

czwartek, 4 lutego 2010

Co poeta chciał powiedzieć (o Jałcie)

Dziś 65. rocznica rozpoczęcia konferencji jałtańskiej. Jałta, dla Polaków jeden z symboli zdrady...


Piosenkę „Jałta” usłyszałem na żywo po raz pierwszy w maju 1990 roku. Nie wrócą już czasy, gdy poeta zapełnia Uranię. Mam nagrany cały ten koncert, dziś stosowny fragment.


Jak nowa rezydencja carów (1),
Służba swe obowiązki zna,
Precz wysiedlono stąd Tatarów (2)
Gdzie na świat wyrok zapaść ma (3).

Okna już widzą, słyszą ściany
Jak kaszle nad cygarem Lew (4),
Jak skrzypi wózek popychany
Z kalekim Demokratą w tle (5).

Lecz nikt nie widzi i nie słyszy,
Co robi Góral (6) w krymską noc,
Gdy gestem wiernych towarzyszy
Wpaja swą legendarną moc

Nie miejcie żalu do Stalina,
Nie on się za tym wszystkim krył,
Przecież to nie jest jego wina,
Że Roosevelt w Jałcie nie miał sił.
Gdy się triumwirat (7) wspólnie brał
Za świata historyczne kształty,
- Wiadomo kto Cezara (8) grał -
I tak rozumieć trzeba Jałtę.


W resztce cygara mdłym ogniku
Pływała Lwa Albionu twarz:
Nie rozmawiajmy o Bałtyku,
Po co w Europie tyle państw? (9)

Polacy? - chodzi tylko o to,
Żeby gdzieś w końcu mogli żyć...
Z tą Polską zawsze są kłopoty -
Kaleka troszczy się i drży. (10)

Lecz uspokaja ich gospodarz
Pożółkły dłonią głaszcząc wąs:
Mój kraj pomocną dłoń im poda,
Potem niech rządzą się jak chcą (11).

Nie miejcie żalu do Churchilla,
Nie on wszak za tym wszystkim stał,
Wszak po to tylko był triumwirat,
By Stalin dostał to, co chciał.
Komu zależy na pokoju (12),
Ten zawsze cofnie się przed gwałtem -
Wygra, kto się nie boi wojen (13)
I tak rozumieć trzeba Jałtę.


Ściana pałacu słuch napina,
Gdy do Kaleki mówi Lew -
- Ja wierzę w szczerość słów Stalina
Dba chyba o radziecką krew.

I potakuje mu Kaleka,
Niezłomny demokracji stróż:
Stalin, to ktoś na miarę wieku,
Oto mąż stanu, oto wódz! (14)

Bo sojusz wielkich, to nie zmowa,
To przyszłość świata - wolność, ład -
Przy nim i słaby się uchowa,
I swoją część otrzyma... - strat!

Nie miejcie żalu do Roosevelta,
Pomyślcie ile musiał znieść!
Fajka (15), dym cygar i butelka, (16)
Churchill, co miał sojusze gdzieś.
Wszakże radziły trzy imperia
Nad granicami, co zatarte:
- W szczegółach zaś już siedział Beria (17),
I tak rozumieć trzeba Jałtę!


Więc delegacje odleciały,
Ucichł na Krymie carski gród.
Gdy na Zachodzie działa grzmiały (18)
Transporty ludzi szły na Wschód (19).

Świat wolny święcił potem tryumf,
Opustoszały nagle fronty -
W kwiatach już prezydenta grób, (20)
A tam transporty i transporty.

Czerwony świt się z nocy budzi -
Z woli wyborców odszedł Churchill! (21)
A tam transporty żywych ludzi,
A tam obozy długiej śmierci.

Nie miejcie więc do Trójcy żalu,
Wyrok historii za nią stał
Opracowany w każdym calu -
Każdy z nich chronił, co już miał.
Mógł mylić się zwiedziony chwilą -
Nie był Polakiem ani Bałtem...
Tylko ofiary się nie mylą!
I tak rozumieć trzeba Jałtę!
Jacek Kaczmarski
1984



Od kiedy od absolwentki filologii polskiej usłyszałem, że religia Żydów to islam, mam taką misję życiową, by wyjaśniać podstawowe sprawy... Proszę wybaczyć 21 banalnych komentarzy.
1. Miejsce dramatu to Pałac Potockich w Liwadii, osiedlu na przedmieściach Jałty na Krymie. Przy czym Pałac Potockich to nazwa używana raczej tylko w Polsce, bo faktycznie pierwszy budynek w tym miejscu postawił w 1834 roku polski arystokrata Leon Potocki. Od 1860 roku pałac należał do Romanowów. Obecna budowla powstała w 1911 roku i była rezydencją cara Mikołaja II. Powszechna nazwa to Wielki Pałac lub Pałac Liwadijski.
2. Nie tylko Stalin wypędzał Tatarów z Krymu. Pierwszy raz Tatarzy Krymscy emigrowali pod koniec XVIII wieku, gdy Rosja zdobyła Chanat Krymski. Drugi raz po wojnie krymskiej (1853-1856), w której Tatarzy popierali oczywiście przeciwników Rosji. Trzeci raz na samym początku XX wieku, już z przyczyn ekonomicznych. Resztę Tatarów, ponad 200 tys., deportował do Uzbekistanu 18 maja 1944 roku Stalin. Był to odwet za współpracę Tatarów z Niemcami, którzy siedzieli na Krymie w latach 1941-1944. Sytuacja jak z wojny krymskiej. Tatarzy potraktowali wrogów Rosji jako swoich sojuszników. Od 1989 roku Tatarzy wracają na Krym. Prof. Selim Chazbijewicz napisał na temat książkę „Awdet czyli powrót. Walka polityczna Tatarów krymskich o zachowanie tożsamości narodowej i niepodległego państwa”.
3. Konferencja w Jałcie (4-11 lutego 1945 roku) miała zdecydować, i zdecydowała, o losach Europy i świata na kilkadziesiąt lat.
4. Winston Churchill, znany miłośnik cygar.
5. Franklin Delano Roosevelt, członek Partii Demokratycznej, ok. 40 roku życia został częściowo sparaliżowany w wyniku choroby Heinego-Medina. Nie przeszkodziło mu to zostać prezydentem USA (1933-1945).
6. Józef Stalin był Gruzinem (choć są też teorie, że był Osetyńczykiem). Tereny wybitnie górskie.
7. Najsłynniejszy w historii był tzw. I triumwirat z lat 60-53 p.n.e., w skład wchodzili Gajusz Juliusz Cezar, Gnejusz Pompejusz i Marek Krassus.
8. Najsilniejszy w I triumwiracie był oczywiście Cezar. W triumwiracie teherańsko-jałtańsko-poczdamskim niewątpliwie pierwsze skrzypce grał Stalin.
9. Churchill w ogóle nie miał złudzeń, co do możliwości wyrwania Litwy, Łotwy i Estonii z rąk Stalina.
10. Roosevelt może i miałby w nosie Polskę, ale jakże zapomnieć o głosach Polonii w wyborach prezydenckich, choćby i było do nich trzy lata... Zabieranie głosu w sprawie Polski było niezłą hipokryzją, bo prezydent miał świadomość, że decyzje o wejściu Polski w strefę wpływów radzieckich już zapadły.
11. Stalin zarzucić hipokryzji nie można. Ot, zwykły cynizm. Obiecuje partnerom, że pozwoli w Polsce na wolne wybory. Udaje oczywiście. Oni udają, że wierzą.
12. Roosevelt i Churchill nie mogli podejmować decyzji swobodnie, mieli nad sobą miecz demokratycznych wyborów. A Zachód w 1945 roku już nie chciał się dalej bić.
13. Co innego Stalin. Mógł wdać się w każdą wojnę. Kto mu zabroni? Komitet Centralny?
14. Roosevelt w pierwszym roku swego urzędowania (1933) uznał legalność radzieckiego rządu i nawiązał z nim stosunki dyplomatyczne. Podczas II wojny światowej jadł w zasadzie Stalinowi z ręki. Po pierwsze zależało mu na froncie zachodnim, po drugie na froncie dalekowschodnim. A po trzecie Demokraci (podobno) zawsze przymilają się do Rosji...
15. Stalin, znany miłośnik fajki.
16. Churchill, znany miłośnik cygar i butelki.
17. Ławrientij Beria, szef NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych). Wśród licznych jego „osiągnięć” należy wymienić masowe deportacje ludności w czasie II wojny światowej.
18. Wiosna 1945, na zachodzie koalicja dobija Hitlera.
19. Wiosna 1945, na wschodzie dalszy ciąg deportacji.
20. Roosevelt zmarł 12 kwietnia 1945 roku.
21. Churchill wygrał wojnę, ale w 1945 roku przegrał wybory... Przecież Brytyjczycy nie zrobili tego z czarnej niewdzięczności. Po prostu uznali, że pora na zmianę u steru władzy.


No i kto z Wielkiej Trójki był debeściak?