Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedno którą, bo ważny dla mnie był nie cel, nie kres, nie meta, ale sam niemal mistyczny i transcendentny akt przekroczenia granicy.
(Ryszard KAPUŚCIŃSKI, „Podróże z Herodotem”)
Był 1993 rok. Po otwarciu lodówki wyskakiwał z niej zespół 4 Non Blondes ze swoim przebojem. Nie czarujmy się - jedynym przebojem.
Czemu „What's Up?” to jedyny przebój zespołu? Potencjał był, Linda Perry wspierana przez koleżanki (kolega w zespole „tylko” obsługiwał gitarę solową, nie widzę, by coś skomponował) napisała kilka przyjemnych piosenek na jedyną płytę o tytule brzmiącym jak hasło młodych hedonistek „Bigger, Better, Faster, More!”. Słucha się tego po latach z przyjemnością.
Nie mam wielkiej ochoty przeprowadzać analizy tekstu, którzy jedni uważają za genialny, a inni za nic nie znaczącą wydmuszkę. Po prostu przetłumaczyłem i już, unikając pokusy zmiany wieku oraz płci podmiotu lirycznego na cokolwiek bliższy mi.
Już wieku ćwierć jest mi dane żyć Staram się wspiąć na ten wielki szczyt, gdzie cel Poznać mam nadzieję
Pojęłam szybko, gdy był na to czas Że z braterstwa ludzi składa się ten świat, lecz cóż Znaczyć w końcu ma to
I tak czasem płaczę, kiedy w łóżku swym tkwię By wyrzucić to, co mam w głowie mej I tak, się czuję nieco dziwacznie
Wstaję więc zatem rano i wychodzę gdzieś tam Biorę głęboki wdech, zawrót głowy mam I tak krzyczę na całe gardło: „Co dzieje się?”
I mówię: „Hej, tak, tak, tak, tak, hej, tak, tak” Mówię: „Hej! Co dzieje się?” I mówię: „Hej, tak, tak, tak, tak, hej, tak, tak” Mówię: „Hej! Co dzieje się?”
Staram się, Boże mój, staram się Staram cały czas, wciąż w tej instytucji Modlę się, Boże mój, modlę się Modlę się w każdy dzień Tak chcę rewolucji
I tak czasem płaczę, kiedy w łóżku swym tkwię By wyrzucić to, co mam w głowie mej I tak, się czuję nieco dziwacznie
Wstaję więc zatem rano i wychodzę gdzieś tam Biorę głęboki wdech, zawrót głowy mam I tak krzyczę na całe gardło: „Co dzieje się?”
I mówię: „Hej, tak, tak, tak, tak, hej, tak, tak” Mówię: „Hej! Co dzieje się?” I mówię: „Hej, tak, tak, tak, tak, hej, tak, tak” Mówię: „Hej! Co dzieje się?”
I mówię: „Hej, tak, tak, tak, tak, hej, tak, tak” Mówię: „Hej! Co dzieje się?” I mówię: „Hej, tak, tak, tak, tak, hej, tak, tak” Mówię: „Hej! Co dzieje się?”
Już wieku ćwierć jest mi dane żyć Staram się wspiąć na ten wielki szczyt, gdzie cel Poznać mam nadzieję Olsztyn, 6-9.09.2025
Mówią, że to prosta piosenka. Nawet gorzej o niej mówią. Nie znają się, oczywiście.
Tę piosenkę Lennon i McCartney po prostu dobrze skroili na potrzeby postawienia kroki nad i nad ugruntowującą się Beatlemanią. Przede wszystkim jednak wytrzymali napięcie, jakie powstało, gdy młodociana ludność Zjednoczonego Królestwa (póki co) oczekiwała na kolejny krok po sukcesie albumu „Please Please Me”. Bo przecież mogli się spalić, nie wykazać talentu, nie trafić. Nie spalili, wykazali, trafili! Piosenka „She Loves You” po prostu nie bierze jeńców, także w wersji niemieckiej (śpiewałem na lektoracie u Pawła).
Wciąż kocha, tak, tak, tak Cię kocha, tak, tak, tak Cię kocha, tak, tak, tak, tak
Straciłeś, myślisz, ją Wczoraj z nią widziałem się O tobie myśli wciąż I kazała mi to rzec
Ciągle cię kocha I wiesz, że to nie jest złe Tak, cię kocha To powinno cieszyć cię
Zraniłeś bardzo ją Straciła rozum wręcz Lecz teraz już wie to Że ranić nie chcesz jej
Ciągle cię kocha I wiesz, że to nie jest złe Tak, cię kocha To powinno cieszyć cię
Wciąż kocha, tak, tak, tak Cię kocha, tak, tak, tak Miłość taka więc Powinna cieszyć cię
Masz wszystko w rękach swych To jest uczciwe, bo Też w ranach możesz być Więc lepiej przeproś ją
Przecież cię kocha I wiesz, że to nie jest złe Tak, cię kocha To powinno cieszyć cię
Wciąż kocha, tak, tak, tak Cię kocha, tak, tak, tak Miłość taka więc Powinna cieszyć cię Miłość taka więc Powinna cieszyć cię Miłość taka więc Powinna cieszyć cię Tak, tak, tak Tak, tak, tak, tak Olsztyn, 2-7.09.2025
Rekord świata w liczbie melodii i rytmów oraz wątków tekstowych umieszczonych w jednej piosence należy do utworu „Happiness Is a Warm Gun”.
Skąd późnym latem 1968 roku w studiach przy Abbey Road znalazł się majowy egzemplarz amerykańskiego pisma „The American Rifleman”? Przytargał go podobno George Martin. Ciekawe, nie podejrzewałem pana o takie zainteresowania. John Lennon, inspirujący się wszystkim, co zaskakujące i na drzewo nie ucieka, zobaczył w magazynie artykuł o intrygującym tytule „Szczęście to ciepła broń” i już wiedział, że ma pomysł na piosenkę. W tekście Warren W. Herlihy z dumą snuje opowieść o tym, że jego 18-letni syn John strzela z broni od siódmego roku życia.
Ciepła (od wystrzału) broń była dla Lennona tylko punktem wyjścia, chociaż w utworze jest to finał opowieści. Stworzył piosenkę, w którym jest kilka melodii, kilka rytmów i kilka motywów tekstowych. Ta mnogość wątków wskazuje, że być może odbyło się to we współpracy z McCartneyem, chociaż „Biały Album” ma opinię płyty zawierającej piosenki nagrane przez czterech facetów, którym (każdemu oddzielnie) towarzyszy reszta grupy The Beatles, a nie przez zespół. No dobra, ale o czym właściwie jest ta piosenka? Weź się człowieku domyśl i przetłumacz… Jest podejrzenie, że podobnie jak na przykład w „I Am The Walrus” John Lennon bawi się przypadkowymi skojarzeniami, tworząc abstrakcyjną impresję tekstową, w której słuchacze, a muzyczni znawcy szczególnie, znajdują własną wartość dodaną. W tych okolicznościach moje tłumaczenie to raczej strzał na wiwat niż trzy dziesiątki pod rząd. Dodam, że zacząłem je też od końca - od przetłumaczenia pięć lat temu ostatniej zwrotki.
Nie była z tych, co tęsknią zbyt Du du du du du du, o tak
I dobrze wie, jak Aksamitna dotyka dłoń Jak jaszczurka, co na szybie tkwi
Ten gość w tłumie wśród Wielokolorowych luster Ma podkuty but
Kłamstwo w oczach ma Gdy zajęte ręce Pracą ponad czas
Odbicie żony w mydle miał Którą zjadł i przekazał Na Państwa Skarb
Chcę się wziąć w garść, bo się staczam wciąż Wciąż do tych spraw, co na mieście są Chcę się wziąć w garść, bo się staczam wciąż
Matka Szefowa, Boże broń Matka Szefowa, Boże broń Matka Szefowa, Boże broń Matka Szefowa, Boże broń Matka Szefowa, Boże broń Matka Szefowa, Boże broń
Szczęście to jest ciepła broń Szczęście to jest ciepła broń, mamo Gdy w ramionach trzymam cię Czuję już mój palec na twym spuście I wiem, nie może nikt skrzywdzić mnie, przecież Szczęście to jest ciepła broń, mamo Szczęście to jest ciepła broń, tak tym jest Szczęście to jest ciepła broń, tak tym jest Broń… Czyż nie wiesz, że Szczęście to jest ciepła broń, mamo Olsztyn, 13.04.2020, 23-31.08.2025
Jeśli nic się nie zmieni w polskim kalendarzu politycznym, kolejne jubileusze płyty „Help!”, wydanej przez The Beatles 6 sierpnia 1965 roku, będą zbiegać się z inauguracją kolejnych prezydentur, a połowa Polski będzie tego dnia w rozpaczy wołać o pomoc…
Utwory z tego albumu zacząłem tłumaczyć w 2010 roku, a skończyłem kilka tygodni temu. Dziś, w sześćdziesiątą rocznicę wydania „Help!”, moja polska premiera.
Kolejne, po „A Hard Day’s Night”, genialne otwarcie albumu. Słuchacz jest znokautowany w pierwszej sekundzie. Podobnie jak poprzedni album, ten też otwiera piosenka Lennona z tekstem wyrastającym już ponad miłosne banały.
Krótkie piosenki Beatlesów są dobre, bo są dobre i krótkie jak ostatnia noc z dziewczyną. Na przykład ta. W filmie „Help!” Beatlesi wykonują ją na poligonie, na którym stacjonuje 3. Królewski Pułk Czołgów. Przez łąki sunie w bojowym pędzie czołg Centurion. Jak widać, do Lata Miłości jest jeszcze dużo czasu…
Smaczkiem w tej piosence jest stary, zmęczony głos Johna Lennona, niespełna przecież 25-letniego autora tej piosenki. Urzędowy optymizm młodzieżowych pioseneczek przestał obowiązywać właśnie chyba na płycie „Help!”. Jest opinia, że taką piosenkę mógłby napisać Bob Dylan. Mógłby, gdyby była z pięć razy dłuższa i miała porąbaną wersyfikację. A tu proszę, wersy równiuśkie jak spod sztancy.
Z dwóch piosenek George’a Harrisona, które trafiły na album „Help!”, ta jest ewidentnie lepsza. Beatlesi zbliżali się powoli do połowy kariery, czego oczywiście nikt na początku 1965 roku nie wiedział, a George miał na płytach zespołu dopiero jedną własną kompozycję. Sytuacja bardzo się poprawi na koniec tego roku, bo tych piosenek będzie już pięć (a potem Harrison wyraźnie przyspieszy, bo dojdzie do 24 samodzielnych utworów, czyli mniej więcej co dziewiąta piosenka The Beatles to dzieło George’a). George, szczery chłopak, adresuje piosenkę oczywiście (?) do Pattie Boyd, która tyle dobrego zrobiła w dziele inspiracji muzyków do pisania niesamowitych utworów („Something” i „Layla”, że rzucę tylko dwa najwybitniejsze przykłady).
Miał swoje seksistowskie piosenki Lennon, miał i McCartney. Tak o tych utworach sądzimy dziś i żaden dekret żadnego prezydenta żadnego kraju tego nie zmieni. Ten utwór Paul napisał na początku lutego 1965 roku w czasie urlopu w Tunezji, który spędzał oczywiście z Jane Asher. W willi należącej do rządu Jej Królewskiej Mości miał wyłożoną tunezyjskimi mozaikami łazienkę o świetnej akustyce, co, jak wiem doskonale również z własnych doświadczeń, natychmiast prowokuje do jej wypróbowywania. No i z tych prób powstała piosenka, w której Paul zupełnie bez metafor śpiewa, że ma nową dziewczynę, bo zawsze bierze to, co lepsze. Ba, adresuje tę informacje bezpośrednio do byłej już dziewczyny. Po latach stwierdził, że to była tylko taka zabawa, bez podtekstów i bez związku z rzeczywistością. Co prawda, to prawda – Paul i Jane tworzyli najbardziej ekscytującą parę swoich czasów jeszcze przez trzy lata. A może Paul odreagowywał w ten sposób swoją frustrację rockowego macho, któremu Jane potrafiła się postawić.
Jedna z tych piosenek Beatlesów, po których konkurencja zapisuje się na kurs past twarogowych. Wszystko się w niej zgadza. Mamy wyjątkowo udane, nawet jak na zawsze świetnych w tych sprawach Beatlesów, harmonie wokalne. Mamy zgrabne i lakoniczne, jak na tamte czasy przystało, solo gitarowe Harrisona. No i mamy nietypowy tekst – facet śpiewa do faceta, że mu odbije dziewczynę, jeśli się nie będzie o nią starał.
Skąd na samym końcu „Ciemnej Strony Księżyca” wziął się ledwo słyszalny fragment orkiestrowej wersji „Ticket to Ride” Beatlesów, którą George Martin nagrał w 1965 roku na swoją, instrumentalną wersję płyty „Help!”? Jest kilka wersji, wybieram tę, która mówi, że loop z biciem serca został nagrany na źle wyczyszczonej taśmie studia EMI przy Abbey Road. Co za niechlujstwo!
Ta piosenka to niezły kalambur. Ringo Starr śpiewa, że chcą z niego zrobić gwiazdę. A mogli Fronczewskiego. 17 czerwca 1965 roku Beatlesi zamknęli erę coverów na swych albumach. Tego dnia nagrali „Act Naturally”, ostatni obcy numer (wygłupów na „Let It Be” nie licząc). To klasyczna w formie i treści piosenka country. Napisał ją Johnny Russell z jakimś dziwnym udziałem Lavonii Inez Morrison, która podobno nie miała żadnego artystycznego wkładu w piosenkę, ale spowodowała, że nagrał ją Buck Owens. Piosenka wyszła w marcu 1963 roku. To ciekawe, że Beatlesi wzięli na warsztat utwór, który zdobył popularność, gdy sami byli już gwiazdami. Ale podobno piosenki country to była ich guilty pleasure.
Ta piosenka miała (?) nazywać się zupełnie inaczej. Może nie jest to tak smakowity przykład, jak z „Yesterday”, które pierwotnie było „Jajecznicą”, ale to chyba lepiej, że nucimy „It’s Only Love”, a nie „That's a Nice Hat”. Nie zmienia to faktu, że po latach John Lennon, który w całości stoi za tą piosenką, miał do niej cokolwiek pogardliwy stosunek. No, dylanowski tekst to nie jest…
Skoro kilka linijek wyżej napisałem, że „I Need You” to lepsza z tych dwóch piosenek Harrisona, to konsekwentnie muszę przyznać, że „You Like Me Too Much” jest gorsza. Bez sensu, prawda? Gdyby przełożyć to na język marketingu, to producent telewizorów mówiąc, że ma tu oto najlepszy model na świecie, musiałby jednocześnie przyznawać, że inny jego model jest, no jakby nie mówić, gorszy… Nikt na to nie pójdzie! Wszystko to nie zmienia faktu, że mamy w piosence ciekawe podejście George'a do relacji damsko-męskich. Rozwinie psychodelicznie tę myśl w „It's All Too Much”.
Beatlesi czerpali inspirację ze wszystkiego, co się dało i nie dało. Nawet z religijnej makatki. W tę piosenkę McCartney wplótł nawiązanie do motta, jakie wisiało w domu ciotki Mimi, która wychowywała Johna Lennona.
To beatlesowskie country. Nie jest to może bluegrass, ale Paul McCartney nie pierwszy i nie ostatni raz udowodnił tą kompozycją, że nie jest ortodoksyjnym rokendrolowcem. Piosenka pędzi w rytmie country nie tylko muzycznie. Można powiedzieć, że jedno słowo wchodzi drugiemu słowu do... (tu takie niedomówienie).
O tej piosence napisano wszystko, więc ja ograniczę się tylko do przypomnienia, że przetłumaczyłem ją w Paryżu w kultowej kawiarni Les Deux Magots. I dodam, że kilka miesięcy później przetłumaczyłem też wersję „oryginalną”, czyli o miłości do jajecznicy.
Larry Williams dzięki swoim trzem piosenkom nagranym przez Beatlesów mógł żyć długo i szczęśliwie. Niestety, w latach siedemdziesiątych dopadły go narkotyki i problemy z prawem, a w 1980 roku jego życie zakończyła broń palna, choć w zupełnie innych okolicznościach, niż to miało w tym samym roku w przypadku Johna Lennona, który te wszystkie piosenki zaśpiewał. O ile „Act Naturally” to ostatni (nie licząc „Maggie Mae”) nagrany przez Beatlesów cover, to „Dizzy, Miss Lizzy”, dzięki temu, że zamyka płytę „Help!”, jest literalnie ostatnim coverem w dyskografii zespołu (no, nie licząc tego incydentu z albumu „Let It Be”). Patrząc na chronologię – „Act Naturally” zarejestrowano 17 czerwca 1965 roku, a „Dizzy, Miss Lizzy” 10 maja. Ta druga data jest bardzo ciekawa, bo właśnie tego dnia przypadały 30. urodziny Larry’ego Williamsa.
Pierwszym wykonawcą tej piosenki był w 1959 roku zespół The Coasters (jeśli wierzyć internetowi, nadal istniejący, chociaż wszyscy muzycy z oryginalnego składu tej założonej w 1955 roku grupy nie żyją). Autorzy? Klasyka gatunku, czyli spółka Jerry Leiber i Mike Stoller.
Utwór „Three Cool Cats” poznaliśmy szerzej w 1995 roku, gdy nagrania z noworocznej sesji dla wytwórni Decca trafiły po 33 latach na „Antologię”.
O co chodzi w tej bezpretensjonalnej piosence? Może o to, że facet dostaje małpiego rozumu, gdy na jego drodze stanie piękna dziewczyna. A co dopiero trzy…
Gości trzech Gości trzech W swym aucie na rogu, to jest jakiś wrak Dzielą baton w nim, by każdy zjadł Jacy to są świetni, gadka trwa Gości trzech
Laski trzy Ulicą idą gdzieś, drżą biodra ich Dzielą z paczki się, smaczny każdy chips Aż gości trzech robi salta trzy (bo) Laski trzy Tak, laski trzy
Więc skoczył gość pierwszy tak I rzekł „Człowieku, patrz!
Czy widzisz, czy mi się śni? Więc ja chcę tę w środku dziś!” „Ja chcę tę małą dziś!” „Hej, ludzie, zostawcie coś mi!” Więc laski trzy Laski trzy
Wyglądały jak anioły z najwyższych sfer A gości trzech zakochało się Lecz laski trzy robią durniów trzech Z gości trzech Gości trzech
Więc skoczył gość pierwszy tak I rzekł „Człowieku, patrz!
Czy widzisz, czy mi się śni? Więc ja chcę tę w środku dziś!” „Ja chcę tę małą dziś!” „Hej, ludzie, zostawcie coś mi!” Laski trzy Laski trzy
Wyglądały jak anioły z najwyższych sfer A gości trzech zakochało się Lecz laski trzy robią durniów trzech Z gości trzech Gości trzech Gości trzech Gości trzech Olsztyn, 19-20.06.2025
Państwa podejrzenia, że moja atencja dla zespołu Smokie to nostalgia za latami 70-tymi, gdy byłem nastolatkiem, są całkowicie bezpodstawne – ta muzyka przyszła tu z akustyczną gitarą Chrisa Normana i z nią wychodzi.
Czy muzyka Smokie broni się po 50 latach? Widocznie w moich uszach się broni, skoro jutro pójdę na koncert Normana, pierwszy raz do nowej Uranii (swoją drogą w tejże Uranii 6.02.1997 roku wystąpił zespół Smokie, ale już od ponad dekady bez Normana, czego nie byłem świadkiem, bo Smokie bez Normana, to jak pieniądze bez wartości, a czym są pieniądze bez wartości wyjaśnił obrazowo dziedzic Korab-Makomaski w serialu „Polskie drogi”). Z okazji jutrzejszego koncertu tłumaczenie całkiem niebanalnej piosenki „I'll Meet You at Midnight”.
Oczywiście za niebanalnością tej piosenki stoją jej autorzy, czyli Nicky Chinn oraz Mike Chapman, dostarczyciele większości przebojowego repertuaru dla Smoków. Tłumacząc ją przywołałem naturalnie w myślach dwa tygodnie w Paryżu kilkanaście lat temu, np. w emblematycznej (jakby to powiedział Robert Makłowicz) kawiarni Les Deux Magots zajmowałem się przekładem „Yesterday”. W tłumaczeniu piosenki o nieudanej paryskiej randce pozwoliłem sobie, wzorem angielskiego oryginału, rozkoszować się brzmieniem języka francuskiego (podobno to Anglików strasznie kręci), co spowodowało nieoczywiste akcentowanie, ale to rzecz istotna dla smakoszy…
Był letni wieczór na Champs-Élysées Sekretne rendez-vous, to był ich plan W krąg morze twarzy w zatłoczonej café Odgłosy śmiechów, gdy muzyka gra
Jeanne-Claude zapisał się na Université Louise-Marie była z daleka gdzieś W myślach miał tę ciepłą noc i wspólny ich śmiech Słowa jak muzyka, gdy odwróciła się
Chcę spotkać cię nocą Gdy księżyca blask Chcę spotkać cię nocą Lecz Louise-Marie nie zjawi nigdy się
Każdy papieros rozświetlał tysiące twarzy Każda godzina była jak tysiące dni Północ zmieniła się w pustkę wrażeń A śmiechu dźwięk na zawsze znikł
Chcę spotkać cię nocą Gdy księżyca blask Chcę spotkać cię nocą Ale Louise-Marie nie zjawi nigdy się
Był letni ranek na Champs-Élysées I pusty stolik w środku tej café Przez drzwi otwarte wpadło pierwsze słońce Jeanne-Claude wyszedł zmierzyć się z kolejnym dniem
Chcę spotkać cię nocą Gdy księżyca blask Chcę spotkać cię nocą
Chcę spotkać cię nocą Gdy księżyca blask Chcę spotkać cię nocą Ale Louise-Marie nie zjawi nigdy się Olsztyn, 27.05-4.06.2025
Aneks dnia następnego, czyli tak było na koncercie:
Kącik archiwalny - tak to wyglądało w piśmie „Radar” w 1977 roku. I po pierwsze – redaktor przy tym raczej nie stał. A po drugie – z 1977 roku nie oznacza, że widziałem to akurat wtedy. To były czasy, gdy prasę czytało się choćby po kilku latach.
Był słynny rok 1980. Każdą wizytę u Mariusza zaczynaliśmy od nałożenia na gramofon płyty „Helicopters” zespołu Porter Band.
Trudno mi powiedzieć, który utwór na tej świetnej płycie podoba mi się najbardziej. Od dawna chciałem coś przetłumaczyć, bo John Porter oczywiście pisze w swoim ojczystym języku (prawie ojczystym, bo przecież jest Walijczykiem). Padło na „Refill”, dzięki czemu mogłem użyć w polskiej wersji słowa „trzask”, w sam raz na dzisiejsze, przed chwilą zakończone wybory prezydenckie.
Dosiadam życia, jak motorem gnam Wypadki i upadki, wewnętrzny trzask Łkałem jak Romeo, śmierć i miłość znam
Ten czas burzy i naporu już znużył mnie Iluzje poety, przymilanie się Gotowy i zdolny – jeśli chcą mnie
Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy chcesz znów dolewki?
Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy chcesz znów dolewki?
Chcę jakiejś akcji – chcę twojej reakcji Chcę jakiejś akcji – nie żałuj reakcji
Na karuzeli mi mija czas Pogardliwych krytyków tu pełno mam Jestem mechanikiem, gdyby wysiadł wał
Już minął czas, ohydny dość Płakałem, chudłem, dostawałem w kość Mam plaster na rany - na ciele swym całym
Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy chcesz znów dolewki?
Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy chcesz znów dolewki?
Nie żałuj akcji – twej pragnę reakcji Chcę jakiejś akcji – nie żałuj re-re-reakcji
Dosiadam życia, jak motorem gnam Wypadki i upadki, wewnętrzny trzask Jestem znany z uczuciowych jazd
Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy chcesz znów dolewki?
Czy-czy-czy Czy chcesz znów? Czy chcesz znów? Czy-czy-czy-czy-czy-czy Czy znów dolewki chcesz? Olsztyn, 1.06.2025
Kącik plastyczny, czyli we wrocławskim klubie Liverpool widziałem grafiki autorstwa Aleksandra Mrożka, który na płycie robił świetną robotę ze swoją gitarą.
Jeśli wysiadłem z pociągu Sting na przystanku „...Nothing Like the Sun”, to chyba tylko dlatego, że przegapiłem stację „The Dream of the Blue Turtles”.
Nie chcę powiedzieć, że Gordon Sumner skończył się wraz ostatnią płytą The Police (która to płyta „Synchronicity” dla mnie, młodocianego fana „Outlandos d'Amour”, „Reggatta de Blanc” i „Zenyatta Mondatta” oraz trochę „Ghost in the Machine”, już nieco zalatywała komercją), bo dla niektórych zapewne dopiero się zaczął. Po prostu nie moje klimaty. Nawet jeśli Sting wykonuje wraz z orkiestrą Gila Evansa „Little Wing”. Skoro piękny utwór Hendriksa przetłumaczony, to może coś innego z tej płyty. Utwór „Englishman in New York” nie jest o tym, że Sting, urodzony na pograniczu Anglii i Szkocji, przybył sobie do Nowego Jorku. Bohaterem jest Quentin Crisp, świeżo osiadły na Manhattanie w jesieni swego życia Anglik o niestandardowym życiorysie i niestandardowych preferencjach. W utworze z przyjemnością wyłapuję dźwięki saksofonu sopranowego Branforda Marsalisa, na którego koncercie byłem, a jakże, w Nowym Jorku!
Nie piję kawy, chcę herbatę pić I z jednej strony piekę tost I w akcencie moim usłyszeć możesz to To ja Anglik i Nowy Jork
Spaceruję Piątą, często widzisz mnie Laseczkę przy swym boku mam Biorę ją wszędzie, liczę każdy krok To ja Anglik i Nowy Jork
Oo Jestem obcy, na legalu obcy tak To ja Anglik i Nowy Jork Oo Jestem obcy, na legalu obcy tak To ja Anglik i Nowy Jork
Ktoś mówi, że maniery wszystkim są Bohaterem już jest dnia Potrzebny ktoś, kto ignorancję umie znieść Sobą być, cokolwiek mówią tam
Oo Jestem obcy, na legalu obcy tak To ja Anglik i Nowy Jork Oo Jestem obcy, na legalu obcy tak To ja Anglik i Nowy Jork
Skromność, przyzwoitość mogą rozgłos przynieść Możesz skończyć całkowicie sam Czułość i stateczność dziwią tę społeczność Nocą świeca słońca gasi blask
Bojowy sprzęt facetem nie uczyni cię Na broń licencja to za mało jest Staw czoła wrogom, jeśli możesz z drogi zejdź Dżentelmen będzie iść, lecz nigdy biec
Ktoś mówi, że maniery wszystkim są Bohaterem już jest dnia Potrzebny ktoś, kto ignorancję umie znieść Sobą być, cokolwiek mówią tam Sobą być, cokolwiek mówią tam Sobą być, cokolwiek mówią tam
Oo Jestem obcy, na legalu obcy tak To ja Anglik i Nowy Jork Oo Jestem obcy, na legalu obcy tak To ja Anglik i Nowy Jork Olsztyn, 10-15.05.2025
W tej wersji na jakimś prywatnym party we Włoszech Sting pominął dwie zwrotki tekstu. Czy to pani obsługująca konsoletę tak rozkojarzyła Stinga, czy spowodowało to włoskie wino?
Od wydania tej piosenki upłynęło już więcej lat, niż minęło od rozpadu Beatlesów do czasu, gdy zachwycaliśmy się kolejnymi częściami „Antologii”.
Gdyby John Lennon żył, połowa lat 90. byłaby momentem triumfalnego powrotu The Beatles. Może nie na wiele lat, ale na pewno na dłużej niż na te kilka tygodni, które trzyosobowy skład spędził ze sobą w 1994 roku nagrywając „Free as a Bird” (i w 1995 roku nagrywając „Real Love”). Czy dałoby się odtworzyć im po trzech dekadach magię lat 60-tych? Komu, jak nie Beatlesom! A może stworzyliby po prostu w czteroosobowym składzie zupełnie inną magię lat 90-tych? Tego się nie dowiemy. Wiemy natomiast, że w 1977 roku John Lennon nagrał w Dakocie demo piosenki, które kilkanaście lat po jego śmierci wzięli na warsztat żyjący koledzy z zespołu, wzmocnieni Jeffem Lynnem z ELO jako producentem. Półprodukt rozwinęli do pełnej piosenki, dodając brakujące fragmenty tekstu, aranżację i oczywiście wykonanie.
Teledysk, który stworzył Joe Pytka (nazwisko mówi wyraźnie, że ma polskie korzenie) jest napchany kadrami inspirowanymi piosenkami Beatlesów jak dobra kasza skwarkami. Znawcy widzą tam chyba połowę ich dyskografii.
Jak wolny ptak To też świetna rzecz, by być Wolnym jak ptak
Dom, dom i już Jak ten ptak, co wraca znów Jak na skrzydłach ptak
Minęło życie gdzieś To, co za nami jest Czy możemy już tak żyć bez siebie? Urwał się kontakt nam Choć tyle znaczyć miał I sprawiał, że się czułem tak...
Jak wolny ptak To też świetna rzecz, by być Wolnym jak ptak
Dom, dom i już Jak ten ptak, co wraca znów Jak na skrzydłach ptak
Minęła miłość gdzieś Ta, co za nami jest Przez nią czułem się wolny tak
Jak wolny ptak To też świetna rzecz, by być Wolnym jak ptak Wolnym jak ptak Wolnym jak ptak Ptak Olsztyn, 29-30.04.2025
Larry Williams dzięki swoim trzem piosenkom nagranym przez Beatlesów mógł żyć długo i szczęśliwie. Niestety, w latach siedemdziesiątych dopadły go narkotyki i problemy z prawem, a w 1980 roku jego życie zakończyła broń palna, choć w zupełnie innych okolicznościach, niż to miało w tym samym roku w przypadku Johna Lennona, który te wszystkie piosenki zaśpiewał.
O ile „Act Naturally” to ostatni (nie licząc „Maggie Mae”) nagrany przez Beatlesów cover, to „Dizzy, Miss Lizzy”, dzięki temu, że zamyka płytę „Help!”, jest literalnie ostatnim coverem w dyskografii zespołu (no, nie licząc tego incydentu z albumu „Let It Be”). Patrząc na chronologię – „Act Naturally” zarejestrowano 17 czerwca 1965 roku, a „Dizzy, Miss Lizzy” 10 maja. Ta druga data jest bardzo ciekawa, bo właśnie tego dnia przypadały 30. urodziny Larry’ego Williamsa. No to chłopcy nagrali tego dnia jeszcze jeden numer amerykańskiego muzyka, czyli „Bad Boy”. Oba te utwory zresztą specjalnie na potrzeby amerykańskiego albumu „Beatles VI” (do 1966 roku amerykańska i angielska dyskografie zespołu różnią od siebie niczym Pat i Pataszon, podobnie rzecz się miała zresztą w tym czasie z The Rolling Stones czy The Animals).
Z tych dwóch coverów Williamsa jeden, czyli piosenka o odbierającej zmysły pannie Elżbiecie, trafiła na płytę „Help!”. To nie tylko ostatni utwór na tym albumie, ale i ostatnia piosenka, jaką z niego przetłumaczyłem, zamykając przygotowania tekstowe do przypadającej za kilka tygodni 60. rocznicy ukazania się tej świetnej (jakieś inne nagrywali?) płyty.
Jesteś mą schizą, ma Lizo Jak ten twój rock and roll Jesteś mą schizą, ma Lizo Spacerując w krąg No chodź, ma Lizo Kochaj, pókim młody wciąż
No chodź i mnie rozpal Swą małą dłoń w moją włóż Jesteś mą schizą, ma Lizo Och, wyglądasz jak cud Jesteś cała rock and rollem Chcę, byś była moja dziś już
Jesteś mą schizą, ma Lizo Wołasz imię me Och, mała, chcesz w szaleństwo wpędzić mnie No chodź, no chodź, no chodź, no chodź, mała Być kochanym twoim chcę
Powiem twojej matce Że z tobą chcę ślub brać Powiem twemu bratu Kotku, nie kryj się tak Jesteś mą schizą, ma Lizo Chcę ożenić z tobą się
No chodź i mnie rozpal Swą małą dłoń w moją włóż Jesteś mą schizą schizą, Lizo Och, wyglądasz jak cud Bo jesteś cała rock and rollem Chcę, byś była moja dziś już Olsztyn, 20-22.04.2025
Aha, trzecia piosenka Williamsa nagrana przez Beatlesów to „Slow Down”, chociaż chronologicznie pierwsza, bo rok wcześniej. Jej tłumaczenie, podobnie jak „Bad Boy”, jeszcze przede mną.
Ta piosenka miała (?) nazywać się zupełnie inaczej. Może nie jest to tak smakowity przykład, jak z „Yesterday”, które pierwotnie było „Jajecznicą”, ale to chyba lepiej, że nucimy „It’s Only Love”, a nie „That's a Nice Hat”.
Nie zmienia to faktu, że po latach John Lennon, który w całości stoi za tą piosenką, miał do niej cokolwiek pogardliwy stosunek. No, dylanowski tekst to nie jest…
Wpadam w trans, gdy cię przy sobie mam, miła ma Wzdychasz, a ja już motylki mam, w brzuchu mam Czemu tchu mi brak, gdy stoisz przy mnie?
To miłość jest, w tym cała rzecz Dlaczego tak wciąż czuję się? To miłość jest, w tym cała rzecz Lecz ciężko tak kochać cię
Ty i ja, a walka ciągle trwa, cały czas Sam twój blask rozjaśnia tę noc tak, mocno tak Przyznasz, rację mam, że się z tym godzę
To miłość jest, w tym cała rzecz Dlaczego tak wciąż czuję się To miłość jest, w tym cała rzecz Lecz ciężko tak kochać cię Tak, ciężko tak kochać cię, kochać cię Olsztyn, 18-19.04.2025
George Harrison miał na płycie „Help!” dwie piosenki – jedną dobrą, drugą bardzo dobrą. Dziś ta „tylko” dobra.
Skoro kilka tygodni temu napisałem, że „I Need You” to lepsza z tych dwóch piosenek, to dziś konsekwentnie muszę przyznać, że „You Like Me Too Much” jest gorsza. Bez sensu, prawda? Gdyby przełożyć to na język marketingu, to producent telewizorów mówiąc, że ma tu oto najlepszy model na świecie, musiałby jednocześnie przyznawać, że inny jego model jest, no jakby nie mówić, gorszy… Nikt na to nie pójdzie! Wszystko to nie zmienia faktu, że mamy w piosence ciekawe podejście George'a do relacji damsko-męskich. Rozwinie psychodelicznie tę myśl w „It's All Too Much”.
Choć odeszłaś dzisiaj rano To wieczorem wrócisz masz Mówiąc, że ostatni raz był Gdy niemiły byłem tak Nie rzucisz nigdy mnie, to dobrze wiesz Bo za bardzo mnie lubisz, ja cię też
Już chciałaś kiedyś odejść Lecz ci na to brakło sił Wyjść, zostawić mnie samotnym Bo to się należy mi Nie rzucisz nigdy mnie, to dobrze wiesz Bo za bardzo mnie lubisz, ja cię też Naprawdę cię I to miłe, gdy mi ufasz Gdy mnie rzucisz
Ruszę znów za tobą, byś wróciła, gdzie twój dom Bo nie mógłbym tego znieść, prawdę mówiąc to był błąd I nie dam ci mnie rzucić, dobrze wiesz Bo za bardzo mnie lubisz, ja cię też
Bo za bardzo mnie lubisz, ja cię też Naprawdę cię I to miłe, gdy mi ufasz
Gdy mnie rzucisz Ruszę znów za tobą, byś wróciła, gdzie twój dom Bo nie mógłbym tego znieść, prawdę mówiąc to był błąd I nie dam ci mnie rzucić, dobrze wiesz Bo za bardzo mnie lubisz, ja cię też Bo za bardzo mnie lubisz, ja cię też Olsztyn, 6-9.03.2025
Można mówić o tym, można mówić o tamtym, a nawet można mówić o dupie Maryni, ale najważniejsze, to nie milczeć w sprawie pokoju. Tak pomyślał sobie John Lennon w czasie akcji Bed-In i napisał najsłynniejszą piosenkę antywojenną.
Historia w skrócie wygląda tak – w marcu 1969 roku Paul ożenił się z Lindą. John stwierdził, że w takim razie on też zalegalizuje związek z Yoko Ono. Chcieli to zrobić szybko, ale były z tym różne perypetie, o czym mówi piosenka „The Ballad of John and Yoko”. W czasie tego miodowego miesiąca Lennonowie odwiedzili kilka krajów, w tym spędzili tydzień w łóżku w Amsterdamie promując pokój. Chcieli to powtórzyć w USA, ale John nie dostał pozwolenia na wjazd (przez przygody z marihuaną), więc udali się w tej sprawie na Bahamy. Tam 25 maja powstała pierwotna wersja „Give Peace a Chance”.
Na wyspach było za gorąco, przenieśli się więc do Montrealu do Queen Elizabeth Hotel. I tam, na koniec kolejnej odsłony Bed-In, 1 czerwca w pokoju 1742 nagrano „Give Peace a Chance”. W pokoju byli między innymi Timothy Leary, Allen Ginsberg, Petula Clark, rabin Abraham Feinberg, Joseph Schwartz, Rosemary Leary, Dick Gregory, Roger Scott, Derek Taylor. Sprowadzono profesjonalistę z profesjonalnym sprzętem, ale warunki były amatorskie (chórzyści przeważnie też), więc następnego dnia André Perry zorganizował zawodowców, którzy dograli chór, przez co wszystko brzmi akceptowalnie i mogło ukazać się miesiąc później jako singel Plastic Ono Band. Słowa? Lennon po prostu rapuje (podobnie jak w „Dig It” kilka miesięcy wcześniej).
Wszyscy w kółko o tym mówią Nasizm, waszyzm, twoizm, moizm Ichnizm, onizm, toizm, cośizm Izm, izm, izm
Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens
Wszyscy w kółko o tym mówią: minister, filister Tornister i kanister, biskup i fiskup Rabin i szaman, pa pa, pa pa
Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens
Teraz powiem ci Wszyscy w kółko o tym mówią: rewolucja Ewolucja, masturbacja, dominacja Regulacja, integracja, medytacja Oenzetacje i gratulacje
Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens
Wszyscy w kółko o tym mówią: John i Yoko Timmy Leary, Rosemary, Tommy Smothers Bobby Dylan, Tommy Cooper, Derek Taylor Norman Mailer, Alan Ginsberg, Hare Kryszna, Hare Hare Kryszna
Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Mówimy tylko, że ma pokój sens Olsztyn, 19-20.02.2025
Miał swoje seksistowskie piosenki Lennon, miał i McCartney. Tak o tych utworach sądzimy dziś i żaden dekret żadnego prezydenta żadnego kraju tego nie zmieni.
Piosenkę „Another Girl” Paul napisał na początku lutego 1965 roku w czasie urlopu w Tunezji, który spędzał oczywiście z Jane Asher. W willi należącej do rządu Jej Królewskiej Mości miał wyłożoną tunezyjskimi mozaikami łazienkę o świetnej akustyce, co, jak wiem doskonale również z własnych doświadczeń, natychmiast prowokuje do jej wypróbowywania. No i z tych prób powstała piosenka, w której Paul zupełnie bez metafor śpiewa, że ma nową dziewczynę, bo zawsze bierze to, co lepsze. Ba, adresuje tę informacje bezpośrednio do byłej już dziewczyny. Po latach stwierdził, że to była tylko taka zabawa, bez podtekstów i bez związku z rzeczywistością. Co prawda, to prawda – Paul i Jane tworzyli najbardziej ekscytującą parę swoich czasów jeszcze przez trzy lata. A może Paul odreagowywał w ten sposób swoją frustrację rockowego macho, któremu Jane potrafiła się postawić.
Już inną mam Dziewczynę mam Dziewczynę mam
Ty chcesz, żebym ciągle mówił, że nikt tylko ty Lecz, cóż, tak się składa, że jest ktoś nowy od dziś Nie jestem głupi, nie chcę brać, co mi nie w smak
Już inną mam Dziewczynę mam Dziewczynę mam
Jest słodsza od wszystkich dziewczyn, a trochę znam ich Nikt w świecie nie umie tego, co daje wciąż mi Więc mówię ci to, żebyś dziś wstrzymała się
Już inną mam Dziewczynę mam Dziewczynę mam Będzie kochać mnie po kres Na dobre, złe przyjacielem moim jest
Nie mówię, że szczęścia wcale nie dałaś mi ty Lecz, cóż, tak się składa, że jest ktoś nowy od dziś Nie jestem głupi, nie chcę brać, co mi nie w smak
Już inną mam Dziewczynę mam Dziewczynę mam Będzie kochać mnie po kres Na dobre, złe przyjacielem moim jest
Nie mówię, że szczęścia wcale nie dałaś mi ty Lecz, cóż, tak się składa, że jest ktoś nowy od dziś Nie jestem głupi, nie chcę brać, co mi nie w smak
Już inną mam Dziewczynę mam Dziewczynę mam Dziewczynę mam Olsztyn, 7-8.02.2025
W repertuarze koncertowym Paula zadebiutowała dopiero w 2015 roku.
Nazywał się Jacek Jeleń, urodził się w połowie drogi między Suwałkami a Augustowem i napisał tekst piosenki, którą zaśpiewali Beatlesi.
Utwór „Ain't She Sweet” to klasyczna produkcja z Tin Pan Alley, czyli zawodowe piosenki pisane przez zawodowców dla zawodowców. Muzykę skomponował Milton Ager a słowa napisał Jack Yellen, czyli Jacek Jeleń urodzony w rodzinie żydowskiej (ojciec Abram, matka Bessie) w 1892 roku w Raczkach. Z rosyjskiego zaboru do Ameryki przybył z rodziną w 1897 roku. A potem – dobre studia, dziennikarstwo, pisanie piosenek. „Ain't She Sweet” powstała w 1927 roku i została przebojem na długie lata. Beatlesi, którzy na początku kariery, a zwłaszcza podczas wielogodzinnych występów w Hamburgu, grali „wszystko”, mieli w repertuarze również nierockandrollowe kawałki. Ten znali jednak chyba z wersji, którą w 1956 roku nagrał Gene Vincent. Był jednym z utworów, który zarejestrowali 22 czerwca 1961 roku podczas swojej pierwszej profesjonalnej sesji nagraniowej, jeszcze z Bestem za perkusją. Mieli ewidentnie słabość do tego utworu, bo bawili się nim także w czasie sesji do „Abbey Road” (to nagranie jest z 24 lipca 1969 roku):
I dwadzieścia pięć lat później, gdy było ich już tylko trzech (23 czerwca 1994 roku):
Och, słodka jest Spójrz, jak ulicą idzie gdzieś Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Słodka jest?
Och, piękna tak Spójrz na nią dobrze raz lub dwa Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Piękna tak?
Rzuć okiem znów Jaka sylwetka O, Boże mój Czyż nie jest świetna?
Och, słuchaj mnie Nie sądzisz, że jest super wręcz? Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Słodka jest?
Och, słodka jest Spójrz, jak ulicą idzie gdzieś Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Słodka jest?
Och, piękna tak Spójrz na nią dobrze raz lub dwa Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Piękna tak?
Rzuć okiem znów Jaka sylwetka O, Boże mój Czyż nie jest świetna?
Och, słuchaj mnie Nie sądzisz, że jest super wręcz? Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Słodka jest?
Och, słodka jest Spójrz, jak ulicą idzie gdzieś Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Słodka jest? Tak więc spytam cię dziś w sekrecie, czyż nie Słodka jest? Olsztyn, 6-7.02.2025
Czy radio więcej zawdzięcza muzykom czy to muzycy powinni być w pierwszej kolejności wdzięczni radiu? Równie dobrze można zastanawiać się nad pierwszeństwem kury i jajka.
Jeśli odpowiedzią miałby być wolny rynek, to górą są twórcy – to radio płaci za emitowanie piosenek, a nie muzycy za zaistnienie na antenie (choć znane są odwrotne korupcyjne przypadki…). Dodajmy, że płaci się autorom a nie wykonawcom, dlatego więcej na radiu zarobił powiedzmy Neil Diamond, który napisał wiele hitów dla siebie i innych, że przytoczę choćby „I'm a Believer”, niż Joe Cocker, który przyłożył się do bogactwa Lennona i McCartneya swoją wersją „With a Little Help from My Friends”, a sam sobie mało co napisał. Czy dziwi więc ta mnogość piosenek o radiu? To dobry biznes nagrać piosenkę z radiem w tytule lub refrenie. Powiedzmy Queen. Powiedzmy Budka Suflera. Ba, powiedzmy Locomotiv GT… Piosenkę „A rádió” tej węgierskiej supergrupy (na którą złożyli się byli członkowie ówczesnych nadbalatońskich potęg: Omega, Hungária i Metro) usilnie chcieliśmy rok temu zagrać z Pawłem w jego, chociaż prowadzonej okolicznościowo przeze mnie, audycji Szafa z Muzyką. Tak się bowiem składało, że tego dnia był Światowy Dzień Radia. Przewaliliśmy czas, zagadując się niemiłosiernie na antenie i nie weszło. Dziś, ponad tydzień przed terminem, oddaję do użytku to okolicznościowe tłumaczenie (i to jest oczywiście mój drugi przekład z języka Sándora Petőfiego, bo pierwszy wiadomo).
Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż
Mówili na to wciąż broadcasting i to był ciężki szmal Gdy cały w nerwach pierwszy spiker przed mikrofonem siadł Jego aksamitny głos poleciał w siną dal Z tej dali słuchacz zameldował: Test zdany, wszystko gra!
Samochód do przewozu mebli na Gyáli út stał wciąż I tak ruszyło pierwsze studio, dwudziesty trzeci rok Za całkiem znośny program uchodził w czasach tych Adiutant János Marcal, co śpiewał głosem swym
Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż
To mogło być w dwudziestym czwartym, gdy z radia poszło to Transmisja po raz pierwszy, a to był koncert w zoo Wytwórnie płyt tę konkurencję przeklinały, gdy Błękitna Rapsodia grała, lecz był z tego żaden zysk
Mieszkańcy nieodlegli usłyszeli świetny dźwięk Nadajnik Czepel w dwudziestym piątym przywitał grzecznie z nimi się Do góry w stronę nieba wzbił się anten dziwny kształt A sprytny student kryształkowe radio zrobił sobie sam
Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż
W pionierskich czasach każdy spiker dobrze wiedział, że: „Żadnej improwizacji, masz czytać na głos tekst!” I chociaż Elzę oraz Lilię znał w życiu mało kto To każdy słuchacz wiedział, że ich głosy słodkie są
Szukały dzieci pana w skrzynce, co pewno się tam skrył Polerowały babcie lakier, aż w słońcu pięknie lśnił Listonosz brał podatek, jeśli radia słuchać chcesz Płaciłeś mu tyle samo za wieści dobre albo złe
Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż
- o stałej porze - na szczycie listy - są trzy minuty po - - piąta liczba to sześćdziesiąt trzy - na deszcz będzie szło - - przepraszamy, burza przyszła skądś - - front przechodzi - umiarkowane zbiory - zamknięty akwen jest - - na zachodzie minus dwadzieścia stopni i spadnie chyba deszcz - - jeśli to ci się nie podoba, wyłączyć możesz mnie -
Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż
Dziś słuchasz tego już w stereo i to wspaniałe jest Że w tym samym czasie z dwóch stron leci nieco inny dźwięk I piękne brzmienie jest, kiedy orkiestra wielka gra Gdy w środku siądziesz i wsłuchasz się, to pełny obraz masz
Czasami to rozprasza nas, a czasem maszyn głos Chowamy do kieszeni to, lecz patrz uważnie w krąg Gdy dobra jest pogoda, każdy program świetnie brzmi A w tym programie piosenkę starą zagramy także ci
Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż Gra nam radio wciąż, gra nam radio wciąż
Drodzy słuchacze! Nadawaliśmy dla was z programu Locomotiv GT! Olsztyn, 4-5.02.2025
Wszystko w tej piosence zgadza się z historią węgierskiego radia. Pierwsze studio radiowe zostało uruchomione w 1923 roku w ciężarówce przeprowadzkowej postawionej przy ulicy Gyáli obok placówki o nazwie Eksperymentalna Stacja Pocztowa, założonej już w 1891 roku. Czasy były pionierskie i program siermiężny – wchodził do radia facet i śpiewał piosenkę. Ale rozwój był szybki – już w 1924 roku przeprowadzono pierwszą transmisję z koncertu, który odbył się w zoo. Wykonywali najnowszy przebój, czyli „Błękitną rapsodię” George’a Gershwina, która w Nowym Jorku zabrzmiała w lutym tamtego roku.
A z tego wynika od razu wątek finansowy – świeżo powstałe wytwórnie płytowe (mniejsza o to, czy to były jeszcze fonografy i patefony, czy już gramofony) patrzyły na radio z nienawiścią, bo sądziły, że odbierają im zarobek. Jeszcze nie wiedziały, ile zarobią, również dzięki stacjom radiowym, przez cały XX wiek. Mamy też kwestię abonamentu, który zbierali listonosze (coś nam to przypomina?). Wspomniany w piosence nadajnik faktycznie stanął w budapesztańskiej dzielnicy Czepel. No i rządziły wtedy radia kryształkowe. Przywołane w tekście spikerki Lili Filotás oraz Elza Skoff to postacie jak najbardziej historyczne. Filotás robiła karierę w węgierskim radiu już w latach 30., a Skoff usłyszeli słuchacze w pierwszej audycji po wojnie, gdy powiedziała, że „węgierskie radio jest znowu węgierskie”. Czasy współczesne piosence, czyli rok 1977, to powszechny zachwyt nad stereofonią (sam pamiętam to przeżycie, gdy w radiu zapalało się zielone światełko potwierdzające, że stereo zaskoczyło!) oraz nad postępującą miniaturyzacją, która sprawiła, że radio można było wsadzić sobie do kieszeni. Prawie wszystko można to zobaczyć w tym programie telewizyjnym z 1979 roku. Wymowna gestykulacja, pantomima wręcz, pozwala zrozumieć piosenkę nawet bez znajomości języków ugrofińskich.
Kącik „Razem”, w którym 24 października 1982 roku podziwiałem taki oto plakat:
Tę wzmiankę w „Świecie Młodych” z 20 maja 1978 roku, wówczas mojej podstawowej gazecie, też studiowałem:
Onieśmielony wersją Mariusza Lubomskiego, do której polski tekst napisał Sławomir Wojski, przez długie lata nawet nie zbliżałem się do tłumaczenia tej piosenki. Aż poszedłem do kina…
Obejrzany niedawno koncertowy film „Stop Making Sense” zainspirował mnie, wręcz zmusił mentalnie (żeby nie powiedzieć: psychicznie) do przetłumaczenia „Psycho Killer” Talking Heads. Wersja Lubomskiego jest nie do wyjęcia, ale to nie jest tłumaczenie, nawet swobodne. Przyznać jednak trzeba, że słowa Wolskiego oddają nerwowe napięcie, jakiego doświadcza podmiot liryczny piosenki. David Byrne odżegnuje się od dosłownej interpretacji tekstu, twierdząc, że wcale nie chodzi o jakiegoś seryjnego mordercę (coś jak Beksiński mówiący, że jego obrazy to abstrakcja). Jestem skłonny przyjąć, że chodzi o codzienny wkurw, jakiego wielu z nas doznaje, mierząc się z różnymi „niegrzecznymi ludźmi”. W oryginale dodatkowej perwersji dodają francuskie słowa (użytkownicy języka angielskiego ewidentnie lubują się w korzystaniu z francuszczyzny przy une occasion sophistiquée). Nie pierwszy raz zmierzyłem się z zagadnieniem tłumaczenia nieangielskich słów z angielskiej piosenki. Tym razem postawiłem na język Bohumila Hrabala, znany mi ze słyszenia, jeszcze od czasów wizyt w Czechosłowacji.
Nie chcę faktów znać, choć walą w twarz Nerwowy, spięty jestem, luzu brak Nie chcę spać, bo mnie łóżko parzy Nie podchodź, pod napięciem działam
Psychobójca, co to je? Wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie wiej lepiej Wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej lepiej gdzieś Psychobójca, co to je? Wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie wiej lepiej Wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej lepiej gdzieś
Rozmowę rozpoczynasz, nie umiesz skończyć nigdy Dużo gadasz wciąż, ale o istotnym niczym Gdy nie mam na myśli nic, nie otwieram ust Raz rzekłeś coś, po co mówisz znów?
Psychobójca, co to je? Wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie wiej lepiej Wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej lepiej gdzieś Psychobójca, co to je? Wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie wiej lepiej Wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej lepiej gdzieś
Co jsem dělal noci té Co mi řekla noci té Uvědomění mé naděje Směřuji ke slávě, OK Tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak
Próżni tak i ślepi wciąż Nie cierpię ludzi, gdy niegrzeczni są
Psychobójca, co to je? Wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie wiej lepiej Wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej lepiej gdzieś Psychobójca, co to je? Wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie-wie wiej lepiej Wiej, wiej, wiej, wiej, wiej, wiej lepiej gdzieś Olsztyn, 5-6.01.2025, 3.02.2025
Wyrzucanie imigrantów tam, skąd przybyli, ma długą i niesławną historię, w której najważniejsze jest to, że każdy skądś kiedyś przybył (nie wyłączając przodków Donalda Trumpa). I ten wyrzucany, i ten wyrzucający.
Te wszystkie zamieszkiwania „od zawsze” to jest czasem kilkadziesiąt lat, przeważnie kilkaset, a rzadko kilka tysięcy lat. Czyli wszyscy jesteśmy imigrantami, emigrantami, uchodźcami i najeźdźcami. Nawet Indianie, Inuici i Aleuci nie byli w Ameryce od zawsze. Ba, nie byli pierwsi. Przybyli z Azji do wcale nie pustej Ameryki, bo był tam ktoś jeszcze przed nimi i to wiele tysięcy lat wcześniej. Ale nie o tym jest ten utwór, choć krąży wokół tej tematyki.
To piosenka o chyba najdłuższym tytule, jaką przetłumaczyłem. „Indian Reservation (The Lament of the Cherokee Reservation Indian)” napisał pod koniec lat 50. John D. Loudermilk (jedną jego piosenkę już tłumaczyłem). W 1959 roku nagrał ją Marvin Rainwater, a w 1968 roku Don Fardon. Wielką popularność zyskała jednak dopiero wersja Paul Revere & the Raiders, którą świat poznał w 1971 roku. Potem były zresztą kolejne wersje, nie wyłączając dyskotekowej. Nie wiem, czy Loudermilk miał szczere i głębokie przemyślenia na temat losu Indian. Może to po prostu dobry temat dla tekściarza, jakim w znacznej mierze był. Amerykanie dobrze się bawiący (choćby przy wspomnianej wersji disco) przy piosence o zniszczeniu kultury Czirokezów budzą we mnie mieszane uczucia. Wszak, jak wiemy z „Hair”, chodzi o to, że Biali wysyłają Czarnych, by walczyli z Żółtymi o ziemię, którą zabrali Czerwonym (na marginesie – czyżbym w tym roku miał spędzić kilkanaście dni w Hanoi?). Doceńmy jednak to bicie się w piersi, bo nie są mi znane rosyjskie piosenki traktujące na przykład o losie Tatarów krymskich.
Czirokezów zebrali nację Każą być w tym rezerwacie Życia styl nasz wzięli już Tomahawk i łuk, i nóż
Język też zabrali nam Ich angielski dzieci muszą znać Koraliki z naszych rąk Made in Japan teraz są
Lud Czirokezów to jeden szczep Chce dumnie żyć, mieć dumną śmierć
Indian całą zebrali nację Zamknęli nas w tym rezerwacie Choć koszulę i krawat mam Wciąż czerwona skóra ma
Lud Czirokezów to jeden szczep Chce dumnie żyć, mieć dumną śmierć
Lecz może kiedyś zdarzy się Lud Czirokezów wróci tu, wróci tu Wróci tu, wróci tu, wróci tu Olsztyn, 29.01-1.02.2025
Kilka tygodni później zaprezentowałem piosenkę w swojej jednorazowej audycji Radio Babel:
Wszystko jeszcze w powijakach, ale to z takich pozycji wystartował Lennon, by dojść do daleko posuniętej penetracji własnego życia wewnętrznego.
W niespełna dwuminutowej piosence „There's a Place” John sprzedał nam osobistą informację, że chowa się przed samotnością w swoim własnym intymnym świecie. Może pójście tropem Mickiewicza i umieszczenie na wstępie cytatu z „Hamleta” (Methinks, I see... where? / – In my mind’s eyes) byłoby zbyt daleko idące, ale widać, że szkiełko i oko zawieszone na dziewczynie nie wyczerpują kręgu zainteresowań 22-letniego autora.
Jest miejsce więc, pójść mogę gdzie Gdy jest mi źle, gdy smutno mi To jest ma jaźń i nigdy tam Nie jestem sam
Mam w myślach twój wciąż każdy ruch A w głowie mej są słowa twe „Kocham cię, tylko cię”
Nie ma smutku w mym sercu Czemu miałby tam być? Jutro nie będzie smutku Czemu miałby tam być?
Jest miejsce więc, pójść mogę gdzie Gdy jest mi źle, gdy smutno mi To jest ma jaźń i nigdy tam Nie jestem sam
Miejsce jest Miejsce jest Miejsce jest Miejsce jest Olsztyn, 1.02.2025
Beatlesi od tej piosenki rozpoczęli 11 lutego 1963 roku słynną sesję nagraniową płyty „Please Please Me”, a ja dzisiejszym tłumaczeniem kończę (spóźniony o dwa lata) przekład wszystkich utworów z tego albumu.
Kącik prasowy, czyli piosenka w miesięczniku „BeatlesMonthly” z listopada 1963 roku: