Był rok 1983. Cała Polska jak długa i szeroka obchodziła w skupieniu setną rocznicę śmierci Cypriana Kamila Norwida. Przynajmniej tak wydawało się Pani Zenobii, naszej polonistce w Technikum Elektromechanicznym. Jakże tu zgłębiać tajniki styczników i muf kablowych bez oparcia w poezji Norwida?
Klasyczna scena z maja 1983 roku – ktoś czyta „Bema pamięci żałobny rapsod”, a Pani Zenobia demonstruje pomiędzy ławkami miarowy krok żałobników, wpisany podstępnie przez Norwida w strukturę napisanego heksametrem wiersza.Inne konsekwencje rocznicy – w szkolnym kółku recytatorskim króluje Norwid. Ja biorę na warsztat erotyk „Daj mi wstążkę błękitną”, a kolega Andrzej P. metafizycznego „Pielgrzyma”. Nie trzeba chyba wyjaśniać, znajomość którego wiersza dawała lepszy start u płci przeciwnej...
Może rzeczywiście w 1983 roku cała Polska żyła Norwidem? O mało zresztą co, a poetę zapisaliby do Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. O ile pamiętam, cytaty z Norwida pojawiały się w przemówieniach Jaruzelskiego. Że niby taki odpowiedzialny poeta. Niby romantyk, ale realista. I na dokładkę młodzieżowy tygodnik „Razem” zamieścił w maju plakat z Norwidem, gdzieś tak między Led Zeppelin a Vangelisem. No to sobie powisiał Cyprian nad moim łóżkiem przez parę miesięcy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz