Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedno którą, bo ważny dla mnie był nie cel, nie kres, nie meta, ale sam niemal mistyczny i transcendentny akt przekroczenia granicy.
(Ryszard KAPUŚCIŃSKI, „Podróże z Herodotem”)
To nie miała być piosenka o pani Robinson. Pierwotnie w refrenie pojawiała się pani Roosevelt.
Ale gdy Mike Nichols zaprosił Paula Simona do napisania kilku utworów do swego filmu „Absolwent”, ten, zajęty ciągłym koncertowaniem i niemający czasu na tworzenie, musiał skorzystać z niedokończonej piosenki, która miała mówić o dawnych czasach, z takimi bohaterami, jak pierwsza dama Eleanor Rosevelt oraz słynny baseballista Joe DiMaggio (gracz New York Yankees w latach 1936-1951, a w 1954 roku przez kilka miesięcy mąż Marilyn Monroe). DiMaggio ocalał w tekście, ale pani Roosevelt musiała ustąpić pani Robinson, jednej z bohaterek filmu.
Nawet tak ułatwionego zadania Paul Simon nie wykonał do końca. W filmie, który miał premierę 22 listopada 1967 roku, „Mrs. Robinson” pojawia się w niedokończonych fragmentach.
Właściwe nagranie piosenki miało miejsce dopiero 2 lutego 1968 roku, a jej premiera w znanej nam postaci wielkiego przeboju na płycie „Bookends” 3 kwietnia 1968 roku. Muzyka pomogła filmowi, film pomógł piosence...
Ślad po tym, że piosenka nie była skończona, znajdziemy w pierwszej zwrotce, która nie ma słów...
Di di di di di di di di di di di Du du du du du du du du du Di di di di di di di di di di di di A teraz ty, pani Robinson Jezus kocha mocno cię, wiedz to (ło, ło, ło) Bóg z tobą jest, pani Robinson Niebo dla tych, którzy modlą się (hej, hej, hej, hej, hej, hej) Chcemy trochę więcej wiedzieć, zajrzeć do twych szaf Chcemy cię nauczyć radzić z sobą Patrz dokoła same miłe twarze tutaj masz Idź na spacer, aż poczujesz – to twój dom A teraz ty, pani Robinson Jezus kocha mocno cię, wiedz to (ło, ło, ło) Bóg z tobą jest, pani Robinson Niebo dla tych, którzy modlą się (hej, hej, hej, hej, hej, hej) Skryj to w tajnej skrytce, gdzie nie chodzi nigdy nikt Połóż do spiżarni obok ciastek To jest mały sekret, tylko Robinsonów rzecz Zwłaszcza dzieci nie powinny na to wpaść Ku ku ku czu, pani Robinson Jezus kocha mocno cię, wiedz to (ło, ło, ło) Bóg z tobą jest, pani Robinson Niebo dla tych, którzy modlą się (hej, hej, hej, hej, hej, hej) Siadasz na swej sofie i niedzielny wieczór trwa Chodzisz na wyborczy każdy wiec Śmiej się z tego, krzycz do tego, gdy masz wybrać już Jak nie spojrzeć na to i tak przegrasz znów Gdzie podział się Joe DiMaggio? Za tobą płacze ciągle tęskny lud (łu, łu, łu) Cóż rzekłaś więc, pani Robinson? Jotlin' Joe był, lecz już przepadł gdzieś (hej, hej, hej, hej, hej, hej) Olsztyn, 29.01.2017
Aneks z 9.01.2024 - utwór zaprezentowałem w radiu UWM FM w audycji Szafa z muzyką Pawła Jarząbka:
Suchar na początek. Kto to jest dyplomata? To osoba, która powie do ciebie „spierdalaj” w taki sposób, że poczujesz podniecenie na samą myśl przed czekającą cię podróżą. Kto to jest Bob Dylan? To osoba, która napisze piosenkę o tym, że kogoś nienawidzi, ale w taki sposób, że potem przyjmie ją na audiencji papież.
Mój zaprzyjaźniony konsultant muzyczny mawia czasami w reakcji na moje piosenki, że przebój nie może się opierać na samych zwrotkach, że musi być dobry refren. Boba Dylana, jak wiadomo, żadne zasady nie obowiązują, więc ma w swym dorobku wiele utworów bez jakiegokolwiek przerywnika między mniej lub bardziej monotonnie podawanymi zwrotkami. „Positively 4th Street” z wydanego 7 września 1965 roku singla jest właśnie taką piosenką – opowieść w dwunastu zwrotkach (ja ze względu na układy rymów widzę sześć, ale może się nie znam) o kimś, kto musiał Dylanowi mocno zajść za skórę...
Dylan przez tysiące koncertowych wykonań tak pozmieniał niektórym swoim piosenkom ich teksty i melodie, że dziś najbardziej oryginalnie wyglądają wykonania tribute bandów...
Moje tłumaczenie oparte oczywiście na oryginalnym wykonaniu z 1965 roku:
Skąd masz tę czelność, by zwać druhem swoim mnie
Gdy na dnie byłem, zęby swe suszyłeś
Skąd masz tę czelność, by obiecać dłoń pomocną podać też
Po prostu zawsze chcesz być z tymi na szczycie
Zarzucasz zdradę mi, wiesz dobrze – to nie tak
Jeśli cię zraniłem, pokaż rany swoje
I że masz wiary mniej, lecz miejsce jej nie tam
Nie masz co tracić, wiesz to dobrze
I wiem dlaczego wciąż obrabiasz tyłek mi
Wśród tłumu wszak byłem już, w którym żyjesz
Czy za głupca ciągle mnie masz, co kontakt łapie z kimś
Kto stara się ukryć, że czego chce sam nie wie
A kiedy widzisz mnie, nieszczerze dziwisz się
„Jak się masz?”, „Szczęścia” – mówisz, lecz fałszywie
Wiesz równie dobrze jak ja, że na wózku widzieć wolałbyś mnie
Dlaczego nie chcesz w końcu tego wykrzyczeć?
Nie czuję dobrze się, gdy widzę, jak troski trapią cię
Gdybym był złodziejem, ukradłbym je sobie
I wiem, że drażni cię, to miejsce, w którymś jest
Czy nie rozumiesz, że to nie mój problem?
Wciąż chcę, byś chociaż raz w me buty musiał wejść
A ja choć przez chwilę mógłbym być tobą
Tak, wciąż chcę, byś chociaż raz w me buty musiał wejść
Wiedziałbyś, jakie to przykre mieć ciebie przed sobą Olsztyn, 22-28.01.2017
Dziś miała mieć miejsce premiera płyty „Niepotrzebna pogodynka, żeby znać kierunek wiatru” zespołu Dylan.pl, który nieśpiesznie, od jakichś dwóch lat, przygotowuje się do wydania tego albumu z polskimi wersjami pieśni Boba Dylana w tłumaczeniach Filipa Łobodzińskiego (zapowiadana na 27 stycznia premiera przesuwa się, podobno na luty...).
Po drodze przydarzył im się oczywiście Nobel dla Dylana... Na podwójną płytę trafi 29 utworów. Filip Łobodziński zajmuje się Dylanem od wielu lat, przetłumaczył pewnie ze trzy miliardy jego piosenek, ja zaledwie dziesięć. Cztery te same, jakie znajdują się na płycie („Ballad of a Thin Man”, „Like A Rolling Stone”, „Mr. Tambourine Man” i „Subterranean Homesick Blues”). Z tej ostatniej wywodzi się zresztą tytuł albumu („Niepotrzebna pogodynka, żeby znać kierunek wiatru” w mojej wersji to: „Zbędne Pogodynki są, żebyś wiedział wieje skąd”).
Na blogu zespołu Filip publikował od kilku miesięcy przetłumaczone teksty, omawiał warsztat tłumacza i zwierzał się z rozterek związanych z próbą złapania balansu między precyzyjnym oddaniem myśli poety, a potrzebami piosenki (rym, rytm, akcenty, brzmienie słów). Jako autor prawie trzystu tłumaczeń doskonale te rozterki rozumiem... Pozwoliłem sobie zestawić jedno z moich tłumaczeń z tłumaczeniem bardziej doświadczonego i bardziej znanego kolegi. Nie wysilę się na obiektywizm, więc nie oceniam, które lepsze. Fascynuję się natomiast tym, że to samo można wyrazić na wiele sposobów. Potęga języka.
You walk into the room with your pencil in your hand W pokoju chodzisz już z ołówkiem w dłoni swej
Wchodzisz pan do pokoju, zadbałeś, by notes wziąć You see somebody naked and you say, „Who is that man?” Widzisz ktoś nagi siedzi i pytasz: „Kim jest ten człek?”
Widzisz nagą postać, pytasz: „Co to za gość?” You try so hard but you don't understand Starasz się tak, nie pojmiesz tego lecz
I choć się starasz, jesteś ogłupiały dość Just what you'll say when you get home Co masz w domu rzec, gdy wrócisz doń
Co powiesz, gdy do domu wrócisz stąd? Because something is happening here but you don't know what it is Ponieważ dzieje się tu coś, lecz ty nie wiesz wcale co
Bo coś tu jest grane, a pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
You raise up your head and you ask, „Is this where it is?” Podnosisz głowę więc i pytasz: „Czy to jest gdzie jest?”
Łeb podnosisz pan, pytasz: „Jaki to ma sens?” And somebody points to you and says „It's his” Wskazuje cię ktoś i mówi „To jego jest”
Ktoś pokazuje cię palcem, mówiąc: „O, to ten” And you say, „What's mine?” And somebody else says, „Where what is?” Mówisz więc „Moje co?”, a inny mówi: „Gdzie co jest?”
Ty pytasz: „Co ja?”, a ktoś inny: „Ale co ma sens?” And you say, „Oh my God I here all alone?” Mówisz więc „Boże mój, czy jestem tu sam wciąż?”
Wołasz: „Boże, sam tu jestem, co za los!” But something is happening and you don't know what it is Lecz przecież dzieje się tu coś, a ty nie wiesz wcale co
Ale coś jest grane i pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones ? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
You hand in your ticket and you go watch the geek Więc masz już swój bilet, dziwaka pokażą ci
Na występ cudaka z biletem w dłoni gnasz Who immediately walks up to you when he hears you speak Co natychmiast podchodzi tu, gdy słyszy, co mówisz i
Ledwie się pan odezwiesz, jesteś z nim twarzą w twarz And says, „How does it feel to be such a freak?” Pyta: „Jak to jest być świrem, być jak ty?”
On mówi: „Jesteś świrem i jak się z tym masz?” And you say, „Impossible” as he hands you a bone A ty mówisz: „Niemożliwe”, gdy podaje ci kość
Odpowiadasz: „Wykluczone”, gdy on daje ci dżoint And something is happening here but you don't know what it is I przecież dzieje się tu coś, lecz ty nie wiesz wcale co
I coś tu jest grane, lecz pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
You have many contacts Niejeden kontakt masz
Masz pan mnóstwo cynków Among the lumberjacks Wśród drwali, wielu znasz
Od znajomych troglodytów To get you facts By fakty znać
Bo na nich liczysz When somebody attacks your imagination Gdy w wyobraźnię twoją ktoś się wpieprzy
Gdy młodzi krzyczą, że nie masz racji But nobody has any respect Lecz nie szanuje nikt cię
Szacunek umarł, mimo to Anyway they already expect you Zresztą oni spodziewają się, że
Wyraźnie mówią ci, że chcą To just give a check Ty tylko sprawdzisz
Żebyś dał pan dużą kasę To tax-deductible charity organizations O ile dobroczynność twój podatek zmniejszy
Na zwalniającą z podatku dobroczynną fundację
You've been with the professors and they've all liked your looks Wśród profesorów żyłeś więc, podobał się im wygląd twój
Akademicy cię lubią za twój wygląd i bon ton With great lawyers you have discussed lepers and crooks Z prawnikami spierałeś się kto ma trąd, a kto jest zbój
Z mecenasami omawiasz przekręty, powódź i trąd You've been through all of F. Scott Fitzgerald's books Przebrnąłeś przez każdy tom, przez wszystkich książek Fitzgeralda zbiór
Ostatniego z wielkich pisarzy znasz na pamięć każdy tom You're very well read it's well known Tak dużo już wiesz, wiedzą to
Oczytany jesteś pan jak mało kto But something is happening here and you don't know what it is Lecz przecież dzieje się tu coś, a ty nie wiesz wcale co
Ale coś tu jest grane, a pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
Well, the sword swallower, he comes up to you and then he kneels Wnet połykacz mieczy zbliża się tu już, wtem klęka i
Połykacz mieczy klęka, robi krzyża znak He crosses himself and then he clicks his high heels Znak krzyża robi w mig, z obcasów strzela ci
Stuka obcasami, a widząc, żeś pan zbladł And without further notice he asks you how it feels I bez zapowiadania cię pyta, jak to jest
Bez ostrzeżenia pyta: „No i jak?” And he says, „Here is your throat back thanks for the loan” I mówi: „Zwracam ci gardło, dzięki za pożyczkę twą”
I dodaje: „Zwracam gardło, oddaję, com wziął” And you know something is happening but you don't know what it is I wszak wiesz, że dzieje się tu coś, lecz ty nie wiesz wcale co
I pan wiesz, że coś tu jest grane, lecz pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
Now you see this one-eyed midget shouting the word „Now” A jednooki karzeł drze się, że „Już czas!”
Jednooki karzeł wrzeszczy słowo „JUŻ” And you say, „For what reason?” and he says, „How?” Więc ty pytasz „Dlaczego?”, a on pyta „Jak?”
Pan pytasz: „Dlaczego?”, on na to mówi: „Cóż” And you say, „What does this mean?” and he screams back, „You're a cow! Więc pytasz „O co chodzi w tym?” Że jesteś krową, krzyczy on
Pan pytasz: „O co chodzi”, on krzyczy: „Weź się rusz, Give me some milk or else go home” „Mleka daj mi lub idź już stąd”
Ty krowo, dawaj mleka albo won” And you know something is happening but you don't know what it is I wszak wiesz, że dzieje się tu coś, ale nie wiesz wcale co
A pan wiesz, że coś tu jest grane, lecz pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
Well, you walk into the room like a camel and then you frown Więc w pokoju chodzisz już jak ten wielbłąd i marszczysz brwi
Wchodzisz pan do pokoju niczym wielbłąd i marszczysz brwi You put your eyes in your pocket and your nose on the ground Do kieszeni pchasz swoje oczy i z nosem przy ziemi tkwisz
Do kieszeni oczy odkładasz, a nos na ziemię koło drzwi There ought to be a law against you comin' around Powinno prawo wziąć przeciwko tobie front
Ustawa by się przydała, co by zabroniła ci You should be made to wear earphones I zmusić cię – słuchawki noś
Bez słuchawek samopas chodzić wciąż Because something is happening and you don't know what it is Ponieważ dzieje się tu coś, lecz ty nie wiesz wcale co
Bo coś tu jest grane i pan nie wiesz, co to jest Do you, Mister Jones? Czyż nie, panie Jones?
Prawda, panie Wąs?
Bob Dylan, 1965 Robert Zienkiewicz, 1.01-8.08.2015
Filip Łobodziński, lipiec 2014
Im dalej w las, tym więcej drzew... Zbliżając się powoli do końca tłumaczenia całej płyty „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, docieram do mniej optymistycznych warstw tego na pierwszy rzut oka i ucha beztroskiego albumu, bądź co bądź wydanego w samym środku Lata Miłości. Tytuł „Good Morning Good Morning” sugeruje, że mamy do czynienia z wesołą pioseneczką, ale czy aby na pewno?
Ale jak się wczytać między wierszami, to mamy do czynienia z sytuacją odwrotną niż w "Rejsie", w którym smutna piosenka śpiewana przez Poetę została przez Kaowca zinterpretowana jako ironicznie wesoła...
Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry, ach
Cóż zrobisz, cóż, już po nim, po, dzwoń do żony
Cóż powiesz, cóż, prócz „Co za dzień, jak tam twój syn?”
Cóż zrobisz, cóż, się lepiej rusz
Nie mam nic już co rzec, prócz „Dobrze jest”
Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry, dzień
Do pracy krok, niechętny dość, rzucić chcesz to
W drodze pod dom włóczęgę włącz, w mieście swym wciąż
Wszyscy wiedzą, że nie ma tam co robić
Wszędzie pusto jest, cisza niczym w grobie
Wszystkich widzisz dziś, jak na wpół śpią
A ty jesteś sam, na ulicy tkwiąc
Po chwili masz ochotę słać uśmiech wkoło
Więc idziesz tam, gdzie czeka twa stara szkoła
Nie widać zmian, stan taki sam
Nie mam nic już co rzec, prócz „Dobrze jest”
Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry, ach
Coś wciąż ludzi gna, to herbaty czas
W mieście koniec dnia i ciemno tak
Widzisz wszystkich ich i życia smak
Herbatę pij i z żoną graj
Ktoś bardzo chce godzinę znać, cieszy mną się
Spostrzegasz je, zaczynasz grę, chcesz wciąż więcej
Idziesz na show, czy spotkasz ją?
Nie mam nic już co rzec, prócz „Dobrze jest”
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień
Dzień dobry, dzień dobry, dzień Olsztyn, 19-21.01.2017
Dziś domknęła się piękna triada... W listopadzie Bożena Kraczkowska śpiewała swój tekst (dla mnie, o mnie i przeze mnie) i grała na gitarze, a ja akompaniowałem jej na basie, zaś dodatkiem, czyli upominkiem dla mnie, był obraz z Czesławem Niemenem autorstwa Marioli Żylińskiej-Jestadt.
W grudniu ja trzymałem gitarę, Bożena znów śpiewała, ale tym razem tekst był mój, a jego bohaterką była Mariola. Dziś sam zagrałem i (prawie) sam zaśpiewałem, a tekst powstał ku chwale Bożeny. Piosenka (przeróbka utworu „Niech żyje bal” Agnieszki Osieckiej i Seweryna Krajewskiego z repertuaru Maryli Rodowicz) to w zasadzie zestaw pytań do Wielkiej Gry z tematu „Życie i twórczość Bożeny Kraczkowskiej”. Uwaga, Stanisława Ryster czyta pytania:
Życie, Bożeno, jest dla tych, co wiedzą Z kim tańczyć, z kim palić, z kim pić... Maki i ptaki, tu sezon, skąd pieniądz? I Hipcio, i furtki, i trzy Pal, to najdłuższy papieros na przerwie Jak Żenis Żoplę, ciągle pal Zanim dziewczyna z granatem zapewni, Że żyć, żyć się da Klękajcie narody, ja wchodzę na schody Kariera, brzmi dobrze to tak Człowiek jest mały a piesek dorodny Bo żyć się da, żyć się, żyć da Bluesy, jak bluesy, wciąż dwunastotakty Nie ważne, ta strona czy ta Pisz, graj i śpiewaj, i zbieraj oklaski I żyj, żyć się da! Niech żyć się da! Bo do życia to trzeba mieć talent! Niech żyć się da! Bo te bluesy to żal jest nad żale! W dodatkach szał! Ciągle piszą i ciągle otwarte! Sto zapisz szpalt! W „Turystyce”, bo przecież dziś czwartek! Foto-estetka i tracka poetka Znienacka otwiera się nam Ciągnie ją falming (gdzie była korekta?) I rusza, bo da się, żyć da Szpila Maryla, ta polska Madonna W purpurze do gniazda co dnia Nośmy więc teczki apatii jak Jonasz, Bo raz żyć się da! Niech żyć się da! Bo do życia to trzeba mieć talent! Niech żyć się da! Bo te bluesy to żal jest nad żale! W dodatkach szał! Ciągle piszą i ciągle otwarte! Sto zapisz szpalt! W „Turystyce”, bo przecież dziś czwartek! Olsztyn, 3-6.01.2017
Piosenka była gotowa od tygodnia, oto wersja domowa:
Jednak zanim (relacja z dzisiejszych wydarzeń będzie niczym „Pulp Fiction”, czyli chrzanić chronologię...) doszło do wykonania w Qźni Muzycznych Klimatów pieśni poświęconej Bożenie, odbył się jej benefis w MOK-owskiej kamienicy Naujcka.
Sala pełna, w pierwszym rzędzie delegacja Bożenek z Dąbrówki Wielkiej. Jubilatki (spotykamy się w wigilię 55. urodzin Bożeny) jeszcze nie ma... Tzn. albo jest w gwiazdorskiej garderobie, albo walczy z samochodem. Do samochodu zaraz wrócimy. Zaczyna Cezary Makiewicz piosenką „Prawie w oczach” (słowa Bożena, muzyka Cezary).
Samochód mógł być tylko jeden... Na scenę wchodzi (chociaż powinna przecież wjechać) Bożena, łapie dźwięk H podrzucony przez Czarka i intonuje „Mercedes Benz”. W słynny numer Janis Joplin wplata fragment utworu „Poeci nie zjawiają się przypadkiem”, który dwadzieścia lat temu nagrała Edyta Geppert (to piosenka Rosjanina Igora Talkowa, z polskimi słowami Łucji Matulewicz-Gazdy i Marka Dagnana).
Spotkanie poprowadził Robert Lesiński z Radia Olsztyn.
Z głośników popłynęło kilka znanych głosów, zarejestrowanych wcześniej. Zaczęła oczywiście Maryla Rodowicz, która wspomniała o „Furtkach...”, zareklamowała swoją nową, jeszcze nienagraną, płytę, oraz złożyła publiczną obietnicę, że na kolejny album poprosi Bożenę o tekst. Potem był Marek Niedźwiecki i jego wspomnienie wizyty Bożeny w Trójce oraz przypomnienie, że na trójkowej liście przebojów gościł jej „Gość”.
I tak snuła się opowieść o życiu i twórczości Bożeny. A nawet o pracy, wspomniała Dział Dodatków, wspomniała o mnie... Nagle na scenie znalazła się, nie poznacie, Biała Mamba, czyli Iwona Pavlović, autorka rekomendacji do książki „Purpurowe Gniazdo”. Lekko zdemolowała scenariusz, intonując „Sto lat”. Pełen spontan :)
Zmiana nastroju... Pora na filozoficzną makabreskę, czyli opowiadanie „Pająk”. Do teatru przy stoliku zaproszona została olsztyńska aktorka Katarzyna Kropidłowska. Uwaga, zaczyna Mały Gnojek...
„Pająk” trafił do okazjonalnego tomiku opowiadań (każdy dostał numerowaną publikację, mnie przypadła 107), który zilustrowała Marjela Flow. A Marjela przyjechała z odległego miasta i trafiła na scenę...
Kolejny głos z puszki, tym razem o współpracy z Bożeną mówił Krzysztof Ścierański. Następnie znów zagrał Cezary Makiewicz (utwór „Ty”, który trafi na jego najnowszą płytę, oczywiście do tekstu Bożeny). Pora na najmłodszego uczestnika dzisiejszego benefisu. Wiktoria, raczej udająca tremę, niż mająca ją naprawdę, zaprezentowała wiersz o zegarkach. Bożeny, a jakżeby inaczej.
Bez przyjaciół daleko nie zajedziesz. Bożena ma ich wielu. Jedną z osób, która bardzo wspiera artystkę, jest Anna Hac. Od Ani dla Bożeny – flaming.
I ostatnie dwa głosy z oddali. Najpierw ksiądz Jacek Miszczak z Tarnowa, szef stacji radiowych RDN, w których na listach przebojów gościły utwory Bożeny („Blues na drugą stronę”, „Gość”). Zakończył przepyszną historią z kaloszem... I na finał telefonicznych życzeń Wojciech Malajkat, nieprzypadkowo z Mrągowa, więc zna Bożenę najdłużej (ale nie zdradził nam, niestety, szczegółów...).
Zakończenia benefisu były trzy. Po pierwsze Czarek Makiewicz znów zagrał „Prawie w oczach”, ale tym razem dostaliśmy karteczki z refrenem, więc mogliśmy się włączyć w wykonanie. Po drugie wwieziono tort... A po trzecie była oczywiście długa kolejka do jubilatki z życzeniami i prezentami. Od nas gustowna brosza w kształcie klucza wiolinowego z malachitem.
Jak ktoś ma wolne 81 minut, może zajrzeć na benefis, który w całości przebiegał tak:
Pół godziny później bawiliśmy się już w Qźni Muzycznych Klimatów. O mojej piosence było na początku. A co działo się poza tym? Bożena z moją pomocą wykonała „Whisky”...
... i „Annę Marię”.
A potem już samodzielnie wróciła do utworu „Poeci nie zjawiają się przypadkiem”, który dwie godziny wcześniej przywołała we fragmencie w kamienicy Naujacka. W roli pulpitu zadebiutował Czarek Makiewicz.
Ale nie tylko trzymać kartkę umie Czarek. Umie też trzymać (moją) gitarę, więc zaśpiewał nam kilka piosenek – sam, z Bożeną (m.in. „Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa”), czego już, niestety, kamera nie zarejestrowała. Zrobił też krótki quiz na rozpoznawanie filmów po wykorzystanych w nich piosenkach. Rozwiążmy ten konkurs w tym miejscu... Po pierwsze Chris Isaak i „Wicked Game”, czyli „Dzikość serca” Davida Lyncha. Po drugie Bob Dylan i „Knockin' on Heaven's Door”, czyli „Pat Garrett and Billy the Kid” Sama Peckinpaha (film znany z tego, że zawiera tę piosenkę, a nie odwrotnie). A po trzecie Simon & Garfunkel i „Mrs. Robinson”, czyli „Absolwent” Mike’a Nicholsa.
Czego jeszcze kamera nie ujęła? Kawałów o Elblągu, wiersza Asi Jobskiej poświęconego Bożenie (jakbyśmy się zgadali, Asia ewidentnie odrobiła temat „Życie i twórczość Bożeny Kraczkowskiej”), moich męczarni z piosenkami Beatlesów („Hey Jude”, „Norwegian Wood” i „You've Got to Hide Your Love Away”) oraz mojej scenicznej premiery polskiej wersji dylanowskiego bluesa „Rainy Day Women #12 & 35”.
Czy kiedyś artyści byli bardziej płodni niż obecnie? Nie, po prostu w dobie kilku milionów stacji radiowych i tyluż kanałów telewizyjnych, o YT nie wspominając, popyt przestał nadążać za podażą...
Więc dziś płytę wydaje się raz na pięć lat, całą energię koncentrując na sztuce marketingu, a nie artyzmie, podczas gdy czterdzieści-pięćdziesiąt lat temu normą była płyta raz do roku, a czasem i dwa razy w roku. Beatlesi po dwa albumy rocznie, i to genialne, wydawali seriami – 1963, 1964, 1965, 1969... Cat Stevens po opuszczeniu szpitala, gdzie w 1969 roku leczył gruźlicę, rzucił się w wir pracy twórczej i w 1970 roku wydał aż dwa albumy, a potem praktycznie co roku, aż do nagłego zakończenia kariery w 1978 roku, ukazywał się jeden krążek z nowymi piosenkami.
O ile największym przebojem z wydanej w kwietniu 1970 roku płyty „Mona Bone Jakon” była „Lady D’Arbanville”, to w przypadku albumu „Tea for the Tillerman” z listopada 1970 roku za taki należy uznać „Wild World”.
Cat Stevens gruźlicę leczył streptomycyną a nieszczęśliwą miłość do Patti D’Arbanville neutralizował piosenkami. Poświęcił jej oczywiście „Lady D’Arbanville”, w której przyrównał ukochaną do nieboszczki, oraz właśnie „Wild World”, gdzie ostrzega ją przed konsekwencjami oddalenia się od niego... No i słusznie ostrzegał – Patti D’Arbanville miała trzech mężów oraz jednego niemęża, czyli Dona Johnsona (tak, tego z Miami).
Teraz, gdy nie mam przez ciebie już nic
Mówisz, że chcesz już od nowa żyć
I kiedy znikasz, me serce krwawi
Mała, to rani
Lecz jeśli chcesz odejść, trzymaj się
Niejedną pewnie nosisz piękną rzecz
Lecz wiele z nich kiedyś się stanie złe
O, mała, mała, w dzikim świecie
Za sam uśmiech twój ciężko będzie trwać
O, mała, mała, w dzikim świecie
Na zawsze w mych myślach jak dziecko będziesz tak
Wiesz, przyglądałem się całego świata złu
I to łamie mi serce na pół
Bo nie chcę nigdy cię widzieć smutnej
Ani niegrzecznej
Lecz jeśli chcesz odejść, trzymaj się
Na pewno wiele osób polubi cię
Lecz ciągle uważaj na to wszystko, co jest tam złe
O, mała, mała, w dzikim świecie
Za sam uśmiech twój ciężko będzie trwać
O, mała, mała, w dzikim świecie
Na zawsze w mych myślach jak dziecko będziesz tak
Tak kocham ciebie
Lecz jeśli chcesz odejść, trzymaj się
Na pewno wiele osób polubi cię
Lecz ciągle uważaj na to wszystko, co jest tam złe
O, mała, mała, w dzikim świecie
Za sam uśmiech twój ciężko będzie trwać
O, mała, mała, w dzikim świecie
Na zawsze w mych myślach jak dziecko będziesz tak Olsztyn, 11-13.01.2017
To jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy, utworów Beatlesów, którego treść poznałem tak dobrze po polsku. To było w „Płomyku”, zapewne w 1981 roku – kolorowa, psychodeliczna rozkładówka z angielskim i polskim tekstem „Within You Without You”.
Tak wygląda ta ciekawostka:
I tłumaczenie nieznanego mi autorstwa:
Mam inne ciekawostki... Np. zdjęcia z wystawy w amsterdamskim Troppenmuseum (Muzeum Tropiku), którą odwiedziłem dwa lata temu. W części azjatyckiej jest sala poświęcona wpływom kultury hinduskiej na europejską.
Ten wpływ znajdziemy w setkach płyt wydanych na przełomie lat 60. i 70. Inspiracje z Półwyspu Indyjskiego czerpali wszyscy, włącznie z jazzmanami, a Beatlesi byli oczywiście jednymi z pierwszych. Mieli zresztą tyle różnorodnych inspiracji, że nie ograniczali się do tej jednej, więc bezpośrednie odniesienia do muzyki hinduskiej znajdziemy, o ile dobrze pamiętam, tylko w czterech utworach. Ten na „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” jest najsłynniejszy.
George Harrison sięgnął nie tylko po hinduską muzykę i instrumentarium...
...ale i po filozofię (zdarzało się to też Lennonowi, ale ostatecznie poszedł jednak inną drogą, choć też ku miłości).
Wspomagając się zapamiętanym sprzed lat płomykowym tekstem, tak sobie to tłumaczę (i deklamuję z zacięciem wyniesionym z kółka recytatorskiego).
Mówiliśmy – o tym, co dzieli wszystkich wciąż I o ludziach – schowanych za tą ścianą, co Jest iluzją, prawdy nie ma tu – Wtem zbyt późno jest, gdy czas kończy się Mówiliśmy – miłością można dzielić się Gdy ją mamy, nie chcemy oddać nigdy jej Miłość to, miłość to coś, co zbawi świat Czy to wiedzą już? Sprawę sobie zdaj – to wszystko w tobie jest Nikt nie zmieni inny cię Ujrzysz sam, że jesteś w sumie mały tak A życie trwa w tobie i za tobą Mówiliśmy – ogarnia naszą miłość chłód I o ludziach – zgarnęli świat, lecz są bez dusz Oni nie widzą nic Jesteś jednym z nich? Gdy za siebie spojrzysz więc Odkryjesz, że spokój jaźni czeka cię Przyjdzie czas, zobaczysz także ty Jedność w nas, a życie trwa w tobie i za tobą Olsztyn, 2-10.01.2017
Kącik rękopisów, czyli w dawnych czasach przepisałem sobie to tłumaczenie z „Płomyka”:
Mówisz Los Angeles, myślisz Hollywood... Tę piosenkę, zamykającą pierwszą stronę płyty „Aladdin Sane” z 1973 roku, David Bowie napisał właśnie w Los Angeles. Bohaterem piosenki jest pięćdziesięcioletni gwiazdor filmowy, który spotyka się z... A co ja będę opowiadał, niech artysta przemówi swoimi słowami. Tzn. moimi, bo przetłumaczonymi.
Z Hollywoodu na tych kilka wpadłem tu lat
Najlepsza z ostatnich istnych gwiazd, jakie tam znasz
Tak sztywny od legend tych filmów, co me
Zapomnij, żem stary, płacę ci, więc w czym rzecz?
Grzesz, mała, grzesz, pokaż to mi
Bierz, mała, bierz, czy coś znów czujesz dziś?
Ssiesz, mała, ssiesz, w dół głowę schyl
Lecz zanim zaczniesz, wyznaj, żem już martwy tu był
Okazję chwytasz w lot, leżysz w Sunset and Vine
Lecz od kiedy cię zapiął, za jeżozwierza cię ma
Sprzedałaś mi bajki za mój pokaźny czek
Lecz na tym się przejedziesz, wezmę tylko twój seks
Grzesz, mała, grzesz, pokaż to mi
Bierz, mała, bierz, czy coś znów czujesz dziś?
Ssiesz, mała, ssiesz, w dół głowę schyl
Lecz zanim zaczniesz, wyznaj, żem już martwy tu był Olsztyn, 8-9.01.2017
Pięćdziesięcioletni, w domyśle – starzejący się, gwiazdor filmowy? Gorszej piosenki na pierwsze tłumaczenie w tym (!) roku nie mogłem znaleźć :)
Słuchamy Trójkowego Topu Wszech Czasów już jedenastą czy dwunastą godzinę, a Żona znienacka w okolicy pierwszej piątki pyta: „A ty którą piosenkę dałbyś na pierwszym miejscu?”. Uratować mnie mogło tylko odbicie piłeczki... „A Ty?”
Za bardzo kocham te wszystkie (no, prawie wszystkie) piosenki, by je szeregować. Ale nie odmówię sobie noworocznej przyjemności spojrzenia na listę przed chwilą zakończonego Topu z punktu widzenia moich tłumaczeń. W pierwszej setce aż 33 piosenki są na liście moich swobodnych tłumaczeń, w tym w pierwszej dziesiątce aż siedem.
1. Queen – Bohemian Rhapsody
Ok, podejmę się tłumaczenia, jeśli ktoś obieca, że zaśpiewa po polsku, włącznie z częścią operową. Czyli nie przetłumaczę...
5. Pink Floyd – Wish You Were Here
W ciągu ostatnich 2,5 roku wysłuchałem tego utworu na żywo kilkanaście razy... Wybieram wersję z Ostródy:
6. John Lennon – Imagine
Nie odważyłem się jeszcze nagrać, choć tłumaczenie gotowe jest od ponad pięciu lat.
7. Deep Purple – Child In Time
O nie, tego chyba nigdy nie nagram. Szkoda, że nie usłyszę tego w czasie majowego koncertu Deep Purple, bo już od dawna Ian Gillan nie decyduje się na wymagające krzyku wykonanie.
8. Archive – Again
Wolę tłumaczyć prawdziwych Pink Floydów, ale chylę głowę przed udaną piosenką.
9. King Crimson – Epitaph
Czy mogłem podejrzewać 37 lat temu, gdy poznałem King Crimson, że ten utwór usłyszę na żywo w oryginalnym (no, prawie oryginalnym, bo przecież bez głosu Grega Lake’a) wykonaniu? I że przetłumaczę i wykonam ten utwór...
11. Nirvana – Smells Like Teen Spirit
Raczej nie podejmę się.
12. Led Zeppelin – Kashmir
Może i bym przetłumaczył, ale kto to zaśpiewa?
13. Guns N' Roses – November Rain
Aż takim fanem nie jestem...
14. Obywatel G.C. – Nie pytaj o Polskę
Utwór po polsku, ale niektórym należałoby go chyba przetłumaczyć...
15. Czesław Niemen – Dziwny jest ten świat
Jak wyżej – polska piosenka, ale niektórym należałoby ją przetłumaczyć... Słuchałem jej na żywo w trzech wykonaniach. To chyba przekonuje mnie najbardziej:
16. Black Sabbath – Paranoid
Aż kusi, żeby przetłumaczyć, ale najpierw poćwiczę tempo i rytm na gitarze.
17. Pink Floyd – Shine On You Crazy Diamond
Na żywo dane mi było usłyszeć w wykonaniu Davida Gilmoura. No i oczywiście mam w głowie kilkanaście koncertowych wersji Spare Bricks (i Tales of Pink Floyd). Udało się mi też nagrać własną:
18. Pink Floyd – High Hopes
Jak już kiedyś wyznałem – nie mam serca do piosenek Pink Floydów z lat 90.
19. Prince – Purple Rain
Przepraszam, ale nie kręci mnie.
20. Perfect – Autobiografia
Ze trzy razy słuchałem na żywo... Dziś taka refleksja – a gdybym był Anglikiem i tłumaczył na język Szekspira, co bym właściwie zrozumiał z tekstu Bogdana Olewicza? Jak bym zinterpretował martenowski piec?
21. The Eagles – Hotel California
Jedno z moich ulubionych tłumaczeń (decydujące znaczenie ma fakt, że podoba się Żonie). No i można powiedzieć, że w moim stałym repertuarze koncertowym.
22. Pink Floyd – Comfortably Numb
Słuchałem w wykonaniu Davida Gilmoura, słuchałem Spare Bricks, słuchałem Tales of Pink Floyd, nagrałem własną wersję (spróbuję zagrać na następnym swoim występie):
23. Deep Purple – Smoke on the Water
Jeśli w autobusie zadzwoni komórka i rozlegnie się „tam-tam-tam, tam-tam-tam-tam”, to znaczy, że jedzie moja Żona... Nie ma co tłumaczyć.
24. Pink Floyd – Hey You
Pierwsze z moich tłumaczeń, które doczekało się profesjonalnego wykonania:
25. The Animals – House of the Rising Sun
Nie tylko przetłumaczyłem, ale trzykrotnie słuchałem, jak Eric Burdon wykonuje ten największy przebój lat 60., a nawet raz mu akompaniowałem:
26. Marillion – Kayleigh
Nie załapałem się na fascynację ani Tolkienem, ani grupą Marillion.
27. Dżem – List do M.
Może tłumaczenie z polskiego na polski przydałoby się temu facetowi, który w latach 90. zadzwonił do Trójki i twierdził, że radio lansuje ateizm, bo usłyszał fragment „(...) nie ma Boga, nie ma nie! Nie ma Boga, nie”. Przegapił biedak początek frazy: „Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że...”
28. The Beatles – Yesterday
Miałem to szczęście, że usłyszałem piosenkę w autorskim wykonaniu, niecały rok po swoim tłumaczeniu.
48. Depeche Mode – Enjoy the Silence
Zostawiam znawcom i fanom.
49. Kult – Arahja
Tytuł zdałoby się przetłumaczyć...
50. Led Zeppelin – Whole Lotta Love
Mam jakieś wstępne wersje tłumaczenia i ćwiczebną wersję nagrania, uczynioną na chwilę przed wyjazdem na koncert Roberta Planta:
51. Deep Purple – Perfect Strangers
Może do zajęcia się tym utworem przekona mnie majowy koncert, na który wybieram się do Łodzi.
52. Louis Armstrong – What a Wonderful World
Jak się zestarzeję...
53. The Rolling Stones – Angie
Niestety, Stonesi nie wykonali tego utworu na chorzowskim koncercie w 1998 roku, na którym dane było mi być. Więc tylko moja wersja:
54. Dire Straits – Money For Nothing
Do tłumaczenia zniechęca mnie konieczność ćwiczenia otwierającego piosenkę riffu.
55. The Doors – The End
Tłumaczenie jest, ale nagrania raczej nie będzie.
56. Marek Grechuta – Dni, których nie znamy
Przypomniał mi się koncert Grechuty w Kortowie w 1989 roku...
57. TSA – 51
Przypomniał mi się koncert TSA w Dolinie Charlotty w 2011 roku...
58. Pink Floyd – Time
Miałem okazję posłuchać wersji Davida Gilmoura, Spare Bricks, Tales of Pink Floyd. Miałem okazję zaśpiewać po polsku, ale jest też wersja Agnieszka i Pawła z ostródzkiego hotelu:
59. Bruce Springsteen – Streets Of Philadelphia
Zbyt amerykańskie...
60. Bob Dylan – Knockin' On Heaven's Door
Jest już kilka polskich wersji, nie będę się pchał.
61. Metallica – Master of Puppets
Za szybko.
62. Chłopcy z Placu Broni – Kocham Wolność
I love freedom, może być?
63. Sting – Englishman In New York
Czemu ja nie ekscytuję się Stingiem?
64. Iggy Pop – The Passenger
Jest dobra polska wersja, odpuszczam.
76. Queen – Innuendo
Już przecież mówiłem, że tylko do „Jazz” i ani płyty dalej.
77. Eric Clapton – Layla (Unplugged)
Może kiedyś...
78. Joy Division – Love Will Tear Us Apart
Tekstem tego utworu interesowałem się już w 1984 roku... A nagrać trzeba będzie jeszcze raz:
79. Metallica – Enter Sandman
Może kiedyś przetłumaczę. Widziałem oczywiście na żywo na Bemowie, ale mam też własną instrumentalną próbkę akustyczną:
80. Scorpions – Wind Of Change
Ostatnia dobra płyta Scorpionsów to „Blackout”...
81. Leonard Cohen – Dance Me to the End of Love
Sprawę załatwił już Maciej Z.
82. The Beatles – Let It Be
To była pierwsza w ogóle piosenka, którą chciałem przetłumaczyć. Był rok 1981... Nic z tego nie wyszło, wróciłem do sprawy po ponad trzydziestu latach:
Mam zresztą dwie wersje tekstowe, jedna gorsza od drugiej:
83. David Bowie – Let's Dance
Dziękuję, nie tańczę. Ale widziałem fajną wersję Sikora:
84. Budka Suflera – Jolka, Jolka
Gdy to usłyszałem w premierowym wykonaniu, to myślałem, że to śpiewa... Niemen.
85. Myslovitz – Długość dźwięku samotności
Wystarczy, że nazwa miasta jest przetłumaczona.
86. The Police – Roxanne
Kiedyś to zrobię.
87. Sting – Fragile
Nie jestem aż tak delikatny.
88. Peter Gabriel & Kate Bush – Don't Give Up
Poddaję się.
89. Pink Floyd – Money
I znów to samo – miałem okazję posłuchać Davida Gilmoura, Spare Bricks, Tales of Pink Floyd. Moja wersja jest z gatunku tragicznych, jeszcze popracuję kiedyś nad nią:
90. Bob Marley – No Woman No Cry
Reggae mnie nie jara, że tak powiem...
91. Phil Collins – In The Air Tonight
Spróbuję kiedyś.
92. Europe – The Final Countdown
I cóż, że ze Szwecji?
93. Kazik – 12 groszy
W pewnym sensie przetłumaczyłem tę piosenkę:
94. Depeche Mode – Personal Jesus
Rozważam, chociaż skłania mnie ku temu wersja Johny’ego Casha.
95. Guns N' Roses – Don't Cry
Przetłumaczone i czeka na nagranie.
96. Iron Maiden – Fear Of The Dark
Boję się tego utworu.
97. Pearl Jam – Jeremy
Żona byłaby wniebowzięta, może kiedyś się za to wezmę.
98. Nirvana – Come As You Are
Wstęp umiem zagrać, więc może...
99. Kult – Do Ani
Może napisać „Do Ani-ty”?
100. Czesław Niemen – Sen o Warszawie
Wystarczy, że jest wersja francuska.
Czy miniony właśnie kilka godzin temu rok był dla mnie (dla nas) przełomowy, to się jeszcze okaże, ale na pewno dostarczył wielu wrażeń. Czy dobrze je rok temu zaplanowałem? Sprawdźmy...
1. Urlop zagraniczny na powrót w jedynie słusznym wrześniu. Miejsce i czas musi uwzględnić to, że mam już kupione bilety na koncert King Crimson w Zabrzu. TAK
Kupione w grudniu 2015 roku bilety na koncert King Crimson, który miał odbyć się 17 września 2016 roku w Zabrzu, to przejaw poważnego optymizmu. Już choćby przez wzgląd na zaawansowany wiek Roberta Frippa. Kostucha w 2016 roku sięgała na tę półkę nader często i musimy się pogodzić z faktem, że rockowi idole z pokolenia, które można by nazwać Kolumbowie Rocznik 40, będą odchodzić coraz częściej... A potem coraz rzadziej, aż za 20-30 lat umrze ostatni z nich. Optymizm optymizmem, koncert koncertem, ale na urlop we wrześniu trzeba było gdzieś pojechać. Po przejrzeniu listy połączeń z podkrakowskich Balic (raptem sto kilometrów od Zabrza) padło na Barcelonę.
2. A zatem majówka znów w Polsce. Mam ochotę zaszyć się na jakimś zadupiu... TAK
Lublin by się obraził, gdyby się okazało, że wystąpił w roli zadupia. Nie, to nie był urlop w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc. Choć na lubelskim zamku jest przecież odcisk czarciej łapy...
3. Chciałbym zorganizować własny kameralny występ. TAK
Miałem zupełnie inny plan (występ w grudniu), ale doszło do aż dwóch koncertów z własnymi i tłumaczonymi piosenkami – jednego we wrześniu, drugiego w listopadzie.
4. Myślę, że wpadnę do Skandynawii. TAK
Wpadłem na krótko, w zasadzie to było jakieś 12 godzin w Karlskronie. Teren rozpoznany, jeszcze się wybiorę na drugą stronę Bałtyku. Tylko jeszcze nie wiem czy od zachodu, od wschodu (hm...), czy znów centralnie przez morze.
5. We wrześniu kolejna szarpiowska impreza i zaawansowane przygotowania do zlotu 2017. TAK
To znaczy kolejny Zlot Przyjaciół 2 OMDH „Szarpie” się odbył. I znów sukces. Co do przygotowań do Wielkiego Zlotu Hufca 2017, to musiałbym tu postawić spory minus czy raczej znak zapytania, bo pojawiły się pewne wątpliwości, ale po pierwsze sztab organizacyjny jest na zaplanowanym etapie przygotowań, a po drugie pożyjemy, zobaczymy...
6. Przetłumaczenie 35 piosenek. NIE
W połowie roku myślałem, że będzie znacznie gorzej i odciągany od tłumaczeń setkami innych rzeczy dociągnę ledwie do 20. Skończyło się na 31 przetłumaczonych piosenkach, czyli realizacji na poziomie 89 proc. W swojej prywatnej teorii zarządzania uważam, że cele zrealizowane na poziomie między 90 a 110 procent były dobrze postawione. Więc kusiło mnie, żeby dać sobie TAK, ale jednak NIE...
7. Dokończenie projektu, którym uczczę 1050-lecie naszej państwowości. NIE
Suche NIE nie oddaje faktu, że projekt jest ogromny, a sfinalizowałem go w tym roku w 6/13 jeśli chodzi o liczbę utworów, czyli 46 proc., a nawet w 56 proc. jeśli uwzględnić liczbę wersów (592 z założonych 1050).
8. Powiem krótko i szybko, żeby mniej bolało – remont. NIE
Nie zabolało, bo nic się nie wydarzyło. Jeszcze da się mieszkać...
9. Światowe koncerty – na pewno King Crimson i David Gilmour oraz może coś jeszcze. TAK
„Coś jeszcze” się nie wydarzyło, ale właśnie dokładnie te dwa koncerty padły moim łupem. Gdybym miał wybrać tylko jeden z nich, to jednak King Crimson (sorry, przyjaciele ze Spare Bricks). Może dlatego, że warunki odbioru muzyki w zabrzańskim Domu Pieśni i Tańca były wielokroć bardziej komfortowe niż te na wrocławskim rynku? Człowiek po prostu podjechał taksówką, wszedł na klimatyzowaną salę, znalazł swoje numerowane miejsce blisko sceny, wysłuchał w skupieniu każdego (!) precyzyjnego dźwięku, poklaskał i wrócił taksówką do hotelu. Tylko nie mówcie, że się starzeję...
10. Zaczerpnięcie pełną garścią z Olsztyńskiego Lata Artystycznego (pod nowym kierownictwem). NIE
Ale nie z mojej winy. Po prostu nie było z czego czerpać... Zresztą trudno tu mówić o czyjejś winie – oferta artystyczna po prostu albo nie przypadała mi do gustu, albo była już przeze mnie kiedyś eksplorowana. W efekcie skorzystałem tylko z dwóch propozycji – jednej bardziej z przyczyn towarzyskich, drugiej dla spodziewanych dreszczy wynikających ze spotkania z legendą.
A zatem realizacja planów na poziomie 60 proc. (z uwzględnieniem wahania przy pozycji 6. dałbym sobie nawet 70 proc.), więc całkiem nieźle w porównaniu z 40 proc., jakie osiągałem w poprzednich dwóch latach. I zupełnie całkiem nieźle, jeśli uwzględnić, jak bardzo wywróciło się do góry moje życie w 2016 roku. Z powodu tych poważnych zmian w moim życiu zawodowym, plany na 2017 rok trudniej mi układać niż w poprzednich latach, ale zaryzykuję... (żeby było jasne – w planowaniu pomijam sprawy zawodowe).
1. Wrześniowy urlop zagraniczny. Waham się między kierunkiem południowym a północnym oraz między jakimś zagranicznym zadupiem a wielkim światem.
2. Kilka wypadów weekendowych w Polsce.
3. Kontynuowanie publicznych występów.
4. Zlot 2017.
5. Przetłumaczenie 35 piosenek.
6. Kontynuowanie projektu z okazji 1050-lecia państwowości, co najmniej dwie piosenki.
7. Zmiany lokalowe, cokolwiek by to znaczyło.
8. Koncert Deep Purple w Łodzi i co najmniej jeszcze jeden koncert światowej gwiazdy, może ponownie wizyta w Dolinie Charlotty?