Tradycyjne pytanie w takich okazjach – ile w tym autentyzmu, a ile kreacji. Powoli zaczynam rozumieć, że to pytanie nie ma sensu. Każdy gra i śpiewa co chce i jak chce, a jeśli nawet coś tam kombinuje, to jest w tym kombinowaniu autentyczny. Matrix też jest prawdziwy, tylko inaczej.
Nie wiem, co tam Kapela ze Wsi Warszawa sobie kombinuje i czy w ogóle kombinuje. Fajnie gra i już. Drażni mnie to przeciwstawianie kultury ludowej, w domyśle autentycznej i szczerej, kulturze robionej w miastach, z założenia rzekomo odciętej od korzeni. Pachnie to z daleka chłopomanią i niemalże wonnym gnojem z wiersza Kasprowicza.
Kapela ze Wsi Warszawa zagrała dziś na finał VII Warmińskiego Kiermasu w Bałdach.
Okoliczności zaprawdę ludowe. Gnojem na mało której wsi już pachnie, więc tu musiała wystarczyć woń wysuszonej słomy, której słodkie farfocle mieszały się w powietrzu z muzyką.
Wieś wsią, słoma słomą, a nauczyć się zawsze czegoś nowego można. Instrument smyczkowy w rękach Sylwii Świątkowskiej to fidel płocka. Fidel bo skrzypce, a płocka, bo taki XVI-wieczny instrument odkopano w 1985 roku w Płocku. Maria Pomianowska zrekonstruowała metodami naukowymi sposób gry na tym instrumencie i jego strój. Kluczowa okazała się konieczność użycia techniki paznokciowej. No weź człowieku skracaj struny paznokciami. Szacunek.
Wszyscy mamy korzenie na wsi, nawet ci ze starych mieszczańskich rodów krakowskich. Wszak nie od razu ten Kraków zbudowano. Jeszcze później zbudowano Olsztyn, z którego, i nie tylko z niego, dzisiaj do Bałd zjechaliśmy my, miejscy wieśniacy.
„Baba w piekle”:
„Sowa”:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz