sobota, 9 września 2006

Wino i papryka dla każdego!

Polacy trafiając nad Balaton wybierają zazwyczaj jego południowy brzeg. Sam byłem w Siofok 3 razy :) Na północną część Balatonu warto się wybrać, bo zaskoczy różnorodnością…

Przede wszystkim trzeba być na półwyspie Tihany. Znajdujące się tam opactwo benedyktyńskie założył w 1055 roku król węgierski Andrzej I. Za żonę miał Anastazję Jarosławównę, księżniczkę ruską (współcześnie nazywamy ją księżniczką ukraińską, co widać na pomniku pary królewskiej).


A tak wygląda Balaton z półwyspu Tihany:


Andrzeja I pochowano w krypcie opactwa, ale obecnie jego grób jest pusty. Gdzie spoczywa, przyznam się – nie wiem, ale na pewno nie na poniższym cmentarzu kalwińskim… Lubię cmentarze. Z zupełnie innych przyczyn, niż powiedzmy Tomasz Beksiński. Każdy cmentarz to, że użyję współczesnej analogii, taki serwis społecznościowy, dzięki któremu można poczuć klimat danego narodu, regionu czy tylko miasta. Warto zajrzeć na cmentarz kalwiński w Balatonudvari. Chowano tam ludzi w XVIII i XIX wieku. Do dziś ostało się 50 białych wapiennych nagrobków w kształcie serca.

Z czego słynie ten region? Oczywiście z wina. Jacy goście są najmilej widziani? Oczywiście niemieccy. Napis pośrodku leżącej na stoku góry winnicy nie pozostawia wątpliwości…

Góra Badacsony zresztą to nie jakaś tam sobie zwykła góra. To stożek dawno wygasłego wulkanu. Tysiące lat temu przyniósł śmierć, a teraz daje żyzną ziemię pod węgierskie szczepy winne. „Z prochu powstałeś”, ale na opak...

Oprócz wina jest i papryka. Wszędzie. W każdej ilości. Do wszystkiego. Smacznego!

Przypadkiem można trafić na Zsuzsę Koncz czyli węgierską Marylę Rodowicz. Dość powiedzieć, że współpracowała m.in. z Omegą.

A jeśli wina było za dużo (lub za mało), papryka za ostra (lub za słodka), a koncert Zsuzsy Koncz nie udany (lub się wcale na nim nie było), to zawsze pozostaje możliwość powycia do Księżyca…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz