poniedziałek, 28 sierpnia 2000

Wa wremia astanowki

Wracaliśmy z Pragi do Olsztyna przez Jelenią Górę. Pociąg do Wrocławia po środku jakowejś łąki odmówił posłuszeństwa. Snuliśmy różne przypuszczenia, włącznie z opóźnionym efektem roku 2000. W przerwie snucia czas można zabić grając w karty.



Od konduktorów oczywiście nic się nie można w takich przypadkach dowiedzieć, stają się jacyś małomówni i unikają pasażerów.


Na szczęście był środek lata, więc zawiązały się różne kółka zainteresowań, włącznie z piknikiem nad płynącą u dołu nasypu rzeczką.


Po jakichś dwóch godzinach pociąg postanowił ruszyć, co zakończyło piknik nad rzeczką.


Wyjaśnienie okazało się prozaiczne. Zakład Energetyczny odciął PKP zasilanie z powodu zaległości płatniczych. Ciekawe na jak wysokim szczeblu negocjowano włączenie prądu...
Przyjęliśmy to wszystko ze spokojem, bo cóż znaczą dwie godziny postoju w ciepły sierpniowy dzień wobec komunikatu o 600 minutach opóźnienia w zimową noc? Zapis wesołych rozmów oraz wybredne i niewybredne komentarze pod adresem PKP zarejestrowała nasza czujna kamera.

czwartek, 24 sierpnia 2000

Wasz Lenin, nasz Lennon

Gdy 8 grudnia 1980 roku w Nowym Jorku zginął John Lennon, mieszkańcy Pragi zareagowali we właściwy sobie sposób. Artystycznie. Nie całkiem udało się przetrącić Czechom kręgosłupy w 1968 roku.



Różne napisy i wiersze miłosne zaczęły się pojawiać na ścianie przy Zakonie Maltańskim już w latach 60. XX wieku. Klasztor znajduje się w dzielnicy Malá Strana przy Velkopřevorské náměstí, w pobliżu ambasady Francji. Całkiem niedaleko jest Most Karola, gdzie przewalają się dzikie tłumy turystów, ale Velkopřevorsk náměstí to cichy, uroczy zakątek.
Mur z napisami nazywano Ścianą Płaczu. Był jakąś tam formą wyrażaniu hippisowskiego buntu, może reakcji na nieszczęśliwą miłość. W kilka dni po śmierci Lennona na ścianie zaczęły pojawiać się napisy i rysunki związane z tragicznie zmarłym Beatlesem. Podłużny obelisk, dawne ujęcie wody, przypominające nagrobek, posłużyło za symboliczny grób Lennona. Ludzie przynosili znicze i kwiaty. Pojawiły się fragmenty piosenek Beatlesów. Narodziła się legenda Ściany Johna Lennona. Z czasem zaczęto mówić o zjawisku lennonizmu (na przekór leninizmowi). Młodzież zdawała się mówić władzy: Wy macie Lenina, my mamy Lennona. Co roku, 8 grudnia, odbywały się tam wieczorem nieformalne spotkania, tzw. lennoniady. A wiadomo, co w komunizmie znaczyły nieformalne spotkania. Ciekawe, czy ta tradycja, już niezagrożona pałowaniem przez policję, istnieje nadal.
Specyfiką tej ściany jest to, że stale się zmienia. Za komuny trwała nieustanna walka między reżimem a młodzieżą. Władza zamalowywała ścianę, a ta na nowo pokrywała się graffiti. Pierwszy raz ścianę przywołano pędzlem do porządku w kwietniu 1981 roku, gdy w Pradze miał się odbyć zjazd Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Dziś władza nie zamalowuje ściany, ale chętnych do zostawienia po sobie śladu jest tylu, że co roku ściana wygląda inaczej.


Od tamtego czasu pojawił się wmurowany w ścianę odlew twarzy Johna. Może kiedyś znów tam trafię...

piątek, 7 lipca 2000

Czy Niemcy dorośli?

W 1990 roku zdarzyły się różne ciekawe rzeczy, m.in. prawie dostałem się kolejny raz na studia (nic straconego - dostałem się rok później i 13 lat później), m.in. prawie dostałem się do pracy w GO (nic straconego - dostałem się 9 lat później).

W cieniu tych wiekopomnych wydarzeń zjednoczyły się dwa państwa niemieckie :) Finał tego procesu miał miejsce 3 października 1990 roku. W lipcu 1990 roku, gdy istniały jeszcze dwa państwa niemieckie, przeżyłem w Olsztynie spotkanie ze skautami z RFN. Zaczęło się 21 lipca późno wieczorem, ok. 23.00 na ulicy Dąbrowszczaków. Wracałem właśnie ze wspólnego oglądania transmisji koncertu „The Wall”, jaki Roger Waters dawał na Potsdamer Platz w Berlinie. W pobliżu banku (oczywiście zamkniętego o tej porze) spotkałem dwójkę młodych Niemców płci obojga, którzy pytali bezradnie i z lekkim przerażeniem w oczach gdzie mogą wymienić swe silne, dumne niemieckie marki na nasze piękne, wyzwolone spod komunizmu polskie złotówki. O ile dobrze zrozumiałem, w hotelu nie chcieli ich przyjąć, bo nie mieli złotówek :) Po latach wydaje się to niewiarygodne, ale równie nieprawdopodobne jest to, że prezydentem był wówczas Wojciech Jaruzelski, a słowo „komórka” znane było głównie na wsi.
Spotkani Niemcy mieli szczęście. Od słowa do słowa wyjaśnili mi, że są grupą niemieckich skautów, którzy właśnie przyjechali pociągiem, by pozwiedzać Ostpreußen. Jak się potem okazało mieli nawet cokolwiek rewizjonistyczną mapę Warmii i Mazur. Nie, skauci nie byli rewizjonistami, po prostu innej mapy nie zdobyli...
Szczęście Niemców polegało na tym, że w tym czasie prowadziłem przy ul. Niepodległości hotelik pod namiotami dla tłumnie nawiedzających nasze miasto miłośników poezji śpiewanej. Poszedłem z dwójką zwiadowców na dworzec PKP, gdzie smętnie zalegała reszta ich drużyny. Wzbudzili od razu mój szacunek. Pochodzili z bogatego kraju, a leżeli na brudnym olsztyńskim dworcu na swoich wysłużonych karimatach. Od razu oceniłem, że hotelik pod namiotami (harcerska dycha, kanadyjka, materac wojskowy i zatęchły koc) to nie są warunki, które ich zniechęcą. Hotelik był odpłatny, w przeliczeniu marka za dobę. Honorowi Niemcy wybłagali mnie, bym przyjął od nich po dwie marki. Nasz klient, nasz pan :)
Na następny nocleg zaprosiłem ich jednak (już zupełnie gratis) do naszej harcówki. Bardzo im się spodobał mój mundur ze sznurem komendanta szczepu i od tej pory nazywali mnie Gruppenführer. Wieczór spędziliśmy jednak w domu na polskiej kolacji (kiełbasa i te sprawy), a w tle towarzyszył nam nagrany dzień wcześniej na wideo koncert z Berlina.
Berliński koncert Rogera Watersa był wielkim wydarzeniem, choć momentami wielką organizacyjno-wykonawczą porażką. Symbolika tego koncertu broni się moim zdaniem po latach. Mur Watersa stanął i runął tam, gdzie jeszcze 10 miesięcy wcześniej stał prawdziwy mur berliński. Do dziś mam kasetę wideo z tym koncertem, która wprawdzie jest słaba technicznie, ale daje prawdę o tamtym koncercie, bo później oczywiście ukazały się wersje wyczyszczone z wpadek wokalnych. Kolesie z The Band i Van Morrison wyją jak pijane wilki, bo mają pewnie problemy z odsłuchem.

Dokładnie 10 lat później, w lipcu 2000 roku, stanąłem na Potsdamer Platz, który w latach 90. zamienił się, podobnie jak cały Berlin, w wielki plac budowy.


Kącik okładkowy, czyli miałem taką kasetę:

Pali się...

27 lutego 1933 roku ktoś podpalił budynek Reichstagu w Berlinie. Może zrobili to naziści, może w pojedynkę sympatyk komunistów Holender Marinus van der Lubbe, a może van der Lubbe w porozumieniu z bułgarskimi komunistami, m.in. z Georgim Dymitrowem. Tego już chyba nie da się ustalić.



Dzień później, czyli 28 lutego 1933 roku sprawujący swój urząd ledwie od czterech tygodni kanclerz Adolf Hitler zdelegalizował Komunistyczną Partię Niemiec, która od jesieni miała kilkudziesięciu posłów. Również tego dnia prezydent Paul von Hindenburg ograniczył wolność słowa, a pisarz Bertolt Brecht wyjechał z Niemiec. Dni Republiki Weimarskiej były policzone...


Hitlerowcom budynek parlamentu nie był zasadniczo potrzebny, więc Reichstagu nie odbudowali. Budynek odbudowano dopiero w latach 60., a w latach 90. przebudowano. Zmiany w latach 1991-1998 były konieczne, bo budynek miał stać się ponownie siedzibą parlamentu zjednoczonego państwa niemieckiego.


Nad zmianami czuwał angielski architekt sir Norman Robert Foster, twórca takich obiektów jak Terminal 3 pekińskiego lotniska (największy budynek na świecie), Millennium Bridge w Londynie czy nowy stadion Wembley.


Sir Norman pamiętał o ekologii. System luster pozwala oszczędzać na oświetleniu.


Lipiec 2000 roku. W środku Reichstagu prace już się zakończyły, ale cały Berlin to jeden wielki plac budowy.


Najlepsze w Reichstagu jest to, że stając na jego dachu można popatrzeć z góry na Bramę Brandenburską i przypomnieć sobie jak Janek Kos osadzał na niej polską flagę...

sobota, 10 czerwca 2000

Karmazynowa Roma

Na takim koncercie King Crimson byłem w Teatrze Muzycznym Roma:


1. Into the Frying Pan
2. The ConstruKction of Light
3. Improv Warsaw (fragment Tomorrow Never Knows)
4. Dinosaur
5. One Time
6. VROOOM
7. FraKctured
8. The World's My Oyster Soup Kitchen Floor Wax Museum
9. Cage
10. ProzaKc Blues
11. Larks' Tongues in Aspic (Part IV)
12. Coda: I Have a Dream
13. Three of a Perfect Pair
14. The Deception of the Thrush
15. Sex Sleep Eat Drink Dream
16. Heroes




Kącik księgowego (mało widoczny, więc dodam, że bilet kosztował 250 zł):

Kącik okładkowy, czyli miałem taką kasetę:

poniedziałek, 1 maja 2000

A ram sam sam

Wiecie, co robił ten rekord Guinnessa? On odpowiadał żywotnym potrzebom całego hufca ZHP „Rodło”. To był rekord na skalę naszych możliwości. Wiecie, co my robiliśmy tym rekordem? My otwieraliśmy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówiliśmy – to nasz, przez nas zorganizowany i to nie jest nasze ostatnie słowo. I nikt nie miał prawa się przyczepić, bo to był rekord społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zorganizowaliśmy wiosną na świeżym powietrzu. I nic nie zgniło.



Dwa razy kręciłem się przy rekordzie Guinnessa. W 1994 roku jako rzecznik prasowy (to była jazda na schodach ruchomych na Dworcu Centralnym w Warszawie), a w 2000 roku jako członek komitetu organizacyjnego rekordu Guinnessa w pląsach harcerskich.


Tak o całym przedsięwzięciu pisałem w czerwcu 2000 roku w naszej hufcowej gazetce „Bez tytułu”:

Kalendarium

* Listopad 1999 – zatwierdzamy „Plan Rozwoju Hufca”.
* Grudzień 1999 – szukamy pomysłu na promocję obozu w Muszakach. Pada pomysł rekordu Guinnessa. Problemem był przez długi czas wybór konkurencji, chociaż pląsy od razu były w czołówce. Najgłupszy pomysł (i oto chodzi!) – rozwieszenie najdłuższego na świecie sznura z suszącą się bielizną...
* Styczeń 2000 – rusza sztab rekordu Guinnessa pod wodzą harcmistrza Wojciecha Śmieszka.
* Luty 2000 – ustalanie odpowiedzialnych za poszczególne służby.
* Marzec 2000 – ustalanie składów poszczególnych służb i listy pląsów.
* Kwiecień 2000 – próby zespołów pląsających.
* 30 kwietnia 2000 godz. 12.00 – start po rekord.


* 1 maja 2000 godz. 12.00 – ustanowienie rekordu.

Co nam nie wyszło?

Nikt nie jest doskonały. Oto lista (pewnie niepełna) niedociągnięć podczas rekordu Guinnessa:
- nie było zapowiadanego paintballu – bo w przeddzień imprezy okradli jego organizatorów,
- nie było zapowiadanych spadochroniarzy – nie dostali pozwolenia od władz lotniczych,
- nie było wszystkich drużyn na imprezie – zapewne miały ważniejsze powody,
- nie zarejestrowaliśmy na wideo prezydenta Janusza Cichonia w czasie pląsania – Komar jest początkującym kamerzystą.

Prasa, radio i telewizja

Nasz rekord Guinnessa odnotowały:
* „Gazeta Olsztyńska”


* „Super Express” (lokalny)
* „Gazeta Wyborcza” (lokalna)
* Polskie Radio Olsztyn
* Polskie Radio Program III
* RMF FM (antena ogólnopolska)
* Radio Zet (antena ogólnopolska)
* „Telexpress”
* „Teleranek”
* Panorama Gdańska
* Polska Agencja Prasowa

Nasz sukces – nasi bohaterowie

Rekord Guinnessa zajął nam wszystkim bardzo dużo czasu. Niektórzy poświęcili go jednak szczególnie dużo – już to w czasie przygotowań, już to tylko w czasie samej próby. Cieszy każdy wysiłek włożony w to przedsięwzięcie. Poniżej karkołomna próba podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu (porządek alfabetyczny):
1. Magdalena Andrejczuk – szefowa Działu Marketingu
2. Paweł Baluta – poważne wzmocnienie wraz z Morionem Służby Porządkowej


3. Karolina Bąk – szefowa Czerwonych Pląsaczy
4. Andrzej Gałązka – hiszpański łucznik


5. Sebastian Górski – szef Służby Porządkowej
6. Marcin Karpowski – nocna zmiana
7. Krzysztof Kempisty – spiker


8. Andrzej Kindler – komendant hufca
9. Andrzej Kolman – Dział Analiz
10. Małgorzata Leszczyńska – kontakty ze sponsorami
11. Aleksander Makulec – Dział Analiz
12. Rafał Młynarczyk – ekipa bramkarzy
13. Monika Olber – szefowa Żółtych Pląsaczy
14. Piotr Piekarski – widziany przy ciężkiej pracy
15. Józef Rogowski – trener-koordynator pląsów
16. Łukasz Rozwadowski – kamerzysta
17. Kamila Rzempołuch – gry i zabawy
18. Katarzyna Rzempołuch – gry i zabawy
19. Alicja Szołna – grochówka
20. Rafał Śliwiak – rzecznik prasowy
21. Wojciech Śmieszek – szef akcji
22. Marta Świetlik – gry i zabawy
23. Bartosz Wardziak – poranna zmiana
24. Dominik Wołodźko – widziany wielokrotnie na bramce
25. Robert Zienkiewicz – spiker zastępczy


26. Anna Żebrowska – szefowa Pomarańczowych Pląsaczy

Mamy świadomość, że nie wymieniliśmy wszystkich. Trzeba by tu wpisać z 200 nazwisk. W rekordzie Guinnessa wzięła udział prawie połowa hufca. To jest prawdziwy sukces. Wszystkim serdecznie DZIĘKUJEMY!


Nasi Goście

Podczas bicia rekordu odwiedziło nas wiele osób:
* Janusz Cichoń – prezydent Olsztyna. Wykonał pląs Pingwinki.


* Zbigniew Karpowicz – wiceprezydent Olsztyna. Otworzył rekord.
* Anna Mościcka – dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli. Zakończyła rekord.
* Urszula Raś – zastępca dyrektora Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli.
* Grażyna Rudnicka – dyrektor Szkoły Podstawowej nr 33.
* Hanna Baszyńska – zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 33.
* Robert Doliński – zastępca komendanta Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej im. Grunwaldu. Wykonał pląs Laj laj lero.
* Dorota Olszewska – zastępca komendanta Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej im. Grunwaldu.

Nasi Przyjaciele

Przy organizacji rekordu Guinnessa pomogło nam wiele osób, instytucji i firm. Dziękujemy wszystkim bardzo serdecznie! To miło, że byliście z nami.
Osoby:
* Zbigniew Karpowicz – wiceprezydent Olsztyna
* Anna Mościcka – dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli
* Grażyna Rudnicka – dyrektor Szkoły Podstawowej nr 33
* Jan Biłat – komendant Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej im. Grunwaldu
* Andrzej Matyja – komendant Straży Miejskiej w Olsztynie
* Teresa Kownacka – pielęgniarka
* Bogdan Mieczkowski – właściciel samochodu
Instytucje:
* Komenda Wojewódzka Policji
* Komenda Chorągwi ZHP im. Grunwaldu
* Polski Czerwony Krzyż – młodzieżowa drużyna
* Straż Miejska – nocny patrol
* Szkoła Podstawowa nr 33
* Warmińsko-Mazurski Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli

Sponsorzy:

* Evita


* Kubuś
* Tymbark

Regulamin Guinnessa

Próba: bicie rekordu polegało na 24-godzinnym wykonywaniu harcerskich pląsów.
Uczestnicy: 45 harcerzy w wieku 13-16 lat.
Zmiany: Trzy 15-osobowe ekipy zmieniały się co godzinę lub dwie.
Termin: 30 kwietnia – 1 maja 2000 r. Start o godz. 12.00.
Miejsce: Szkoła Podstawowa nr 33.
Goście: do wspólnej zabawy zaprosiliśmy młodzież i dorosłych z całego miasta. Każdy mógł przez kilka minut uczestniczyć w zabawie i otrzymać pamiątkowy dyplom potwierdzający uczestnictwo w biciu rekordu.


Skład zespołów pląsających

Pomarańczowi Pląsacze [lista niesprawdzona u szefa]


1. Anna Żebrowska – szefowa
2. Maria Bumbul
3. Agnieszka Krynicka
4. Bartosz Staszewski
5. Aleksandra Borawska
6. Marzanna Orłowska
7. Agnieszka Szczepkowska
8. Krzysztof Bieniek
9. Sebastian Korbuszewski
10. Agnieszka Korbuszewska
11. Anna Filipiuk
12. Krzysztof Gałecki
13. Monika Czyżewska
14. Karolina Borawska
15. Monika Mikitiuk
16. Krystyna Sirojć
17. Maria Wyszkowska
18. Kornelia Borowik
19. Alicja Włodarczyk
20. Magdalena Maciąg
21. Agnieszka Siudem

Czerwoni Pląsacze [lista niesprawdzona u szefa]


1. Karolina Bąk – szefowa
2. Emilia Chynczewska
3. Aleksandra Lendzian
4. Jakub Kokierniak
5. Daniel Łangalis
6. Karol Łyczak
7. Aleksandra Orzeszkowska
8. Magda Robaczewska
9. Ewa Cepelik
10. Magdalena Horąży
11. Monika Stankiewicz
12. Ewelina Jankowska
13. Magdalena Sońta
14. Martyna Michalska
15. Anna Nowotka
16. Justyna Lipka
17. Anna Lewicka

Żółci Pląsacze [lista sprawdzona u szefa]


1. Monika Olber – szefowa
2. Marta Brzostek
3. Aleksandra Małyszko
4. Mateusz Wolarz
5. Tomasz Traczyk
6. Weronika Roman
7. Marcin Góra
8. Natalia Gozdur
9. Paweł Wendzich
10. Adam Ginca
11. Sebastian Sztanke
12. Patrycja Żeromska
13. Kamila Rusowicz
14. Krzysztof Ostapowicz
15. Katarzyna Przystup
Żółta Rezerwa:
16. Joanna Herbert
17. Anna Kędzia
18. Sara Wardziak
19. Radosław Hojszyk
Kontuzja przez zawodami:
20. Daniel Rusowicz

Pląsana statystyka

1. Lal luji – 30
2. A ram sam sam – 82
3. Tańczymy labada – 46
4. Papużka – 42
5. To zabawa ogniskowa – 63
6. Płyną łodzie z bananami – 39
7. O laj laj lero – 68
8. Ugi bugi – 58
9. Głowa ramiona kolana pięty – 30
10. Jasieczku moje kochanie – 58
11. Teraz sobie zaklaszczemy, zatupiemy – 56
12. Urodziny – 44
13. La pik la czok – 42
14. Miczitanka – 41
15. Pingwinki – 61
16. Brues – 12
17. Na stole szklanka – 37
18. Kulki z cebulki – 20
19. Deszcze niespokojne – 25
20. W stepie szerokim – 23
21. O żene se kabane – 28
22. Zuszek – 33
23. Kółka dwa – 38
24. Mały Indianin – 14
25. Alea go go – 4
26. Zorro – 4
27. Wyścigi – 4
28. Muchy w paluchy – 20
29. Pizza Hut – 22
30. Szkapa – 6
31. Motylek – 8


Statystyka pląsów:

• Najczęściej wykonywanym pląsem był A ram sam sam – 82 razy.
• Najwięcej pląsów (71) wykonaliśmy w pierwszej godzinie – między 12.00 a 13.00.
• Najmniej pląsów (32) liczyła druga godzina – między 13.00 a 14.00.
• Średnio w ciągu godziny tańczyliśmy ponad 44 pląsy.
• Średnio jeden pląs był wykonany ponad 34 razy.
• Średnio jeden uczestnik zatańczył 353 pląsy.
• Tylko 5 pląsów powtórzyło się w każdej godzinie bicia rekordu.


Sport

Wśród towarzyszących rekordowi imprez towarzyszących były konkurencje sportowe:
• trójlina
• rzutki
• strzelanie z łuku
• opony
• berek workowy.


Liczby Guinnessa

0 – tyle osób zemdlało
3 – tyle ekip tańczyło
24 – tyle godzin trwał rekord
31 – tyle rodzajów pląsów zatańczyliśmy
32 – tyle godzin spędziliśmy w SP 33
35 – tyle płotków stanęło na placu
45 – tylu było uczestników bicia rekordu
74 – tyle zrobiliśmy zdjęć
80 – tylu harcerzy brało udział w obsłudze imprezy
100 – tyle minut trwała kaseta
195 – tyle zarejestrowaliśmy minut nagrania wideo
200 – tyle butelek i kartonów soków rozdaliśmy jako nagrody
500 – tyle litrów wody (kranówki) wylaliśmy na plac
700 – tyle porcji grochówki zjedliśmy
750 – tylu gości tańczyło wraz z nami
1000 – tyle wypiliśmy litrów wody, soków i innych napojów
1058 – tyle pląsów zatańczyliśmy
1440 – tyle minut tańczyliśmy
86 400 – tyle sekund tańczyliśmy


Film (1) - przygotowania


Film (2) - początek


Film (3) - do zmierzchu


Film (4) - ranek i finał


Film (5) - relacje TV


niedziela, 23 stycznia 2000

Zjazd na sam dół (słupka rtęci)

Uszczęśliwieni brakiem efektu roku 2000 (a może i lekko rozczarowani, bo nasz hufiec stał w pełnej gotowości), wybraliśmy się tam, gdzie komputery nie są do niczego potrzebne. Polski biegun zimna, czyli gmina Dubeninki. A jak Dubeninki to wiadomo, że wiadukty w Stańczykach.



Pogoda adekwatna, tzn. nocą przy gruncie do minus 30.


Cel wyprawy? Ukryty w plecaku.


Tylko najpierw trzeba odśnieżyć wiadukty.


Jeszcze chwila zastanowienia, czy naprawdę powinniśmy to robić...


No dobra, będziemy zjeżdżać. Pierwszy Manfred. Jemu dwa razy nie trzeba mówić, żeby się rzucił w prawie 40-metrową przepaść.


Pablo też nie pęka.


Nawet podczas drugiego zjazdu, już bez przytulania się do filaru.


Ciekawe czy Maras miał odpowiednie ubezpieczenie? Pewnie nie, bo wiadomo, że szewc bez butów chodzi...


Noc spędziliśmy pod gołym niebem. Owszem, była przez chwilę pokusa, by przespać się w pobliskiej Gołdapi. Nawet byliśmy w hotelu na kolacji. Nawet pytaliśmy się ile kosztuje nocleg. Ale zwyciężył heroizm. No to w nocy była delirka.


A nazajutrz...


Nie, my nie bierzemy diesla na pych. My go jedynie wpychamy na ognisko.


Relacja filmowa:
dzień pierwszy – 22.01.2000


dzień drugi – 23.01.2000


Inne mosty:
1990 rok – zjeżdżamy z mostu w Reszlu (ja się klinuję na bardzo długie pół godziny)


2009 rok – nie ma odważnego do zrzucenia liny z mostu w Rondzie