Blues już dawno nie jest smutną muzyką. Przecież ludzie przychodzą na dwunastotaktowe koncerty nie po to, by się smucić. W każdym razie ja zasmuciłem się podczas dzisiejszego koncertu kończącego XXII Olsztyńskie Noce Bluesowe tylko dwa razy. Drugi raz, gdy koncert się skończył. A pierwszy? Kto był, ten wie...
Dziś radość uszom zapewniali:
Juicy Band
Sławek Wierzcholski z Nocnym Big Bandem (to 13 osób po lewej) oraz z całym składem Nocnej Zmiany Bluesa (czterech panów po prawej):
Wierzcholski jest chory na bluesa, ale bynajmniej się z tego powodu nie smuci:
Totalnie niesmutna była największa gwiazda tegorocznych Nocy Bluesowych, czyli Ana Popović, która występuje ze składającym się z samych zacnych muzyków Mo' Better Love Band:
Gdy pierwszy raz ponad 10 lat temu usłyszałem Anę Popović, zanotowałem sobie ją jako artystkę jugosłowiańską. W 2000 roku, gdy zagrała „Belly Button Window” na płycie „Blue Haze: Songs of Jimi Hendrix”, Jugosławia jeszcze istniała...
Zupełnie niesmutny Tony Coleman, perkusista Mo’ Better Love Band, ustala jak się mówi po polsku „jeszcze raz”.
Kącik księgowego, czyli tyle mnie to kosztowało:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz