Odkąd Warmińsko-Mazurska Filharmonia doczekała się ponad dekadę temu własnej siedziby, nie miałem już okazji bywać w sali koncertowej Państwowej Szkoły Muzycznej, gdzie muzyczni seniorzy kilkadziesiąt lat siedzieli kątem u muzycznych juniorów. Okazja nadarzyła się dziś.
Okazją był recital dyplomowy Hani Faltynowskiej, na który trafiłem w wyniku koligacji towarzyskich. Trzeba przyznać, że obrona dyplomu przebiega w szkole muzycznej dużo wdzięczniej niż np. w Technikum Elektromechanicznym (mój dyplomowy piec oporowy grzał, cokolwiek śmierdział i zabierał prąd w całej szkole). Może i ja bym taki recital prezentował, gdyby mnie nie wyrzucili po 1,5 roku nauki… (inny instrument, inna szkoła, inne czasy).Na początek Wolfgang Amadeusz Mozart i jego sonata G-dur na skrzypce i instrument klawiszowy KV 301/293a.
Kto może pojawić się po Mozarcie? Tylko Jan Sebastian Bach! Sonata g-moll na skrzypce BWV 1001.
Szkoły muzyczne na pewno też mają swój kanon lektur, a w nim obowiązkowe pozycje polskie. A zatem Henryk Wieniawski i kaprys a-moll op. 18 nr 4.
Recital skrzypcowy bez Paganiniego byłby jak Włoch bez makaronu, więc pora na Niccola Paganiniego i kaprys B-dur allegro op. 1 nr 13 „La risata del diavolo” (no wiadomo, że Niccolò śmiał się z diabłem).
Bez muzyki francuskiej się nie obejdzie. Camille Saint-Saëns i III koncert skrzypcowy h-moll op. 61, część I.
I niech to wszystko spuentuje utwór Maurycego Moszkowskiego, kompozytora niemieckiego o polsko-żydowskich korzeniach, który żył i zmarł w Paryżu. Guitarre op. 45 nr 2.
Już po egzaminie. W części dowolnej do Hani dołącza Jan i odpływają za ocean, gdzie brzmi „Libertango” Astora Piazzolli.
Niemal dokładnie 30 lat temu na tej scenie widziałem młodego Grzecha Piotrowskiego, którego kariera nabrała szybko rozpędu. Tego samego życzymy Hani!