poniedziałek, 17 lutego 2020

Dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią - dach nade mną i chodnik pode mną

Zaczęło się, tradycyjnie, od naginania prawa… Ziemia w średniowiecznych miastach była bardzo droga (a dziś nie jest?), więc mieszczanie, chcąc powiększyć swoją przestrzeń życiową, rozbudowywali górne piętra, a dolne, od powierzchni których liczył się podatek, zostawiali szczuplejsze. Stosunek góry do dołu rósł pewnie w postępie geometrycznym, aż okazywało się, że opuchlizna na piętrach wymaga podpierania. I tak powstały słynne bolońskie portyki.

Czemu w innych miastach Europy nie przybrało to takich masowych rozmiarów? Może akurat w Bolonii w radzie miasta znalazł się jakiś mądry (w końcu to miasto najstarszego uniwersytetu cywilizacji zachodniej), który przekuł problem w sukces, ustalając prawo miejskie nakazujące budowanie kamienic z przylegającymi do nich podcieniami. Nowe prawo, oczywiście, też niekoniecznie zawsze było przestrzegane. Choćby dlatego, że stawiało konkretne wymagania co do wysokości i szerokości podcieni, większe z każdym stuleciem (żeby mężczyzna na koniu mógł przejechać), aż po nakaz budowania z kamienia lub cegły. Niezależnie od tego, ilu bolońskich posesjonatów trzymało się przepisów, a ilu je łamało, skutek mamy taki, że dziś w historycznym centrum miasta jest 38 kilometrów chodników, którymi można chodzić i w słońcu, i w deszczu… I jeszcze kilkanaście kilometrów w nowszych częściach Bolonii.
Via Rizzoli. Nie ma wyjścia, trzeba to wszystko przeperegrynować…


Casa Isolani na Strada Maggiore to chyba najstarszy zachowany portyk w Bolonii (z połowy XIII wieku) i przez to zresztą różniący się od tych młodszych o 100, 200 czy 500 lat. Jak widać był z czasów drewna, choć widać również, że nawet dąb musiał po tylu wiekach zostać wymieniony na cegłę…


Inny przykład ze Strada Maggiore. Mniej wiekowy, ale też efektowny.


Via dell'Indipendenza. Nasza ulica.


Via Altabella, czyli w bok od naszej ulicy za Cattedrale Metropolitana di San Pietro.


Piazza della Mercanzia. Z najsłynniejszym widokiem w Bolonii.


Trzy przykłady z Piazza Maggiore. Po pierwsze Palazzo Comunale.


Po drugie Palazzo dei Banchi.


I po trzecie Palazzo del Podesta.


Szereg przykładów z via Zamboni. Po pierwsze szeroko.


Po drugie wąsko.


Po trzecie kolorowo.


Po czwarte wysoko.


Po piąte z widokiem na Piazza Giuseppe Verdi.


I po szóste u stóp Oratorio di Santa Cecilia.


Dla odmiany trzy przykłady z via Borgonuovo. Po pierwsze tu pachnie gotykiem.


Po drugie tu pachnie chyba renesansem.


Po trzecie tu pachniało moczem, co zdarza się nawet w porządnym mieście z krzywą wieżą.


Piazza Santo Stefano, przy której jest Basilica di Santo Stefano (po drugiej stronie aparatu) i otaczająca ją z dwóch stron via (oczywiście) Santo Stefano.


Via Santo Stefano. Portyki, wszędzie portyki… Przygarną każdego – i konsumenta lodów, i uczestnika manifestacji antydyskryminacyjnej wracającego do domu.


Piazza Galvani przy via Farini a na nim Palazzo dell’Archiginnasio.


Via Farini sama w sobie, bez placu i bez pałacu.


Via Ugo Bassi. Im dalej od centrum, tym nowocześniej.


Via San Vitale. Za Torresotto of San Vitale, czyli kiedyś to było za murami miejskimi.


Na koniec przykład nie z tej ziemi… Na terenie Basilica di San Francesco od strony Piazza Malpighi widać trzy Tombe dei Glossatori (tak, tak - groby glosariuszy, czyli po prostu średniowiecznych profesorów prawa, którzy intensywnie komentowali na marginesach ksiąg rzymskie prawo). Nie wiem czy skojarzenie z portykami jest świadome, ale podobieństwo ewidentne…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz