sobota, 29 czerwca 2019

Woodstock, Fogerty i inne oferty

To była nasza piąta muzyczna wizyta w Dolinie Charlotty i mógłbym napisać, że jedna z najciekawszych, gdyby nie to, że każda zasługuje na ten tytuł. O koncercie Johna Fogerty’ego w tym miejscu marzyłem od dawna i proszę, spełniło się.



Dziś facet, który stał na czele Creedence Clearwater Revival zagrał nam ćwierć setki piosenek, które były ścieżką dźwiękową epoki Dzieci Kwiatów. Większość swoich, ale również kilka zaskakujących coverów, czym oddał hołd festiwalowi w Woodstock, którego ducha wielokrotnie dzisiaj przywoływał. Jeśli zresztą dobrze liczę, to Fogerty jest ósmym artystą występującym na Woodstock, którego dane mi było zobaczyć na żywo:
1. Carlos Santana w 1994 r. w Warszawie,
2. Edgar Winter w 2011 r. w Warszawie (członek zespołu All Star Band, który przywiózł ze sobą Ringo Starr),
3. Alvin Lee, czyli mniejszość Ten Years After w 2011 r. w Dolinie Charlotty,
4. Henry McCullough w 2011 r. w Olsztynie (!), wówczas członek The Grease Band akompaniującego Joe Cockerowi,
5-7. Chick Churchill, Ric Lee i Leo Lyons, czyli większość Ten Years After w 2012 r. w Dolinie Charlotty,
8. John Fogerty, dziś w Dolinie Charlotty.


Dziś, czyli w czasie 13. Festiwalu Legend Rocka. Pechowo nie było. Wręcz przeciwnie – wszystko poszło idealnie: deszcz nie padał, artysta (prawie) się nie spóźnił, nagłośnienie było wyraźne, a karkówka smaczna. Dopisała także publiczność, chociaż kilkadziesiąt minut przed koncertem (tuż po występie rozgrzewającego widownię Yellow Horse, czego nie oglądałem) histeryzowałem tym zdjęciem na Facebooku, że frekwencja żenująca.


Na szczęście o godz. 19:58, dwie minuty przed planowanym rozpoczęciem koncertu, sytuacja nie wyglądała już tak źle…


Całość koncertu w wielkim skrócie:


Całość koncertu w detalicznych szczegółach:

„Born on the Bayou”


„Green River”


Już po dwóch utworach krótkie interludium (nie sądzę, że na odpoczynek 74-letniego Johna, bo kondycji mu nie brak), czyli solo na akordeonie, którym zaczarował nas Bob Malone.


„Lookin' Out My Back Door”


„Susie Q” (było dziś kilka utworów, których nie napisał Fogerty, pierwszy zabrzmiał ten)


Pora na kilka słów o gitarze. W końcu przyszliśmy tu również po to, by posłuchać fajnej gitary. John Fogerty w 1969 roku kupił Rickenbackera 325 i nagrał na niej wiele znanych piosenek CCR oraz użył na Woodstocku. W 1973 roku, nieco zrezygnowany po rozpadzie zespołu, oddał gitarę na jakiejś próbie muzycznej przypadkowemu dzieciakowi o imieniu Louie. Po latach zapragnął mieć ją ponownie… Zdradził żonie swe marzenie i ta zrobiła mu niespodziankę na gwiazdkę 2016 roku. John pod choinką znalazł swoją ukochaną (choć lekkomyślnie porzuconą) gitarę Acme.

I drugie wspomnienie… Trasa, której europejska część rozpoczęła się dziś właśnie w Polsce, odbywa się pod hasłem My 50 Year Trip. Musiało więc być kilka słów o Woodstocku, którego pięćdziesięciolecie obchodzić będziemy za kilka tygodni. Paradoks polega na tym, że grupie Creedence Clearwater Revival występ na słynnym festiwalu nie do końca wyszedł: nie ta pora występu, o której myśleli podpisując kontrakt oraz (na własne życzenie - kwestie finansowe?) brak udziału w filmie, który, jak się potem okazało, dawał przepustkę do historii. CCR i tak jest w historii, ale mógł zaznaczyć się w niej jeszcze bardziej.


„Who'll Stop the Rain” (powstało wiele piosenek zainspirowanych Woodstockiem, Fogerty też ma taką, chyba najbardziej przebojową)


„Hey Tonight”


„Up Around the Bend”


„Rockin' All Over the World” (tę piosenkę Johna Fogerty’ego będzie można na pewno usłyszeć na tej samej scenie za miesiąc w wykonaniu Status Quo).


„I Heard It Through the Grapevine” (znów nieautorski numer Fogerty’ego, tym razem stoją za nim Norman Whitfield i Barrett Strong, a pierwszym wykonawcą była grupa Gladys Knight & The Pips).
Najpierw Oscar za choreografię, a potem kilka solówek.


„With a Little Help From My Friends”, czyli pierwsze totalne zaskoczenie. Powiem tak – CCR dali świetny występ na Woodstock, ale poprzez brak udziału w filmie „Woodstock” nie mają swego kultowego momentu związanego z festiwalem. Świętując pięćdziesięciolecie festiwalu Woodstock Fogerty sięgnął więc po kultowy moment innego artysty.


„Long as I Can See the Light”


„My Generation”, czyli drugie totalne zaskoczenie. Do akcji wkroczył drugi syn Johna (bo pierwszy cały czas na scenie). Tyler zaśpiewał najbardziej znany utwór The Who, zespołu bardzo szanowanego w Ameryce, więc pewnie stąd ten wybór.


Pora na trzecie totalne zaskoczenie - dwa utwory Sly & the Family Stone, czyli kolejny cytat z Woodstock: „Everyday People” oraz „Dance to the Music”.


„Give Peace a Chance”


Zagranie tego songu Johna Lennona było chyba największym zaskoczeniem… Z tej okazji przybiłem piątkę z saksofonistą!


Zagranie przez Shane’a Fogerty’ego „The Star-Spangled Banner” (czyli amerykańskiego hymnu) było już tylko prostą konsekwencją tego wspominania Woodstocku.


„Run Through the Jungle”


„Keep On Chooglin'” (wyczekane w końcu solo na perkusji świetnego Kenny’ego Aronoffa)


„Have You Ever Seen the Rain?”


„Down on the Corner”


„The Old Man Down the Road”, czyli ojciec plus syn w pojedynku gitarowym


„Fortunate Son”


I na bis:

„Bad Moon Rising” (rozglądałem się za Księżycem, który pięknie dopełniłby wykonanie tego utworu, ale po pierwsze zbliżał się do nowiu, a po drugie jeszcze nie pojawił się na niebie).


„Proud Mary” (zakończone efektowną ejakulacją konfetti).


Kto dziś wystąpił?
- John Fogerty – gitara, wokal, harmonijka
- Shane Fogerty – gitara, wokal wspierający, skądinąd syn Johna
- Bob Malone – klawisze, akordeon, wokal wspierający
- James LoMenzo – gitara basowa, wokal wspierający
- Kenny Aronoff – perkusja
- Tyler Fogerty – wokal (tylko w jednym utworze)
- trzy osoby na dęciakach
- dwie dziewczyny na wokalu wspierającym (prawie ich nie widziałem z miejsca, w którym się przytuliliśmy do sceny, dane mi było przyjrzeć się im dopiero wieczorem w rockowym pubie i rano na śniadaniu)
- dwójka tancerzy robiących hippisowski klimat.

No i my przecież też sporo śpiewaliśmy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz