niedziela, 22 stycznia 2012

Świeżo poznany głupiec

W lipcu i sierpniu 1968 roku Beatlesi nagrali krytykującą swego krótkotrwałego indyjskiego guru Maharishiego Mahesha Yogi piosenkę „Sexy Sadie”. Autorem był John Lennon, a w piosence znalazło się między innymi stwierdzenie „zrobiłeś głupców ze wszystkich”.

Rok wcześniej, gdy Beatlesi ledwo poznali Maharishiego, Paul McCartney napisał piosenkę „Fool on the Hill”. Tytułowym głupcem był guru, ale w zupełnie innym kontekście, niż w piosence Lennona. Głupiec z piosenki McCartneya to mędrzec, którego nikt nie rozumie. I głupcami są wszyscy inny... On widzi, oni nie. On słyszy, oni nie.


Tak to sobie przetłumaczyłem:

Dzień i znów dzień, na wzgórzu wciąż sam
Z uśmiechem głupim człowiek bez ruchu jak kamień trwa
Lecz nikt nie chce wcale znać go
Myślą, że zwykłym głupkiem jest
I nie odpowiada na nic
Lecz ten głup pośród wzgórz
Widzi jak słońce w dół
W oczach, co w głowie ma
Widzi jak krąży świat

Gdzieś w drodze swej, z głową wśród chmur
Człowiek tysiąca głosów mówi głośno za dwóch
Lecz nikt nie chce słuchać już go
Nie wzruszy ich żaden dźwięk
Nie dotrze do niego ten fakt
Lecz ten głup pośród wzgórz
Widzi jak słońce w dół
W oczach, co w głowie ma
Widzi jak krąży świat

I nikt raczej go nie lubi
Powiedzieć mogą, czego chce
I nigdy nie okazuje uczuć
Lecz ten głup pośród wzgórz
Widzi jak słońce w dół
W oczach, co w głowie ma
Widzi jak krąży świat

A on ich nie słucha nigdy
Wie, że to oni głupi są
Mają go gdzieś
Lecz ten głup pośród wzgórz
Widzi jak słońce w dół
W oczach, co w głowie ma
Widzi jak krąży świat
Olsztyn, 22.01.2012



Kącik Tomasza Beksińskiego. Wyjaśnia kto jest głupcem...


Dla odmiany kącik „Świata Młodych” z 1982 roku. Wycinek trzymam do dziś!


I jeszcze pozycja 29. w moim śpiewniku z lat 80. z tłumaczeniem, którego autora nie pamiętam (pewnie Jerzy Menel, ale nie zanotowałem):

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

sobota, 21 stycznia 2012

Z Ursynowa na Żoliborz

Stworzone wspólnie w latach 1963-1965 utwory Rolling Stonesi podpisywali mało wyszukanym pseudonimem Nanker Phelge. Nanker to określenie koślawej miny, w której robieniu celował zwłaszcza Brian Jones, a Jimmi Phelge to jakiś dziwaczny współlokator z czasów, gdy zespół mieszkał w spelunie przy Edith Grove w Londynie.

Używanie zbiorowego pseudonimu to oczywiście resztki młodzieńczego idealizmu, o ile w stosunku do brzydali ze Stonesów można użyć tego słowa. Z czasem zwyciężyła troska o osobiste interesy finansowe. Wiadomo, że autor zarabia najwięcej. Poza tym skoro u Beatlesów była para autorska Lennon/McCartney, to Stonesi nie mogli być gorsi i powołali spółkę Jagger/Richards.
Jednym z ostatnich utworów podpisanych przez Nankera Phelge’a była piosenka „Play With Fire”, która ukazała się 26 lutego 1965 roku na drugiej stronie singla „The Last Time”. Zresztą faktycznymi autorami byli chyba Mick Jagger i Keith Richards, a udział pozostałych członków był dużo mniejszy. Jak podaje Daniel Wyszogrodzki w książce „Satysfakcja. Rolling Stones 1962-2002” większość członków zespołu dosłownie spała w czasie jego rejestracji w studiach RCA w Los Angeles. Piosenkę nagrali Jagger i Richards, a wspomogli ich Jack Nietzsche (nie znam gościa) na klawesynie i Phil Spector (słynny producent, obecnie odsiaduje dożywocie za morderstwo) na gitarze udającej bas.

Tak to sobie dziś przetłumaczyłem:

A więc stos diamentów masz
I przepiękne ciuchy też
A twój wóz prowadzi szofer
Niech dowiedzą wszyscy się
Lecz ze mną nie graj, bo to z ogniem jest gra

Twoja matka jest dziedziczką
Posiadłości aż po Żmudź
A twój ojciec byłby tam z nią
Byłby, gdyby tylko mógł
Lecz ze mną nie graj, bo to z ogniem jest gra

Wziął twój stary jej diamenty
I diademów poniósł stos
Czeka teraz ją Ursynów
Nie Żoliborz, taki los
Więc ze mną nie graj, bo to z ogniem jest gra

Teraz własne masz diamenty
Będziesz miała domy trzy
Lecz dziewczyno, patrz co robisz
Lub ze swoją matką żyj
Więc ze mną nie graj, bo to z ogniem jest gra
Olsztyn, 21.01.2012



Stonesi najwyraźniej pokazują, jaki model relacji damsko-męskich preferują. I to niezależnie pod jaką szerokością czy długością geograficzną. Dlatego pozwoliłem sobie na przeniesienie akcji na wschód.
Zamiast Saint John’s wymyśliłem sobie Żmudź . Oczywiście źle sobie wymyśliłem, bo chodzi o londyńską dzielnicę St John's Wood, czyli Las Św. Jana (mieszkał tam wtedy m.in. Paul McCartney, bo lubił mieć blisko do pracy, czyli na Abbey Road). Ale brnę dalej - Saint John’s to stolica niepodległego od 1 listopada 1981 roku państwa Antigua i Barbuda na Karaibach. Gdy Jagger i Richards pisali w 1965 roku piosenkę, była to brytyjska kolonia. Obecnie kraj należy do Wspólnoty Narodów, a formalną głową państwa jest Elżbieta II.
W trzeciej zwrotce następuje zwrot akcji, stary kradnie matce diamenty i dziedziczka musi przeprowadzić się z lepszej do gorszej dzielnicy Londynu, czyli z Knights Bridge do Stepney. W 1965 roku Stonesi nie byli już proletariuszami i przeprowadzali się raczej w drugą stronę... Z, powiedzmy, Ursynowa, do, powiedzmy, Żoliborza.

The Doctors 6.07.2018 w Gietrzwałdzie:


Kącik Tomasza Beksińskiego. Nie igraj z ogniem!


Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

niedziela, 15 stycznia 2012

Grzdyle wyszły na świat na Sopelku

Podobno tegoroczna zima czekała z przyjściem na VI Festiwal Piosenki Zuchowej i Harcerskiej „Sopelek” Hufca ZHP „Rodło” w Olsztynie. Zima na Warmię i Mazury przyszła nocą z 13 na 14 stycznia, więc dziś mogła odbyć się kolejna edycja naszego festiwalu organizowanego przez namiestnictwo zuchowe „Sub Rosa”.



Spotkaliśmy się w Gimnazjum nr 8 w Olsztynie. Przywitał nas groźny napis:

W tym roku „Sopelek” miał miłą memu sercu kategorię „O co kaman?”. Chodziło o zaśpiewanie zagranicznych piosenek z polskim tekstem. Dwa razy nie musieli mi czegoś takiego powtarzać. Zadręczyłem nasz ciągle zawiązujący się od roku krąg instruktorski (co to dla nas rok, jak jesteśmy w harcerstwie po dwie-trzy dekady) i wystąpiliśmy. Ale nie uprzedzajmy faktów, bo najpierw musiało być rozpoczęcie.

Rozpoczęła komendantka Hufca ZHP „Rodło” w Olsztynie phm. Katarzyna Andruszkiewicz. Prowadzenie: Anna Kobza i Natalia Jachimiak.

103 Olsztyńska Drużyna Harcerek i Harcerek Starszych „Salmatis”. Queen - „We Will Rock You”.

Pora na nas... Gitara nienastrojona, tekst nieopanowany, skład zespołu niestabilny. Byliśmy skazani na sukces. Moralny.
Krąg Instruktorski Grzdyle. The Beatles - „Hey Jude”.

2 Olsztyńska Turystyczna Drużyna Harcerek „Fatum”. John Travolta i Olivia Newton-John - „Summer Nights” z filmu „Grease”.

9 Olsztyńska Drużyna Harcerska „Flava Nigra”. Piosenka „Wróć do nas, Pepe” z serialu „Fineasz i Ferb”.

13 Olsztyńska Gromada Zuchowa „Skrzaty z Krainy Pomarańczy”. Piosenka „Waka Waka (This Time for Africa)” Shakiry.

Druhna Kasia z Hufca Bartoszyce zaśpiewała piosenkę „Zombie” Cranberries. Tłumaczenia tu nie było, ale doceniamy dowcip.

8 Olsztyńska Grunwaldzka Gromada Zuchowa „Dudki Elemudki”. Piosenka „Oto ja” z repertuaru Ewy Farnej i Kuby Molędy, czyli „This Is Me” z filmu „Camp Rock”.

55 Próbna Drużyna Starszoharcerska. Piosenka „Hallelujah” Leonarda Cohena.

125 Olsztyńska Wielopoziomowa Drużyna Harcerek „Widmo Avis”. Piosenka „Eye of the Tiger” zespołu Survivor.

2 Olsztyńska Turystyczna Drużyna Harcerek „Fatum”. Piosenka „Majka” SDM.

3 Olsztyńska Gromada Zuchowa „Tropiciele Entliczka Pentliczka” z moim gościnnym udziałem. Utwór „Piosenka Bodzia”, bardziej znany jako „Strumień”. Autorem jest Bogusław Adamek, autor kilku naprawdę poważnych turystycznych i harcerskich hitów.

9 Olsztyńska Drużyna Harcerska „Flava Nigra”. Piosenka „Wieczorne śpiewogranie” Witolda Olderowicza.

55 Próbna Drużyna Starszoharcerska. Piosenka „Hej w góry, góry”.

103 Olsztyńska Drużyna Harcerek i Harcerek Starszych „Salmatis”. Piosenka „Przebudzenie” Buzu Squat.

Anna Worobel (9 Olsztyńska Drużyna Harcerska „Flava Nigra”). Piosenka „Gdy ci będzie źle” (chyba, nie znam).

Druhna Kasia z Hufca Bartoszyce. Piosenka „Bieszczadzkie reggae”.

Ola Bonus (103 Olsztyńska Drużyna Harcerek i Harcerek Starszych „Salmatis”). Piosenka „Hallelujah” Leonarda Cohena.

Basia Zyśk, Ada Nietubyć, Zuzia Stepnowska i Agnieszka Sadowska (103 Olsztyńska Drużyna Harcerek i Harcerek Starszych „Salmatis”). Piosenka „Iskierka”.

Family Frost. Piosenka „Hit The Road Jack” z repertuaru Raya Charlesa.

Druhna Klaudia z akompaniamentem Kamila i Tomka. Piosenka „Pieski małe dwa”, czyli „C'est Si Bon ” (muzyka Henri Betti, słowa francuskie André Hornez).

Namiestnictwo Zuchowe „Sub Rosa”. Piosenka „We Are The World” (USA For Africa).

Kamil Gaweł, 2 Olsztyńska Turystyczna Drużyna Harcerek „Fatum" i 13 Olsztyńska Gromada Zuchowa „Skrzaty z Krainy Pomarańczy". Piosenka„Tylko ty i ja" Roberta Kasprzyckiego.

Werdykt jury i koniec.

A dla przypomnienia:

czwartek, 12 stycznia 2012

Co poeta miał na myśli?

Gdzie jest granica swobody artystycznej? Przyjmijmy, że to pytanie w ogóle ma sens. Na pewno granicą wszystkiego jest prawo. Nie można w ramach działalności artystycznej kraść czy zabijać. A obrażać wolno? Zaryzykowałbym, że też nie wolno, w końcu na to również są paragrafy, ale z obrażaniem czy znieważaniem jest pewien problem. Dla jednego obrazą będzie widok koleżanki w niemodnym sweterku, inny poczuje się znieważony dopiero wtedy, gdy ktoś podważy moralność jego matki. Ale tendencja jest taka, że wszyscy obrażają się za wszystko, sądy mogłyby zajmować się tylko takimi sprawami.

Pół biedy, gdy są powody do obrażania się. Gorzej, gdy mamy do czynienia z nieporozumieniem. Olsztyński zespół Łydka Grubasa ma problem z utworem „Żyd”. Niektórzy odbierają go jako antysemicki, nie rozumieją ironicznego przesłania piosenki.
Kilka tygodni temu ktoś doniósł do prokuratury, że wykonanie 11 listopada piosenki „D.O.B.”, co w tekście utworu rozwija się w „dymać Orła Białego”, to publiczne znieważenie godła RP. Tymon Tymański, autor i wykonawca, broni się, że to ironia, bo cały stosowny fragment mówi: „Nikt nie będzie nam bezkarnie i bezwstydnie wszem i wobec lżyć, upadlać, lekceważyć, skalać, szmacić i centralnie dymać Orła Białego”). Widzę tu ironię i to piętrową. Przepraszam, że będę wyjaśniał, co poeta miał na myśli. Moim zdaniem Tymański zwraca uwagę na to, że krzywdę Orłowi Białemu robią w pierwszej kolejności ci, którzy uważają się za jego wielkich obrońców. Tak jak na Krakowskim Przedmieściu niektórym wydawało się, że bronią krzyża, a skutek ich działań był raczej odwrotny.
Do Trójki zadzwonił kiedyś słuchacz oburzony, że publiczne radio puszcza ateistyczną piosenkę. „Nie ma Boga, nie” – powtarzał kilkakrotnie wokalista Dżemu. Słuchacz najwyraźniej nie dosłuchał, że Ryszard Riedel to sobie tylko wyobraził i ogarnęło go przerażenie...
Te przykłady mnie specjalnie nie dziwią. Jakże publiczność ma rozumieć ironię, metaforę, przenośnię, skoro królują u nas piosenki gwiazdeczek z bełkotliwymi tekstami bez treści. Kiedyś masowe gusty kształtowali swoimi tekstami Agnieszka Osiecka i Wojciech Młynarski. Dziś... Szkoda słów.

(mój felieton z dzisiejszej prasy)

niedziela, 8 stycznia 2012

A więc to koniec już, Baby Blue

Słowo się rzekło, Dylan u płotu. Przetłumaczyłem „It's All Over Now, Baby Blue”.


Musisz iść już, zabierz co chcesz, co przetrwa nas,
Lecz cokolwiek zatrzymać masz, to lepiej szybko łap.
W dali twój sierota z bronią swą
Płacze niczym ogień na dnie słońc.
Świętych się strzeż, co nadchodzą tu
A więc to koniec już, Baby Blue.

Dla graczy jest ta droga, dobrze zrozum to.
Weź, co przypadkiem wpadło ci do rąk.
Z pustymi rękami malarz z ulic twych
Szalony obrazek rysuje ci.
Niebo też pod tobą złożone już
A więc to koniec już, Baby Blue.

Twoi chorzy żeglarze wiosłują do domu wprost.
Bez broni twoje armie do domu też iść chcą.
Kochanek, który odszedł właśnie spod twych drzwi
Z podłogi wszystkie koce pozbierał ci.
Dywan też usuwa ci się spod nóg
A więc to koniec już, Baby Blue.

Porzuć ślad za sobą, z dali coś wzywa cię.
Zapomnij zmarłych, nie pójdą za tobą, nie.
Włóczęga, co stanął dziś w twych drzwiach,
W ubraniach przyszedł, które miałeś raz.
Zapal kolejnego i zacznij znów
A więc to koniec już, Baby Blue.
Olsztyn, 8.01.2012



Od lat nuciłem sobie tę piosenkę. Zarzuca się Dylanowi, że nie ma wielkiego talentu kompozytorskiego, ale sam bym chętnie napisał taką melodię.

Piosenka ma swoje lata. Trafiła na album „Bringing It All Back Home” wydany 22 marca 1965 roku. W niedzielę minie 47 lat od dnia, gdy Dylan zarejestrował ją w nowojorskim studiu Columbia. Piosenka zamyka drugą stronę płyty, nagraną z tradycyjnym, jak do tamtej pory, dylanowskim aranżem, czyli gitara plus harmonijka ustna (pierwsza strona była zapowiedzią Dylana zelektryfikowanego).
W warstwie tekstowej Dylan trochę wprowadza nas w błąd. Na pierwszy rzut oka piosenka miłosna, o rozstaniu. Można doktorat napisać na temat tego, kim mogłaby (mógłby) być Baby Blue. Może to Joan Baez, z którą Dylan był wówczas (jeszcze) związany, ale to chyba zbyt trywialne. Może to piosenkarz folkowy David Blue, może inny folkowiec Paul Clayton, przyjaciele. Bardziej wyrafinowane teorie mówią, że to pożegnanie Dylana z wiekiem niewinności lub też (a właściwie – i też) z epoką folkową. Zwłaszcza, że ostatnia zwrotka mówi, że pora zaczynać od nowa (sam coś kiedyś na ten temat w młodości napisałem). Faktycznie, następna płyta Dylana była całkowicie elektryczna, to było radykalnym zerwaniem z folkiem. A jak dodamy, że ten nowojorski folk tworzyli w zasadzie lewacy, to można powiedzieć, że Dylan odchodzi od lewicowej ideologii i chce być niezależny w poglądach. Wiadomo, kto w młodości nie był socjalista, ten na starość będzie świnią. No, można snuć sobie te dywagacje, ale jak to w poezji – nic nie wiadomo. Ech, daliby w końcu Dylanowi tego Nobla, to by jego twórczość filolodzy przetrząsnęli słowo po słowie i w końcu wiedzielibyśmy, co poeta chciał powiedzieć.

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

piątek, 6 stycznia 2012

Strzeż się lalko

Popularna, i przecież prawdziwa teza, jest taka, że Bob Dylan zainspirował ok. 1964 r. Beatlesów do poważniejszego podejścia do swej twórczości w warstwie tekstowej. Ale jest i druga prawda, mniej znana. Że inspiracja poszła również w drugą stronę. Dylan w czasie europejskiego tournee wiosną 1965 roku zafascynował się brytyjskimi zespołami rockowymi. Zrozumiał, że uwiera mu etykietka „folk”, z jaką od kilku lat robił karierę. Folk na przełomie lat 50. i 60. był w USA w pewnych kręgach traktowany prawie jak religia. A Dylan był jednym z najważniejszych proroków tej religii. Ale postanowił zmienić wyznanie...


Wprawdzie już na wydanej w marcu 1965 roku płycie „Bringing It All Back Home” wykorzystał rockowe instrumentarium, ale tylko na pierwszej stronie albumu. Na drugiej połowie był ciągle facetem z akustyczną gitarką i harmonijką ustną. Już to nie spodobało się folkowym fanom, którzy oskarżyli go o zdradę. A na finał ktoś go podczas koncertu 17 maja 1966 r. w Manchesterze w Anglii okrzyknął Judaszem, co miało boleć tym bardziej, że Bob Dylan vel Robert Zimmerman to przecież Żyd.
Ale nie uprzedzajmy faktów. Po powrocie z Europy Dylan wszedł 15 czerwca 1965 r. do studia, by zacząć nagrywanie płyty, która ukazała się 30 sierpnia jako „Highway 61 Revisited”. Pierwsze dwa dni, 15 i 16 czerwca, poświęcono na nagranie piosenki „Like a Rolling Stone”. Początkowo miał to być... walc. No nie szło facetom. W sesji brali udział Mike Bloomfield na gitarze, Paul Griffin na fortepianie, Joe Macho junior na basie, Bobby Gregg na perkusji i Bruce Langhorne na tamburynie. Tak im nie szło, że producent Tom Wilson wykorzystał zgromadzony zespół do zupełnie innego nagrania, które również przeszło do historii.
Następnego dnia, 16 czerwca, dołączył Al Kooper. Dołączył przypadkowo, bo wpadł do studia jako gość Toma Wilsona. Gra Koopera na organach (zasadniczo gitarzysty) okazała się zbawienna dla sesji i posunęła sprawę rejestracji utworu. Ostatecznie nagrano rockowy utwór w tempie cztery czwarte. Dylan porzucił folk.
Po pewnych problemach (kwestia długości) 20 lipca 1965 r. piosenka wyszła na singlu. 25 lipca Dylan pojawił się na Newport Folk Festival. W poprzednich latach był tam przyjmowany na kolanach. Ten występ nie wszystkim się spodobał. Publiczność żądała wyrzucenia gitary elektrycznej. Niestety, tego nie widać na tym filmie, ale to właśnie jeden z tych przełomowych momentów w historii muzyki XX wieku – Dylan się elektryfikuje. Dziś to brzmi niewinnie, ale wówczas było szokiem.
O czym właściwie jest ta piosenka? Jest rok 1965. Ameryka od kilkunastu lat, po zakończeniu wojny, pławi się w konsumpcji. Dylan ostrzega – nie zawsze jest się na wozie, czasem trafia się na dno. Czy historia upadku Miss Lonely mówi o jakiejś konkretnej kobiecie? Nie ma na to dowodów, bo Edie Sedgwick, aktorkę i modelkę, która zmarła w 1971 r. (narkotyki, alkohol) Dylan poznał dopiero pod koniec 1965 r. Ale „Napoleon w szmatach” i dyplomata w chromowanej bryce (koniu) to podobno Andy Warhol, którego muzą (cokolwiek by to znaczyło) była wówczas Edie Sedgwick. Z albumem „Highway 61 Revisited” i piosenką „Like a Rolling Stone” Sedgwick nie miała więc raczej nic wspólnego, ale wiadomo, że była inspiracją dla Dylana w czasie pracy nad kolejnym albumem „Blonde on Blonde”.
Piosenka jest kamieniem milowym w historii muzyki rockowej. Również wykonanie Jimiego Hendriksa na festiwalu w Monterey w 1967 roku. Hendrix sięgnął po Dylana, bo zawsze był jego fanem.
A po latach „Like a Rolling Stone” trafiło do repertuaru Rolling Stonesów. W końcu musieli to kiedyś zagrać... Widziałem to na żywo w 1998 roku w Chorzowie. I po dwudziestu latach na koncercie w Warszawie:


Moje pierwsze tegoroczne tłumaczenie to właśnie „Like a Rolling Stone”:

Dawno temu tu miałaś piękny ciuch,
Nie szczędziłaś biednym groszy dwóch, czyż nie?
„Strzeż się, lalko”, ostrzegł ktoś,
„Bo niepewny jest twój los”. Miałaś to gdzieś.
Ty ciągle śmiałaś się,
Z wszystkich ludzi, którym poszło źle.
Dziś pozostał ci szept,
Dawnej dumy nie masz też,
Kiedy musisz żebrać, by coś zjeść.

Jak czujesz się?
Jak czujesz się?
Jak bez domu być,
Jak kompletne nic,
Jak włóczęga iść.

O, do najlepszych poszłaś szkół, Samotna Miss,
Lecz wykorzystali cię tylko w nich.
I nikt cię nigdy nie uczył na ulicy jak masz żyć,
A teraz oddychać powietrzem musisz tym.
Mówiłaś, że nigdy nie chcesz mieć
Z żadnym trampem sprawy, lecz teraz bardzo chcesz.
Lecz alibi nie sprzeda ci on, nie,
Gdy w jego puste oczy patrzysz się
I mówisz „Może chcesz ze mną iść?”.

Jak czujesz się?
Jak czujesz się?
Jak na swoim żyć,
Jak bez domu być,
Jak kompletne nic,
Jak włóczęga iść.

O, nie padł nigdy wzrok Twój na śmieszny strój
Kuglarzy, klaunów, co robili tu sztuczki ci.
Nie pojęłaś nigdy, że lepiej jest,
Gdy obce kopniaki ktoś daje ci.
W bryce woził cię konsul snob.
Na ramieniu siedział mu syjamski kot.
Jak się czułaś, gdy odkryłaś to
Kim naprawdę był on, gdy odszedł stąd,
Kiedy zabrał ci już wszystko, co mógł skraść.

Jak czujesz się?
Jak czujesz się?
Jak na swoim żyć,
Jak bez domu być,
Jak kompletne nic,
Jak włóczęga iść.

O, jak księżniczka w wieży jest i w krąg mili ludzie też,
Co wciąż piją i myślą, że dobrze jest.
Prezenty swe zmieniają w mig,
Lecz ty lepiej swój pierścionek chwyć, do lombardu idź.
Wciąż zawsze bawił cię
Napoleon w szmatach, cokolwiek rzekł.
Teraz z nim idź, woła cię, nie odmów mu,
Przecież nie masz nic, nie masz całkiem nic już.
Już nie widać cię, nie masz całkiem już co skryć.

Jak czujesz się?
Jak czujesz się?
Jak na swoim żyć,
Jak bez domu być,
Jak kompletne nic,
Jak włóczęga iść.
Olsztyn, 1-6.01.2012



Aha, na warszawskim koncercie w 1994 roku tego nie było...

To już drugi utwór Dylana, jaki odważyłem się przetłumaczyć. Trzeci będzie „It’s All Over Now, Baby Blue”, ale to już nie dziś.

Kącik „Na przełaj”. Tak to widziałem w połowie lat 80. w wersji Jerzego Menela:


Trafiła oczywiście do mojego śpiewnika z tamtych lat na pozycję 52.:

Aneks zaoceaniczny z 15.10.2023 – Hard Rock Cafe przy Times Square w Nowym Jorku. Tą perkusją Mickey Jones czynił nieprzystojący folkowemu trubadurowi hałas podczas wspomnianego wyżej słynnego koncertu 17 maja 1966 roku, gdy publiczność krzyczała „Judasz!”, Dylan krzyczał „Nie wierzę ci” i „Jesteś kłamcą”, a następnie kazał zespołowi zagrać „Like A Rolling Stones” kurewsko głośno.

10 dni później Dylan zagrał ostatni koncert przed wielomiesięczną przerwą spowodowaną wypadkiem motocyklowym. W kręconej w październiku scenie filmu „Powiększenie” widać tego ślad w postaci ironicznej klepsydry.

Aneks z 9.01.2024 - tym wielkim utworem zakończyłem audycję Szafa z muzyką Pawła Jarząbka w radiu UWM FM:


Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

Publika szczera wdziera się na Możdżera

Ringo Starr wyjaśnił kiedyś, na czym polega istota studia nagraniowego. Chodzi z grubsza o to, ujawnił w swoim stylu Ringo, żeby gitara zabrzmiała jak fortepian, a fortepian (nie zgadniecie) jak gitara. I taką właśnie przemianę wykonał dzisiejszego wieczoru na oczach olsztyńskiej publiczności Leszek Możdżer. Wierzę, że potrafiłby zamienić gitarę w fortepian, ale miał pod ręką akurat tylko ten drugi instrument, który momentami brzmiał, po odpowiednich zabiegach, jak gitara. Nawet wiem konkretnie jaka. Słyszałem wyraźnie gitarę Mike’a Oldfielda.

Prawdę mówiąc pierwszy raz widziałem na żywo grę na preparowanym fortepianie. Moje ulubione podejście do muzyki – wydobywanie z instrumentu więcej, niż przewidział jego wynalazca. Mniej więcej tak, jak gdyby udało się samochodem drylować wisienki. Więc Możdżer i dojechał gdzie chciał („Polskie drogi” na bis), i zapełnił bagażnik wydrylowanymi wiśniami („Cherry”).


Aha, pozycja 9. odfajkowana. O bilety łatwo nie było. Jeśli w Olsztynie prawie 600 osób kupuje bilet za 60/80 zł (a trzy razy tyle obeszło się smakiem), żeby posłuchać jazzowego plumkania, i to pół roku po poprzednim koncercie, na który oczywiście też zabrakło biletów, to wniosek nasuwa się sam – nie jest źle z naszą wrażliwością muzyczną.
W związku z tym, a także w związku ze świąteczną atmosferą, wybaczam tym dwom paniom, co przez większość koncertu siedziały cierpliwie cicho przed nami aż w końcu nie wytrzymały i musiały przez ostatnie trzy utwory wymieniać się uwagami. Ciekawe, do cholery, na jaki temat? Pewnie analizowały niuanse artykulacji Możdżera. Szczere smakoszki drylowanych wisienek.

czwartek, 5 stycznia 2012

Pozabijamy się bez boskiej pomocy

W filmie „W ciemności”, który przed chwilą obejrzałem, mało może widać, dużo za to słychać. Lwowska gwara ekscytuje mnie nie z powodu jakiegoś sentymentalnego rewizjonizmu, ale dlatego, że pokazuje jakie było to kiedyś miasto. Mieszanką polsko-ukraińsko-żydowsko-niemiecko-ormiańsko-rosyjsko-austriacko-białoruską, jeśli nie pominąłem nikogo. I mogli sobie ludzie żyć. I stąpać po lwowskim bruku. Nabrałem się. Myślałem, że to autentyczne lwowskie plenery, bo tak zapamiętałem to miasto z 2003 roku.



Ale nie, w roli Lwowa wystąpiła Łódź i Piotrków Trybunalski. We Lwowie, jak przytomnie zauważyła małżonka, mogło nie być klimatu do kręcenia filmu, w którym Ukraińcy kolaborują z Niemcami. Pewnie zdecydowały inne względy, czysto produkcyjne.
Jest kilka momentów wartych zapamiętania. Gdy lwowski kanalarz dowiaduje się, że Matka Boska była Żydówką. I Pan Jezus też. Albo jak ma na imię ksiądz antysemita. I warto odczekać prawie 2,5 godziny, by zobaczyć końcowe napisy. Jeden z nich mówi, że Bóg nie jest nam potrzebny do nienawiści. Dajemy sobie radę sami.

niedziela, 1 stycznia 2012

Plany na Słońcu 2012

Wiem, że planowanie dziś czegokolwiek może być karkołomne, ale jakiś kalendarz na ten rok trzeba przecież sobie ułożyć. Na co liczę?


1. Pojadę w końcu do Puszczy Białowieskiej. Nie byłem nigdy w tym regionie Polski, najdalej zawędrowałem na Suwalszczyznę. Liczę, że będzie z pięć razy taniej, niż podczas ubiegłorocznego majowego urlopu w Krakowie.
2. Nie liczę, żeby Paryż był tańszy od Wiednia, a pewnie będzie droższy. Ale w końcu muszę się zmierzyć z Francją. I stanąć przy Morrisonie.
3. Festiwalowi w Dolinie Charlotty trudno będzie utrzymać ubiegłoroczny poziom artystyczny, ale gdyby pojawił się np. Neil Young, to uznam, że dali radę :)
4. Znów chyba zawitam do Reszla na ciekawy festiwal bluesowy. Impreza robiona prawie amatorsko, co nadaje jej fajnego klimatu. I ten zamek. I ludzie mnie poznają, bo tam przecież ćwierć wieku temu mieszkałem…
5. Nie opuszczę Dnia Niemena w olsztyńskim amfiteatrze, o nie.
6. Dawno nie byłem na Litwie, chyba w tym roku się wybiorę na dwa dni, zobaczyć jak się zmieniło Wilno.
7. Chciałbym przetłumaczyć około 50 piosenek. Jedna na tydzień to chyba jest realne. W tym roku udało się to z 44 utworami. Nie ociągając się zabrałem się dziś za pierwszą, ale z naprawdę wysokiej półki. „Like a Rolling Stone” zrobione w trzech czwartych. Może jutro skończę.
8. Liczę na udane koncerty w olsztyńskim amfiteatrze. Rok kryzysowy, ale miasto chyba ma ambicję zaprosić co roku kogoś wyjątkowego. Goran Bregović w ubiegłym roku to było coś.
9. Chciałbym w końcu wybrać się do nowej filharmonii. Na razie jest tak, że nie mogę załapać się na bilety na te ciekawe koncerty (czytaj: Leszek Możdżer).
10. I jest jakaś irracjonalna nadzieja, że w tym roku do Polski zawita Paul McCartney. Skoro w czerwcu był Ringo Starr, to może pora na drugiego żyjącego Beatlesa?

Z ciekawością zajrzę do tego wpisu za rok... :)