Nepal nie ma kolei, wszystkie indyjskie linie kolejowe kończą się na granicy lub w jej pobliżu. Transport publiczny odbywa się w całości autobusami.
Busy są raczej małe i ciasne, dostosowane raczej do nepalskich rozmiarów.
Wyruszamy z Raxaul na granicy indyjsko-nepalskiej do Katmandu. Bus wyjeżdża o godz. 7.30, a właściwie o 7.15, bo królestwo nepalskie ma wszystko inne – jest rok 2054 (u nas 1997), a czas przesunięty jest o 15 minut w stosunku do Indii czyli 5 godzin i 45 minut w stosunku do Polski. Pojazd zaczyna od kilku 15-minutowych postojów, jeszcze zanim wyruszyliśmy w drogę. Po drodze kilka większych postojów.
W tej właśnie biednej wiosce godzinny postój na obiad w przydrożnej knajpie. Obiad nie był w cenie biletu, ale był w oficjalnym harmonogramie podróży. Nic dziwnego, jazda trwała ok. 10 godzin.
Jeden postój jest nieplanowany – na drogę zwaliła się skała.
Dwa buldożery sprawnie naprawiają jezdnię. Po kwadransie ruszamy dalej.
Nie wiedzieliśmy jakich gór się spodziewać. Prawdę mówiąc byliśmy raczej rozczarowani, że za każdym zakrętem nie czai się ośmiotysięcznik.
Kolejne dwa przejazdy (Katmandu-Chitwan i Chitwan-Pokhara) odbyły się bez przygód. Za to podróż z Pokhary do granicy indyjskiej w Samouli niedaleko Gorakhpur dała się nam nieźle we znaki. Najpierw oczywiście kupiliśmy bilety u tego pana na New Bazar w Pokcharze. 200 rupii nepalskich od osoby czyli ok. 4 dolary.
Ruszamy o 7 rano. Podróż jest długa i męcząca, a droga coraz gorsza. Widok z okna zachwyca i przeraża zarazem.
Trzęsie straszliwie i ok. 60 km przed Samouli wysiada resor. Zaczyna w dodatku padać deszcz. Awaria resora to widać rutyna w tych warunkach, bo coś tam reperują i jedziemy dalej. Śmiechu mówi, że odłączyli statecznik i żeby wyjąć różańce.
Z prędkością 20 km na godzinę mijamy te 100-metrowe przepaście. Koszmar, każdy przechył może zakończyć się długim i ostatecznym lotem. Dojeżdżamy do jakiegoś miasta. W warsztacie reperują resor i po godzinie ruszamy już bezpiecznie do Samouli, gdzie po przekroczeniu granicy przesiadamy się do następnego autobusu w kierunku Gorakhpur. A tam kontrole antyprzemytnicze... Ale to już zupełnie inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz