środa, 26 października 2022

Dżez back

Muzykę The Beatles różni wykonawcy podają, praktycznie od początku popularności zespołu, na wiele sposobów. Nie mam nic przeciwko wersjom symfonicznym, nawet raz byłem, ale odnoszę wrażenie, że tam ekscytacja zaczyna się i kończy na znanej melodii. Jazz, powiedzmy to sobie uczciwie, wprowadza więcej pozytywnego zamieszania…

No to dziś skonsumowałem Beatlesów na jazzowo. W niezawodnej Galerii Sowa zagrał Imienowski Jazz Set.

„Yesterday”

„Michelle”

„Come Together”


„Hey Jude”

„Twist and Shout”

„Imagine”

„Let It Be”


„Get Back”

„Love Me Do”

„Something”


„Ob-La-Di, Ob-La-Da”

Tomasz Imienowski – gitara basowa.

Bartosz Krzywda – klawisze, autor aranżacji.

Michał Lasota – perkusja.

Pożegnanie z Chudejem

Trzeba przyznać, że ta znajomość nieco się przeciągnęła. Zaczęła się w czasach, gdy w widocznym z tyłu kiosku można było jeszcze kupić gazety. Dziś nawet tego kiosku już nie ma…


28.04.2010. Pod pomnikiem Karola Świerczewskiego w Jabłonkach. Kwiaty nie ode mnie.

1.05.2010. Wytęż wzrok i wypatrz Chudeja widzianego z drogi na Połoninę Wetlińską.

19.06.2010. W służbie harcerskiej na zlocie hufca Rodło w Tomarynach. Zdaje się, że naszego hufca już nie ma…

24.07.2010. Jedno z podwórek dzieciństwa, czyli zaplecze ul. Dąbrowskiego w Giżycku. Widok z tego okna też jest już przeszłością.

21.08.2010. Zlot Stulecia Harcerstwa w Krakowie. Przycupnął tuż przy Błoniach.

10.09.2010. Chorwacka wyspa Čiovo z widokiem na Trogir.

6.08.2011. Grzegorz Turnau i Dorota Miśkiewicz ściągnęli do Prania chyba całą giełdę samochodową.

16.09.2011. Węgierskie winnice w Sopronkőhida-Tómalom na Jeziorem Nezyderskim. Piłeś? Nie jedź.

8.05.2012. Przed cerkwią pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Narwi.

8.05.2012. Przed starym mizarem w Bohonikach.

5.05.2013. W Sulikowie mają domy szachulcowe. Coś jak wodzik wałka mocy w samochodzie.

8.05.2013. Bogatynia-Turoszów. Odkrywka zakryta.

9.05.2013. Szklarska Poręba.

10.05.2013. Lubomierz – pl. Wolności. Gdzie parkuje Pawlak a gdzie Kargul?

10.09.2013. Widok na półwysep Pelješac.


12.09.2013. Ta sfotografowana w Mostarze szarańcza, która przejechała na masce przez pół Bośni i Hercegowiny była ewidentnie zapowiedzią późniejszych wydarzeń

28.03.2015. Operacja w Giedajtach.

26.05.2015. Grobla w Marken, Holandia.

7.11.2015. Archeologiczna wyprawa do Baranówki koło Fromborka.

22.11.2017. Widok z pracy.  Z nowej pracy.


3.10.2020. Nostalgiczna wycieczka do Gorzyc. Na moim dawnym bloku ktoś wyraził swe uczucia patriotyczne.

5.10.2020. Podlasie w samym środku pandemii. Cerkiew św. Michała Archanioła w Trześciance.

piątek, 21 października 2022

Na razie stałem, na razie patrzyłem

Pierwszy raz w nowym koncertowym miejscu w Olsztynie. Nie tylko ja – wiele osób rozglądało się z zainteresowaniem po Auli Widowiskowo-Konferencyjnej im. Anny Wasilewskiej. Nawet Ørganek zauważył, że to już nie jest (świętej pamięci) Andergrant, którego były właściciel przemknął zresztą mi na widowni.


Mnie zaskoczyły złożone w sprytną i prawie niewidoczną harmonijkę miejsca siedzące. Sprytne i funkcjonalne. Jak będzie tu gościł Michał Bajor, to się krzesełka rozwinie. A gdyby Vader, to się znów zwinie. Kto wie, może to się odbywa nawet jednym naciśnięciem guzika. No dobra, a jak koncert? Nie wiem, czy Ørganek daje złe koncerty, ale jeszcze na taki nie trafiłem, a to już trzeci. Było i czadowo, i lirycznie, chociaż przeważnie czadowo. Było i głośno, i cicho, chociaż przeważnie głośno. Było i szybko, i wolno, chociaż przeważnie szybko. Bo to przecież rasowy rockandrollowiec.


Nieuchronnie poruszające momenty dotyczące Powstania Warszawskiego. I nawiązanie do współczesnej wojny w Ukrainie. Ørganek wie, o czym i dlaczego śpiewa. W końcu sam to sobie pisze…

W sprawie akustyki wypowiem się po następnym koncercie w tym miejscu…

wtorek, 18 października 2022

Niech żyje Malta

Niesiony uczuciami patriotycznymi Freddie Portelli napisał w czasie kilkumiesięcznego pobytu grupy The Malta Bums (Maltańscy Włóczędzy) w Niemczech w 1967 roku, pieśń o wszystko mówiącym tytule „Viva Malta”. Po prawdzie piosenka powstała, bo niemiecki producent telewizyjny zażyczył sobie, by zespół zaśpiewał coś w rodzimym języku maltańskim.



Niesiony planami nieodległego pobytu w Malcie, przetłumaczyłem tę ocierającą się o bogoojczyźniany banał piosenkę (własnego nie trawię, wyżywam się na obcym).


Dumna Malta, dumny lud
Ziemia dzielnych rodzi tu
Ziemia słodka w słońcu lśni
W świecie takiej nie ma nikt

Śpiewajmy: Niechaj żyje Malta (Malta)
Malta i Maltańczycy (ta Malta)
Dla ziemi tej zrobimy wszystko
Wszystko z serca dam
Niech żyje nam (niech żyje nam)
Maltański kraj
Niech żyje nam (niech żyje nam)
Maltański kraj

Tyle wojen w oczach swych
Lecz wygrała każdą z nich
Mocnych i wysokich twierdz
Nikt nie zdobył nigdy jej

Śpiewajmy: Niechaj żyje Malta (Malta)
Malta i Maltańczycy (ta Malta)
Dla ziemi tej zrobimy wszystko
Wszystko z serca dam
Niech żyje nam (niech żyje nam)
Maltański kraj
Niech żyje nam (niech żyje nam)
Maltański kraj

Olsztyn, 17-18.10.2022

Zespół zawiązał się przed 1963 rokiem. Początkowo do Freddiego dołączyli bracia Mario i Paul Perrone oraz Tony Camilleri (znany jako Bayzo). Mario wyemigrował jednak do Australii i zastąpił go Tony Muscat (znany jako il Maduwi) na gitarze rytmicznej i prowadzącej. Drugi z braci Perrone też nie mógł już kontynuować współpracy, zamiast niego pojawił się Tony Bartolo (pseudo Il-Gegu) na perkusji. I to był właśnie ten skład, który osiągnął sukcesy. Dodajmy skład bardzo młody. Freddie Portelli miał lat 19, Tony Muscat – 18, Tony Bartolo 17 a Tony Camilleri ledwie 16.
Najpierw z młodzieńczą fantazją nie używali żadnej nazwy, potem jako bezrobotni nazwali się adekwatnie Włóczędzy. Gdy tak sobie adekwatnie próbowali w garażu gdzieś nad Zatoką Św. Pawła, zobaczyło ich niemieckie małżeństwo, które zabrało ich z sobą do Niemiec swoim jachtem. Musiała to być jakaś większa jednostka, bo układ polegał na tym, że na jachcie będą koncertować. W Niemczech wyruszyli w trasę, a ich menedżer Otto Alf dodał im do nazwy Malta, co miało przyczynić się do zainteresowania zespołem. No i poniekąd udało się. Występowali na żywo w radiu i telewizji.
Występowali tak pół roku i zapragnęli wrócić na trochę do ojczyzny. Menedżer ich wypuścił, ale za nimi pojechała telewizja z Kolonii i przygotowała dokument „Malta of the Malta Bums”. Otto Alf przyjechał po nich, by zabrać ich do Niemiec, ale dostali oferty z USA i z Japonii. Wybrali USA i koncertowali w Nowym Jorku, Detroit, San Francisco... Też bym wolał zamiast Kolonii.
W końcu jednak znów pojawili się w Niemczech. Producent telewizyjny z Kolonii zaproponował im występ w bardzo znanym programie, ale mieli zaśpiewać po maltańsku. Wtedy Freddie stworzył „Viva Malta”.
Próbowali też w Anglii. Należąca do The Beatles wytwórnia Apple chciała wydać piosenkę „Old Olive Tree”. Zarejestrowali ją w studiu Trident, na tym samym sprzęcie, na którym Beatlesi nagrali jedną z wersji „Hey Jude”. Na przeszkodzie stanęły jednak jakieś kwestie prawne i świat nie dowiedział się o Maltańskich Włóczęgach. W efekcie ich cały dorobek płytowy to zaledwie cztery single. Wśród nich „Viva Malta” z 1968 roku.

Horacy Tłumacy - na Facebooku
Horacy Tłumacy - na YT
Horacy Tłumacy - lista przetłumaczonych piosenek

sobota, 8 października 2022

Przed, w trakcie i po

Nie wychodzę z muzeów. Tydzień temu nowe muzeum bitwy grunwaldzkiej, dziś gdańskie Muzeum II Wojny Światowej. Niby pięćset lat różnicy, ale wojna to wojna… Obie niby wygraliśmy.


Koncepcja muzeum zrozumiała nawet dla średnio rozgarniętego niedoszłego absolwenta historii. Po pierwsze – przed wojną, czyli nieuchronne przyczyny. Po drugie – wojna, czyli nic dobrego. Po trzecie – po wojnie, czyli nie tak to sobie wyobrażał rząd londyński…

W ZSRR komunizm i Stalin.

We Włoszech faszyzm i Mussolini.

W Niemczech nazizm i Hitler.

W Hiszpanii – nacjonaliści i Franco.

W Polsce… sielanka.

No, może nie do końca…

W Monachium rozbierają Czechosłowację, a my cieszymy się całym Cieszynem.

Już kilka miesięcy później Beck mówił coś o honorze…

Politykę równowagi naszego ministra spraw zagranicznych Ribbentrop i Mołotow przekreślili dwoma podpisami.

I tym sposobem znaleźliśmy się między młotem i kowadłem. Tzn. między sierpem z młotem i Hakenkreuzem.

Gazety czasu wojny rządzą się swoimi prawami, ale czy aż tak bardzo media się zmieniły? Mamy tu do czynienia z ewidentnym clickbaitem:

Uderzenie Francji i Anglii

na Niemcy

nastąpić ma po upływie terminu ultimatum



Ukraiński chłop musiał czule przywitać sowieckiego sołdata.

A Rosja i Niemcy po 20 latach wróciły prawie do tych samych pozycji wyjściowych.

„Przyjaźń” niemiecko-radziecka trwała niecałe dwa lata. Krócej niż blokada Leningradu…

W Generalnej Guberni terror…

… i Holocaust.


Na terenach nowych sowieckich republik (stosowne „wybory” odbyły się na terenach ukraińskich i białoruskich już w październiku 1939 roku) indoktrynacja…

… i Katyń.

Czy na pewno byłoby dobrze, gdyby zamach Stauffenberga się powiódł?

Mogłoby nas spotkać coś gorszego niż konferencja jałtańska. Na przykład (wymyślam) układ w Paryżu, gdzie do końcowego zdjęcia zamiast Churchilla, Roosevelta i Stalina zasiedliby jacyś inni panowie, którzy uznaliby, że granica polsko-niemiecka powinna przebiegać gdzieś na Wiśle, byle tylko pokonać tych komunistów.

Część powojenna nieco mnie rozczarowała swoją lakonicznością (wojna się skończyła, nikt na zmęczonym Zachodzie nie chciał umierać za wolność Polski, ale w końcu sami to sobie kilkadziesiąt lat później wydarliśmy).

To nie jest muzeum batalistyczne. To nie jest muzeum dat. Mocno zaakcentowane są przeżycia ludzi. No i przede wszystkim pokazuje wojnę z polskiego punktu widzenia. W końcu jesteśmy w Gdańsku. Ja wolałbym szersze spojrzenie, ale mogę sobie je poszerzać na własną rękę.