Polska, koniec lat siedemdziesiątych. Brudny, przepocony korytarz w jakiejś krakowskiej szkole. Dziewczęta tańczą ze sobą. Podnieceni, ale onieśmieleni chłopcy zakładają koce na okna, bo w sierpniu o godzinie 20. jest jeszcze widno. W kieszeniach nic nie mają, co najwyżej miętowe dropsy... Jak to na koloniach.
Co na tych krakowskich koloniach w sierpniu 1980 roku? Wiadomo, dyskoteki. Co na dyskotekach? Wiadomo, Boney M. Z perspektywy czasu patrząc – całkiem przyjemna muzyka taneczna.Sierpień 1980 roku to ostatnie dni ekipy Gierka, która dawała nam wówczas chleb i igrzyska. Za pożyczone franki, ale przecież żyje się tylko raz. No i życie było piękne... Co było dobrego w peerelu? – zapytał ktoś ostatnio, oczekując od ludzi wyrafinowanych odpowiedzi polityczno-ekonomicznych. A odpowiedź jest prosta – byliśmy o 20, 30, 40 lat młodsi. To i tylko to było dobre w peerelu.
Ciekawe, o ile wzrosło zadłużenie Polski w wyniku zaproszenia Boney M na festiwal sopocki w 1979 roku. Oglądajcie, przecież ciągle to spłacacie.
Boney M, jak Boney M, ale Irena Dziedzic i jej futro (to było chwilę wcześniej, pamiętam). Zapowiadała, jak gdyby na scenę mieli wejść Krzysztof Penderecki z Johnem Lennonem.
Tego fragmentu nie mogę sobie darować:
By the rivers of Babylon
Where we sat down
And there we wept
When we remembered Zion
A teraz fragment z Księgi Psalmów (Ps 137, 1):
Nad rzekami Babilonu -
tam myśmy siedzieli i płakali,
kiedyśmy wspominali Syjon.
A na koniec widok z okna tej krakowskiej szkoły, gdzie królowało Boney M. Okno jeszcze przed zasłonięciem kocem.
Kącik okładkowy, czyli miałem taką kasetę (szkoda, że nie wtedy, byłbym bogiem):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz