niedziela, 9 maja 2010

Výstup a nástup

Data otwarcia praskiego metra, 9 maja 1974, nie mogła być przypadkowa. Uświetniała Dzień Zwycięstwa, ustalony w naszej części Europy właśnie na ten dzień.



Nie najeździłem się za bardzo metrami. Kilka dni londyńskim, z trzy razy budapeszteńskim, nawet raz warszawskim, ale najwięcej właśnie praskim.


Zwiedzanie Pragi przy pomocy metra zacząłem w 2000, a skończyłem w 2004 roku.


Pomiędzy tymi datami w sierpniu 2002 roku wydarzyła się ogromna powódź, która całkowicie zalała kilkanaście stacji. Naprawę zakończono już w marcu 2003 roku. Szacunek.


Słynny „výstup a nástup”? Proszę bardzo:

niedziela, 2 maja 2010

Zmierz Sandomierz

Kiedyś wszystkiemu oczywiście winna była telewizja. I że przemoc w szkołach, i że dzieci książek nie czytają, i że do kina ludzie nie chodzą. Dziś telewizja niewinna jest jak baranek, bo sama powoli staje się ofiarą Internetu.

Ale potrafi jeszcze telewizja dać czadu. Na przykład spędzić, z pomocą ojca Mateusza, pół Polski do Sandomierza.


Byłem tam dziś rano. Przepraszam, wpadnę kiedy indziej...

sobota, 1 maja 2010

Stonka na „wetlinie połońskiej”

Bieszczadzki dzień czwarty i ostatni. Nie będziemy powiększać szeregów wszechobecnej stonki.



Łatwo napisać, trudniej zrealizować. Powodowany wczorajszymi wyrzutami sumienia (racuch w Wetlinie zamiast Połoniny Wetlińskiej) zdecydowałem za siebie i za żonę, że wchodzimy na połoninę. Wybraliśmy najłatwiejszą trasę i wcale nie jestem pewien, czy to był błąd. Bo można było zobaczyć całe spektrum bieszczadzkich turystów. Wytrawnych traperów pomijam, to banał. Największe wrażenie robiły starsze panie w wysmakowanych koafiurach i nienagannym makijażu. Młode dziewczyny w baletkach. Panowie ściskający w lewej dłoni obowiązkową puszkę piwa. 30-osbowe wycieczki z reklamówkami w dłoniach.
I pierwsza trójka dzisiejszych zdobywców Połoniny Wetlińskiej... Na trzecim miejscu pan w klapkach plażowych. Drugie miejsce małżeństwo z dzieckiem w wózku. Pierwsze miejsce dla pani (z tych z koafiurą), która umilając sobie drogę pogawędką przez komórkę nie omieszkała poinformować na całą okolicę, że właśnie oto wchodzi na „Wetlinę Połońską”. Będę musiał zapytać znanego bieszczadologa Radka P. czy słyszał o Połońskiej...