Pierwszy raz na węgorzewskim festiwalu jako korespondent GW byłem w 1995 r. Organizatorzy stoczyli wówczas nierówną walkę z deszczem, ale poziom artystyczny był naprawdę wysoki. Po dwóch latach organizacja była lepsza (a może po prostu zabrakło deszczu...)
A co do muzyki, to wygrał Fluid Film ze Szczecina z niejakim Maciejem Silskim przy mikrofonie.
Konferansjerkę prowadził jak zawsze Konjo:
Grupa AHEaD z Elbląga już nie istnieje, ale wokalistka Joanna Żondłowska udziela się nadal w innych zespołach:
Wokalista grupy Peace & War. Do Idola by go chyba nie przyjęli:
Olsztyński Good Stuff, czyli Katharsis po metamorfozie:
Kangaroz oczywiście również z Olsztyna, jeden z laureatów. Po raz pierwszy pod tą nazwą, wcześniej jako Wild Stone. Dwa lata radziłem im po koncercie WOŚP: Młodzi chłopcy imitują imitację czyli kopiują Illusion, który kopiuje brzmienie Seattle. Grają zresztą ich utwory – „Na luzie”, „Cierń”. Pięcioosobowy skład (dwie gitary, bas, perkusja i wokal), ale na scenie mało ruchu. Wiadomo – trema. Moja skromna rada – ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i szukać własnego (!) stylu.) Nie sądzę, by się tym przejęli, ale styl znaleźli.
Kolejna olsztyńska grupa, czyli Los Vaticaneros, ubiegłoroczny laureat, tym razem jako gwiazda:
Inne gwiazdy pierwszego dnia to Urszula, O.N.A. i Acid Drinkers. W kolejnych dniach jako gwiazdy zagrali: Piersi, Szwagierkolaska, Big Cyc, Lady Pank, Kairos, Excuse, M.A.F.I.A. i Varius Manx.
Ciekawe rzeczy działy się również na zapleczu. Skibie wydaje się, że jest gruby. To przychodzi z wiekiem, Krzysztofie...
Jarek Janiszewski w towarzystwie Pięknego Romana udowadnia, że umie czytać.
To była ta sytuacja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz