niedziela, 27 września 2020

Bo to wychodząca z domu do miasta kobieta była...

Moja niechęć do country jest równie legendarna, co na pewno niesłuszna. Jazz, blues, boogie, rock and roll – te amerykańskie wynalazki muzyczne podchodzą mi jak najbardziej, ale kowbojskie zawodzenia czy inny bluegrass nie budzą we mnie większych emocji. W starych dobrych czasach pewnego zamordowanego niedawno radia audycje Korneliusza Pacudy omijałem równie konsekwentnie jak dzisiaj wszelkie przejawy aktywności radiowej Wojciecha C.

No, ale coś tam jednak wpadło mi do ucha i nawet do muzycznego serca. „Ruby, Don't Take Your Love to Town” w wersji nagranej w 1969 roku przez zespół Kenny Rogers and The First Edition ma miejsce w pierwszej trójce moich ulubionych piosenek country, co jest o tyle łatwe, że ta lista na trzech utworach się w zasadzie kończy (jest tu jeszcze „Ghost Riders In The Sky”, np. w wersji Johny’ego Casha, a trzeciej piosenki nie jestem pewien…).
Zabrałem się za to tłumaczenie w dniu śmierci Rogersa, skończyłem dziś, po ponad pół roku. Piosenka została napisana przez Mela Tillisa około 1966 roku, gdy amerykański problem z wojną wietnamską nie osiągnął jeszcze apogeum, więc prawdą jest chyba to, co mówił autor, że miał na myśli II wojnę światową, która dla USA toczyła się przecież również w Azji.
 

Na ustach swych już szminkę masz i nakręcasz włosy swe
Różo, czy przymierzasz się, by z domu znowu wyjść gdzieś?
Na ścianie cień mi mówi, że to już jest koniec dnia
O, Różo, miłości nie noś tam

Ta głupia wojna w Azji to nie był pomysł mój
Lecz z dumą wypełniłem ten obowiązek swój
I tak, to fakt, nie jestem już, jak kiedyś, taki dziś
O, Różo, wciąż potrzebna jesteś mi

To trudna jest rzecz kochać mnie, gdy na wózku ciągle trwam
A potrzeby kobiety w twoim wieku, Różo, przecież znam
Słyszałem, jak mówili, że opuszczam już ten świat
O, Różo, miłości nie noś tam

Wychodzi teraz i trzaska drzwiami, ja znowu słyszę to
W ten sposób, który znam, słyszałem już to razy sto
I gdybym mógł poruszać się, zastrzeliłbym jak psa
O, Różo, miłości nie noś tam
O, Różo, na litość Boską stań
Olsztyn, 20.03-27.09.2020

Tak się zastanawiam, z czego właściwie cieszy się Kenny Rogers w czasie śpiewania piosenki o facecie, który stracił zdrowie na wojnie i wierność żony…
 

Nie mogę nie wspomnieć czeskiej wersji. Pavel Bobek śpiewa w niej mniej więcej to samo, co przynosi wersja oryginalna. Skoro już w 1969 roku „Ruby…” dotarła nad Wełtawę, to znaczy, że był to naprawdę wielki przebój…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz