wtorek, 14 marca 1995

Sprzęt się spieprzył

T. Love ma pecha do Olsztyna - lub może precyzyjniej - ma pecha w Olsztynie. Dzisiejszy koncert swego zespołu Muniek Staszczyk przerwał po kilku utworach z powodu fatalnego nagłośnienia. Wojtek From zapowiada, że T. Love zagra w Olsztynie w kwietniu, a bilety, choć przerwane, zachowują ważność.

Koncert zapowiadał się znakomicie. Częstochowska kapela po zmianie gitarzysty z Benedka na Majchrzaka w dobrej formie, najnowsza płyta „Prymityw” udana i z wieloma przebojami, olsztyńska publiczność spragniona znanych zespołów - czegóż można chcieć więcej?
Niestety, T. Love nie może od dłuższego czasu zagrać w Olsztynie. W grudniu koncert odwołano z powodu małego zainteresowania publiczności. Rodzice zatrzymali zapewne dzieci w domu po gdańskiej tragedii na występie Golden Life.
Dziś doszło w końcu do występu. Publiczność dopisała. Wprawdzie koncert rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem, ale zdążyliśmy już w Olsztynie zobojętnieć (niesłusznie zresztą) na takie niedociągnięcia.
Olsztyńska grupa Ujadals, która zagrała przed gwiazdą wieczoru, miała bardzo niewdzięczne zadanie, gdyż wszyscy niecierpliwie czekali na pierwsze chuligańskie (jak je określa Muniek) akordy T. Love. Nagłośnienie było jednak poprawne.


Gdy na scenę po kilku minutach przerwy weszli wreszcie muzycy T. Love, z nagłośnieniem wokalisty, zaczęło się dziać coś niedobrego. Muniek brzmiał jak zakatarzony słoń lub w ogóle nie było go słychać. Zespół zagrał „I Love You” oraz „To nie jest miłość” i zszedł ze sceny, prosząc akustyków o naprawę sprzętu. Po pięciu minutach wrócił i zaczął od nowa, ale wokalisty ciągle nie było słychać.
Zażenowany Muniek dopytywał się co chwila publiczności, czy zespół ma dalej grać. Rozochoceni widzowie woleli taki koncert niż żaden, więc kapela przebrnęła jeszcze przez kilka utworów, aż w końcu zdenerwowany Muniek wyraził swoją opinię o firmie nagłaśniającej koncert i ostatecznie opuścił scenę.


Akustycy bezradnie rozkładali ręce. - Nie mamy pojęcia co się stało - mówili. - Wszystko sprawdziliśmy. Powinno działać. Może zepsuł się stół mikserski, a może wszystko przez ten mróz, elementy elektroniczne nie zdążyły jeszcze odtajać po podróży z Warszawy.
Podobne kłopoty miał T. Love podczas koncertu w Olsztynie w listopadzie 1993 r. Wtedy także zespół musiał dwa razy zaczynać koncert z powodu fatalnego nagłośnienia.

sobota, 11 marca 1995

Młodzi o wampirach

Stowarzyszenie Artystyczno-Kulturalne „Portret”, które tworzą głównie studenci WSP i ART, zorganizowało odważną imprezę pod tytułem „Wampiriada”. Przy wsparciu Regionalnego Ośrodka Kultury, galerii OKOP oraz jednego z olsztyńskich zakładów usług pogrzebowych młodzi ludzie zorganizowali dwudniową imprezę, w czasie której zaprezentowali dwa spektakle, pokazali filmy „Nosferatu wampir” Wernera Herzoga i „Zagadkę nieśmiertelności” Tony’ego Scotta oraz rozważali problem wampiryzmu.

Joanna Drzewiecka, prezeska stowarzyszenia, twierdzi, że inspiracją do imprezy poświęconej wampirom nie były ostatnie sukcesy komercyjne kilku filmów grozy, ale książka prof. Marii Janion „Wobec zła”. - Zastanawiamy się nad wybuchem zainteresowania wampiryzmem. Czy to jest tylko kostium, czy coś, co jest w nas? - mówi prezeska.


- Rzeczywiście, zaintrygował nas sam kostium wampira i próba jego umiejscowienia w dzisiejszym świecie - dodaje Mariusz Sieniewicz, jak się zdaje główny mentor wampiryzmu w „Portrecie”. - Pomysł zrodził się też z czystej przekory, bo pojawia się wiele imprez, filmów, przedstawień wyzyskujących komercyjnie postać wampira. My próbowaliśmy podejść do tego na serio, wyjść z założenia, że coś takiego rzeczywiście jest i spróbować zdefiniować wampiryzm w XX wieku.


- Emblemat zakładu pogrzebowego na naszej ulotce zupełnie mi nie przeszkadza - twierdzi Mariusz. - Zawsze przy wampiryzmie dotyka się spraw przemijania i ta reklama jest na miejscu, bo dla człowieka taka impreza będzie refleksją. Takie zakłady są i trzeba je ładnie wpisać w to nasze funkcjonowanie. A jeśli na sponsorowanie tej imprezy nie pokusiła się żadna instytucja do tego powołana, to korzystamy z tego, kto nam co oferuje.
- Sponsor w postaci zakładu pogrzebowego wziął się stąd, że najpierw szukaliśmy trumny do przedstawienia - wyjaśnia Joanna. - Szefowa tej firmy nie zgodziła się absolutnie na jej wypożyczenie, ale postanowiła pomóc młodym ludziom i dała pieniądze. W ogóle zresztą nie znając tematu imprezy.