niedziela, 11 czerwca 1989

Ponton relacji Pluski-Perkoz

Przed zbliżającym się pierwszym obozem szczepu należało spotkać się w warunkach polowych. Zorganizowaliśmy więc biwak nad jezioremw Pluskach.

To zastanawiające, że nie ma żadnych zdjęć ani zapisów w kronice na temat tego biwaku. Ale przecież coś zostało w pamięci:
- świetna frekwencja (stawiły się wszystkie drużyny z większością członków),
- powszechna panika z powodu pająka, który wszedł do ucha druhowi „Gulwie”,
- wyprawa kilku osób pontonem przez jezioro Pluszne do „Perkoza” w celu odwiedzin urodzinowych Druhny Gosi (bo przecież nie po to, by wdać się w bezsensowne dyskusje z obradującą tam wówczas Radą Harcerzy Starszych).

9-11.06.1989
biwak 2 Olsztyńskiego Szczepu Harcerskiego
Pluski

niedziela, 4 czerwca 1989

Właściwy człowiek w niewłaściwym miejscu

W pierwszych wolnych (niech będzie – częściowo wolnych) wyborach postawiliśmy na niewłaściwego konia.



Z tym, że ani postawiliśmy (bo tylko pomagaliśmy z dobrego serca), ani na niewłaściwego (bo był przecież właściwy), ani nie na konia (bo to druh Szawłowski).
W okręgu 67 było do zdobycia pięć mandatów, w tym po jednym dla PZPR, ZSL i SD oraz dwa prawdziwie wolne dla kandydatów bezpartyjnych. Druh Paweł Szawłowski, drużynowy pierwszej olsztyńskiej drużyny po II wojnie światowej, zasłużony instruktor harcerski, członek komendy chorągwi (dodajmy, że od 1957 roku, czyli w czasach gdy czuć było jeszcze październikową odwilż), architekt (projektant „Perkoza”) wystartował po mandat bezpartyjny nr 259. Zdobył 10 412 głosów, czyli 6,38 proc. Cudów nie było, po ten mandat sięgnął Zenon Złakowski (91 487 głosów, 56,04 proc.), członek drużyny Lecha. Tak musiało być.

4.06.1989
wybory parlamentarne
Olsztyn

Cisza survivalowa

Co robić w czasie ciszy wyborczej? Najlepiej udać się na survival.

Popularność sztuki przetrwania rosła w harcerstwie w szybkim tempie. Parę miesięcy wcześniej byłem nawet na warsztatach survivalowych w „Perkozie”, ale nie złapałem bakcyla. Bakcyla złapał za to Kowal i on stał za tą imprezą.
Zaczęliśmy od Łupstycha, skąd dotarliśmy pieszo do Rentyn, gdzie penetrowaliśmy nierekreacyjnie tamtejsze jezioro Giłwa. Następnie z różnymi survivalowymi przygodami dotarliśmy do wież obronnych w Tomarynach, na które zasadniczo mówimy „bunkry w Biesalu” (bo najbliższa stacja kolejowa jest w Biesalu). O one stoją przecież w Tomarynach, po obu stronach torów, nad Pasłęką.

Nocleg w bunkrach wygląda na przeżycie survivalowe, ale umówmy się, że survival zaczyna się trzeciego dnia poza domem. A myśmy rano wrócili do miasta, w którym, jak w całej Polsce, komuna dostawała po mordzie przy urnie wyborczej.

3-4.06.1989
impreza survivalowa 2 OSH
Rentyny-wieże obronne w Tomarynach