W śp. Zakładowym Domu Kultury w Gorzycach widziałem przedziwnych artystów.
11 listopada 1981 roku NSZZ „Solidarność” zaprosiła tu Macieja
Zembatego. Okazją oczywiście była rocznica odzyskania niepodległości, święto
zasadniczo w peerelu nie obchodzone. Występ Ponurego Magazyniera zrobił na mnie
spore wrażenie. Nie do końca wiedziałem wprawdzie o co chodzi, gdy wyśmiewał
wypowiedź jakiegoś generała, który w TV wyjaśniał solidarnościowej ekstremie,
że „musimy sobie zdawać sprawę, iż jesteśmy OTOCZENI przez zaprzyjaźnione,
sojusznicze państwa”, ale gdy Zembaty powiedział, że gdyby było cieplej, to
wystąpiłby w podkoszulku z napisem „pełzający kontrrewolucjonista”, byłem jego
na wieki! Wspominał też o utrwalaczach władzy ludowej i ich wizytach w szkołach
zaczynających się od nieśmiertelnego „jajakobyły”...
Wcześniej w sali ZDK widziałem jeszcze dziwniejsze gwiazdy,
które wzbudzały entuzjazm starszych pań (jakimi były w mojej ówczesnej skali
30-latki), jak na przykład Zdzisława Sośnicka czy Halina Kunicka. Nie, na
Sośnicką biletów nie kupowałem. Dzieciaki wchodziły przez okno...