czwartek, 15 sierpnia 1985

Wielkie atrakcje na małym obozie

Wszystko można o tym obozie powiedzieć, ale nie to, że był przeładowany programem. Owszem, coś tam robiliśmy, ale trudno powiedzieć, kto i jak nad tym panował.


W zasadzie nie wiem, czemu wyjechałem kilka dni wcześniej z obozu w Zdorach, skoro następny zaczął się formalnie prawie tydzień później. W każdym razie zdążyłem zaliczyć towarzyski pobyt w „Perkozie” (pewnie o to chodziło) i już prawie na miejscu spędzić trzy dni na Obozie Brązowych Sznurów w Bogdanach (też nad Baudą, jak Baranówka). Swoją drogą, to ciekawy pomysł, by szkolić w systemie obozowym (czyli drogo) zastępowych harcerskich. Inne czasy, inne pieniądze.
Komendantką tej części zgrupowania w Baranówce (obozy szkoleniowe z Gdańska, Olsztyna oraz znienacka z Białegostoku, a nie, jak przed rokiem, z Elbląga i Słupska) była Jola z Gdańska. Na zdjęciu trzymamy Jolkę, ale inną.

Wobec komendantki Joli byliśmy eksterytorialni. Kadrę naszego miniobozu stanowiliśmy ja z Gałązem (czyli się wydało, kto za tym stoi). Obóz mini, bo łącznie z kadrą liczył 13 osób (Gałąz, Gośka, Iwona, Jola, Kaśka, Majka, Miśka, Molka, Robas, Wertepiusz, Zegaryna i jeszcze dwóch dziewczyn nie mogę się doliczyć…).

Praktycznie każdego dnia urządzaliśmy wycieczki do Fromborka w różnych podgrupach. A jak już poszliśmy w całości, to wystąpiliśmy na placu Górników. Tzn. mnie nie wpuścili na scenę (na marginesie - to był pierwszy obóz, na którym grałem cokolwiek na gitarze).

W całości popłynęliśmy również na drugą stronę Zalewu Wiślanego. W Krynicy Morskiej zajęcia były już w podgrupach…

Baranówka to było zgrupowanie obozów, więc oprócz naszego byli m.in. harcerze z Chorągwi Wałbrzyskiej. I tak poznałem Cypka. To było chyba podczas jakiegoś organizowanego przez ich drużynę quizu, w którym padło pytanie o kompozytora „Błękitnej rapsodii” (ambitnie, dzisiaj pytanie brzmiałoby „Na jaką literę zaczyna się wyraz rapsodia?”). To było decydujące o wygranej pytanie, więc Wertepiusz umierał ze strachu, gdy zapewniałem, że na milion procent George Gershwin.
Druh z Gdańska przytargał na obóz zestaw krótkofalarski, ale do połączenia z królem Jordanii czy królem Tajlandii (czego możliwość rozpalała naszą wyobraźnię) nie doszło.
Te wszystkie obozy odbywały się w ramach nowej akcji o nazwie Operacja Frombork. Rok wcześniej formalnie skończyły się Bieszczady ’40 i trzeba było coś wymyślić. Powrót do Fromborka wydawał się zapewne najprostszy, najtańszy i niekontrowersyjny (czas po stanie wojennym nie sprzyjał wielkim propagandowym pomysłom). Nasz mini obóz zrealizował mini uczestnictwo w akcji i po burzliwej dyskusji, kłótni wręcz, otrzymaliśmy, choć nie wszyscy, plakietki.

Operacja może mini, ale informator maksi:






















































Przebojem na obozie był „Dom malowany”. Po latach Wertepiusz tak nam to zagrał w „Perkozie”:


Po obozie (ciągle nie wracając do domu, w którym nie byłem od początku wakacji) pojechaliśmy na dwa dni do Morąga do Wertepiusza (zdążyliśmy nawet odwiedzić Kretowiny), bo było po drodze, a potem ruszyliśmy na Grunwald…

22-24.07.1985
Operacja Frombork – Obóz Brązowych Sznurów
Bogdany
25.07-15.08.1985
Operacja Frombork – obóz szkoleniowy Komendy Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej
Baranówka

„Na Tropie Fromborka” – numer 4 z 25.07.1985
„Na Tropie Fromborka” – numer 5 z 1.08.1985

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz