Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedno którą, bo ważny dla mnie był nie cel, nie kres, nie meta, ale sam niemal mistyczny i transcendentny akt przekroczenia granicy.
(Ryszard KAPUŚCIŃSKI, „Podróże z Herodotem”)
Tym razem spotkaliśmy się z bardzo ważnej okazji. Bo czasem się bawimy, a czasem robimy coś na poważnie. Tym razem bardzo poważnie, bo Ania potrzebuje 120 tys. złotych, by mieć szansę na dalsze życie w zdrowiu dla siebie i swego syna. Dziś zebraliśmy 10 015,89 zł. Dziękujemy w imieniu Ani.
Floydowskie przedsięwzięcia w olsztyńskim planetarium to już cała historia. Poczesne miejsce zajmuje w nich Spare Bricks, który dwa lata temu dał tu cztery fantastyczne występy w ciągu dwóch dni. Dziś piąty raz w planetarium, a szósty raz w Olsztynie.
Na finał była licytacja, którą poprowadził Mariusz Korpoliński. Samą swoją obecnością podbił stawki o 100 procent... Jako jeden z pierwszych odważnych mam pytanie – czy ktoś chce iść na masaż?
Relacja krótka, bo koncert krótki.
Z Michałem i Jackiem widzimy się w we wrześniu (ale to całkiem inna historia). A ja z całym zespołem planuję znów stanąć twarzą w twarz w grudniu w Krakowie.
Na Spotkaniach Zamkowych nie byłem sześć lat, a Marka Dyjaka podglądałem (to chyba najlepsze słowo) trzy lata temu. Dziś miałem dwa w jednym, czyli Dyjaka na zamku.
Na Śpiewajmy Poezję nie chodzę z litości. Nie, nie dla wykonawców, ale dla publiczności. Bo co pójdę, to pada... Nie inaczej było w tym roku. Przepraszam, musiałem przyjść, bo był Dyjak, najszczerszy polski artysta estradowy. Tu się zgadzam z Jackiem, wielkim jego fanem, który też dziś stanął na dziedzińcu olsztyńskiego zamku, by podziwiać swego faworyta (a jutro w zupełnie odwrotnej roli pojawi się w olsztyńskim planetarium).
Koncert prowadził Bogusław Sobczuk, może już nie tak dobitnie akcentujący słowa, jak przed laty, ale ciągle niepozwalający oderwać uszu od tego, co mówi. To są coś więcej niż tylko zapowiedzi.
Do występującej przed gwiazdą wieczoru młodzieżą konkursową mam ambiwalentny stosunek. Owszem, czasem drażnią mnie te wytrzeszczone oczy i czarne stroje, ale mam szacunek dla każdego przejawu twórczości, no i sam bym wyszedł na taką scenę powytrzeszczać oczy. Podmiotów konkursowych było dziś osiemnaście. Niektórych artystów zapamiętałem, a niektórych nie...
Trudno nie zapamiętać pierwszego, więc nie mówcie, że pierwsi mają przerąbane. Zespół Cztery Pory Miłowania z Wejherowa (Michał Miotke, Małgorzata Grabowska, Patryk Wendrowski i Patryk Zajk) w piosence, że życie coś tam coś tam...
Klaudia Szarowska z Sieradza. Szpicbródka znów się chyba zakocha...
Karolina Świętochowska z Sokołowa Podlaskiego.
Angelika Stosio z Marek.
Grzegorz Paczkowski z Warszawy. Jeden z trzech facetów, którzy dziś zaśpiewali. Nie licząc Dyjaka.
Żona nawet zdecydowała się uchwycić tę chwilę, licząc na przeżycia jak z 2003 roku, gdy zobaczyliśmy Piotra Roguckiego. Ją pytajcie, czy się zawiodła, czy nie...
Gabriela Kundziewicz z Wasilkowa. Dostrzeżona już na ubiegłorocznym festiwalu. Jedyna dziś dziewczyna z gitarą. Ale nie jedyna instrumentalistka. Piosenka napisana chyba na odreagowanie sytuacji damsko-męskiej...
Matylda Staneyko z Olsztyna. Z przyczyn oczywistych drugie większe brawa dzisiejszego wieczora (pierwsze były dla Marty).
Nastia Smirnova z Linowa koło Świecia nad Osą, studentka biznesowej filologii rosyjskiej, z akompaniamentem Zbigniewa Poliszuka. Od tego momentu brawa osłabły, co nie ma związku z poziomem artystycznym, utrzymującym się przeważnie na jednakowym poziomie. Po prostu zaczął padać deszcz, w związku z czym naszły mnie refleksje ksenofobiczne, извините.
Weronika Sydow z Gdyni. Dziewczyna za fortepianem.
Marika Klarman.
Alicja Juszkiewicz z Olsztyna, choć już nie z Olsztyna od dawna. Jestem nieobiektywny, bo 21 lat temu akompaniowałem tej bardzo nieletniej wówczas artystce na rozstrojonej enerdowskiej gitarze. Zdjęcia z tego wydarzenia jeszcze nie wyciągnę, poczekam na Oscara...
Łukasz Jędrys, trzeci i ostatni dziś artysta związany z Olsztynem. To nie pierwszy jego raz na Spotkaniach Zamkowych. Niedawno ukradli mu gitarę, ale nie sądzę, by miało to wpływ na jego występ. O, przestało padać.
Natalia Zaręba z Wólki Kozodawskiej.
Dorota Kuziela z Gdańska. Śpiewać i grać jednocześnie na skrzypcach to nie jest spotykane połączenie. Ja kiedyś grałem jednocześnie na gitarze i jakiejś trąbce, ale nie mówmy o artystycznych dewiacjach.
Izabela Szafrańska i Paweł Sokołowski z Białegostoku. Będąc trochę już zmęczonym może początkowo nie doceniłem orientalno-podlaskiego klimatu tej piosenki, ale, jak już pisałem, ufam jury...
Jutro drugi koncert konkursowy (nie będę, bo będę gdzie indziej), a teraz pora na Marka Dyjaka. Pisać o jego występach, to jak tańczyć o architekturze, że podeprę się Frankiem Zappą. Raz już pisałem, wystarczy. Zauważę tylko, że interpretacje piosenek Mirosława Czyżykiewicza w niczym nie ustępują wykonaniom oryginalnym, a pod pewnymi względami (tylko jakimi?) nawet je przewyższają. „Pierwszy śnieg” to płyta, którą trzeba mieć.
Co do tekstów, to Marek Dyjak podpierał się kartkami, ale go to w końcu samego zirytowało, bo nie wiedział, czy ma śpiewać z głowy, czy z pulpitu. I ilu właściwie Dyjaków jest na scenie. Rozdwojeniu jaźni zapobiegło zrzucenie tekstowej partytury...
Dyjakowi towarzyszył skład prawie identyczny jak trzy lata temu, gdy pojawił się kilkadziesiąt metrów stąd, w zamkowej fosie. Więc przede wszystkim Jerzy Małek na trąbce. Ćwierć klimatu robił on, pół bohater wieczoru, a pozostałe ćwierć reszta zespołu (no mówiłem, że Zappa miał rację...).
Marek Tarnowski – pianino, akordeon.
Michał Jaros – kontrabas.
No i Mateusz Modrzejewski, dzikie zwierzę za perkusją.
W kąciku filmowym polecam „Rebekę”...
...oraz „W samą porę”.
Do zobaczenia, może już nie na zamku. Chociaż przecież tak naprawdę miejsce nie ma znaczenia.
Woodstock? OK, ale nie zapominajmy o Monterey Pop Festival, który rozpoczął się dokładnie 50 lat temu… Jeden z kamieni milowych Lata Miłości, które, jak to w Kalifornii, rozpoczęło się już 14 stycznia 1967. Razem z festiwalem w Woodstock tworzą klamrę, która spina dwa najbardziej szalone lata w historii muzyki rockowej. I symboliczny most - jeden festiwal odbył się na zachodnim, a drugi na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.
Z występujących w Monterey artystów widziałem na żywo tylko Erika Burdona i to trzy razy (owszem, był tam jako Eric Burdon & The Animals, ale w Animalsach, których widziałem w 2014 roku nie było żadnego członka występującego 16 czerwca 1967 roku w Monterey).
Sporo za to przetłumaczyłem. Monterey nie dorobił się opracowania pełnej historycznej setlisty, znane są tylko większe jej fragmenty:
16 czerwca 1967 The Association
Enter The Young
Along Comes Mary
Windy
The Paupers
Magic People
Think I Care
Tudor Impressions
Simple Deed
Let Me Be
Dr. Feelgood/Bass Solo/Dr. Feelgood
Lou Rawls
Love Is A Hurtin' Thing
Dead End Street Tobacco Road
On A Clear Day You Can See Forever
Autumn Leaves
Beverley (Kutner)
Sweet Joy
Sweet Honesty
Picking Up the Sunshine
Johnny Rivers
Help Me, Rhonda
Memphis, Tennessee
Mountain of Love
Midnight Special
Do What You Gotta Do
Tunesmith
Baby I Need Your Loving
Poor Side of Town
Secret Agent Man Help!
Eric Burdon & The Animals
San Franciscan Nights
Gin House Blues
Hey Gyp Paint It Black
Simon and Garfunkel
Homeward Bound
At The Zoo
The 59th Street Bridge Song (Feelin' Groovy)
For Emily, Whenever I May Find Her The Sound of Silence
Benedictus
Punky's Dilemma
17 czerwca 1967 Canned Heat
Rollin' And Tumblin'
Dust My Broom
Bullfrog Blues
Big Brother and the Holding Company
Down on Me
Combination of the Two
Harry
Roadblock
Ball 'n' Chain
Al Kooper
I Can't Keep from Cryin' Sometimes
Wake Me, Shake Me
The Butterfield Blues Band
Look Over Yonders Wall
Mystery Train
Born In Chicago
Double Trouble
Mary Ann
Droppin' Out
One More Heartache
Driftin' Blues
Quicksilver Messenger Service
Dino's Song (All I Ever Wanted to Do)
If You Live
Acapulco Gold and Silver
Too Long
Who Do You Love?
Steve Miller Band
Living in the USA
Mercury Blues
The Electric Flag
Groovin' Is Easy
Over-Lovin' You
The Night Time Is the Right Time
Wine
Moby Grape
Indifference
Mr. Blues
Sitting By the Window
Omaha
Fall On You
Hugh Masekela
Here, There And Everywhere
Society's Child
Bajabula Bonke (Healing Song)
The Byrds
Renaissance Fair
Have You Seen Her Face Hey Joe
He Was a Friend of Mine
Lady Friend
Chimes of Freedom
I Know My Rider
So You Want to Be a Rock 'n' Roll Star
Laura Nyro
Wedding Bell Blues
Poverty Train
Eli's Coming
Jefferson Airplane
Somebody to Love
The Other Side of This Life White Rabbit
High Flying Bird
Today
She Has Funny Cars
Young Girl Sunday Blues
The Ballad of You and Me and Pooneil
Booker T. & the M.G.s
Booker Loo
Hip Hug-Her
Philly Dog
Green Onions
Wygląda na to, a notatki mam solidne, że na zobowiązaniu instruktorskim nie byłem już cztery lata... O ile pamiętam, stawialiśmy wówczas na konia. Tylko ktoś mu nogę podstawił, temu koniu. Ale to już historia. Historią jest już również dzisiejsze zobowiązanie instruktorskie. Tym razem w Gietrzwałdzie, tym razem Druhna Paulina.
Miejsce akcji niebanalne. W pobliżu Drogi Krzyżowej przy Sanktuarium Maryjnym w Gietrzwałdzie. Pochylonych nad przygotowaniami do uroczystości mijają nas pielgrzymi. Po kilkunastu minutach, gdy już się ściemniło, przechodzą obok zakonnice, lekko zaniepokojone, czy aby nie dzieją się tu niecne rzeczy. Światło wszak może być dobre, ale może być też złe... Nasze światło dobre jest. W jego blasku w szeregi instruktorów ZHP wstąpiła dziś Druhna Paulina. Gratulujemy!
Pamiątkowym zdjęciom z bohaterką wieczoru nie było końca...
Gdzieś dwa lata temu uświadomiłem sobie, że skoro już mam przetłumaczonych kilka piosenek z „Sierżanta Pieprza”, to warto uczcić pięćdziesiątą rocznicę ukazania się tego albumu kompletem tłumaczeń i osobistych wykonań.
Tak oto dziś, dokładnie w półwiecze (choć w zasadzie 1 czerwca to data umowna, bo chyba taka była planowana, a faktyczna data premiery to 26 maja 1967) „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, cała najważniejsza płyta Beatlesów po polsku. Płyta została nagrana, a jakże!, z niewielką pomocą przyjaciół – w jednym z utworów pojawia się Cypek.
Przyglądam się po raz tysięczny okładce płyty i liście postaci na niej umieszczonych... Jedną z nich widziałem na koncercie (czyli Boba Dylana), jedną z nich „odwiedziłem” w miejscu jej kremacji (czyli Gandhiego), a jedną po prostu stając przy grobie (Oscar Wilde).
Kącik Tomasza Beksińskiego. Wielka tajemnica wampira...
Oficjalny miesięcznik Beatlesów 06/1967 poświęcony był oczywiście prawie w całości płycie. Znaleźć tam można było m.in. zdjęcie z robienia okładkowego zdjęcia: