Jeśli wierzyć archiwistom naszego miasta, Michał Urbaniak poprzednio w Olsztynie grał w 1994 roku. Miałem to szczęście widzieć zarówno koncert, który odbył się dziewiętnaście lat temu w Uranii (a był to piątek 22 lipca, 50. rocznica niesławnego Manifestu), jak i zobaczyć Urbaniaka dzisiaj w olsztyńskim Amfiteatrze im. Czesława Niemena (na którego płycie „Enigmatic” zresztą zagrał na saksofonie).
Przed laty w Uranii pan Michał sobie nie pograł. Zajmował się głównie walką z przystawką do swych skrzypiec elektrycznych. Tak o tym wówczas pisałem w prasie:
Wydarzeniem pierwszego dnia i całego festiwalu miał być wspólny występ Tadeusza Nalepy i Michała Urbaniaka. Miał być, ale nie był. Urbaniak większość występu zajmował się naprawą swej przystawki do skrzypiec, właściwie nie pograł. Jedyne dłuższe solo zagrał w „Gdybym był wichrem”. Nalepa sprawiał wrażenie zmęczonego i niechętnego całemu temu zamieszaniu. Dał szybki bis i... pojechał spać do hotelu. Nie pojawił się w ogóle na jam session. Podobno muzycy bluesowi grają z wiekiem coraz lepiej, ale sam Nalepa przyznał na konferencji prasowej na tydzień przed imprezą – „Nie jestem bluesmanem”...
Trzeba jednak zauważyć, że o ile Nalepa sprawiał wówczas wrażenie bardzo znużonego, to Urbaniaka wręcz rozsadzała energia. Tylko te problemy techniczne...
Dziś w roli zmęczonego życiem człowieka wystąpił pan Michał. Czas robi swoje... Energia rozsadzała za to członków zespołu Tie Break.
Janusz Yanina Iwański i Antoni Gralak, nie tak znowu młodsi od Michała Urbaniaka...
Młodsza część Tie Break – Mateusz Pospieszalski, to już pokolenie różnicy od Urbaniaka:
Wszyscy bohaterowie dzisiejszego wieczora:
Tie Break i Michał Urbaniak w siedmiu odsłonach:
Kącik księgowego, czyli Urbaniak trzy razy tańszy niż Kubańczycy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz