Polskę i Portugalię łączy dużo więcej, niż tylko to, że znajdujemy się obok siebie na alfabetycznej liście państw.
Co do tego, że Portugalia leży na końcu Europy, nie ma chyba wątpliwości. Czy za Polską kończy się Europa? Zdania są podzielone. Na pewno swój kraniec ma Unia Europejska. W związku z tą krańcowością i my, i oni walczyliśmy kiedyś z niewiernymi. I słabo na tej walce wyszliśmy. Zwłaszcza my, którzy do walki z niewiernymi dołożyliśmy sobie spory z heretykami.Byliśmy kiedyś potęgami, z grubsza w tym samym czasie (XVI w.). My na skalę europejską, oni o zasięgu światowym. Spadliśmy z wysokiego konia, ale oni z wyższego, więc ich boli chyba bardziej.
Podobnie, z przyczyn historycznych, nie lubimy sąsiadów. Z tym, że oni mają słaby wybór. Mogą się kochać lub nie kochać tylko z Hiszpanami. My, trzeba przyznać, mieliśmy w tym względzie większe pole do popisu.
Jednym ze słynniejszych Portugalczyków, mniejsza o to, że to postać fikcyjna, był kapitan Ferriera, ciemny typ z serialu „Szogun”. Mamy tu piękny wspólny mianownik, bo w tę rolę wcielił się niejaki Vladek Sheybal, czyli po prostu polski aktor Władysław Sheybal (w Polsce przed emigracją zagrał ledwie w dwóch filmach, w tym genialną rolę kompozytora w „Kanale”).
A taki Martim Moniz? To wypisz wymaluj portugalski Rejtan. Tylko sytuacja inna i skutek inny. Martim Moniz był rycerzem, który w 1147 roku przyczynił się do zdobycia przez Portugalczyków Lizbony. Legenda mówi, że widząc otwartą bramę miasta rzucił się w nią i własnym ciałem nie dopuścił do jej zamknięcia, dzięki czemu wojska Alfonsa I mogły wkroczyć do miasta, w którym urzędowali Maurowie. Swój czyn dzielny rycerz okupił śmiercią. Dziś ma w Lizbonie swój plac, ulicę, bramę w zamku, a nawet stację metra, na której zobaczymy go na takim bardzo wymownym obrazku.
Za wspólny polsko-portugalski mianownik uznajmy też Fatimę i Jana Pawła II. No i Józefa Piłsudskiego bywającego na Maderze. Skoro już jesteśmy przy naszym marszałku, to nie tylko on przeprowadził w maju 1926 roku zamach stanu. 26 maja 1926 roku tego samego w Portugalii dokonał António Óscar de Fragoso Carmona. Różnica taka, że Piłsudski nie zechciał zostać prezydentem, a Carmona i owszem.
Jak się głębiej wsłuchać, język portugalski brzmi momentami jak polski. Nie ma portugalskiego zdania bez „sz”. No i to aktorskie „ł” jak spod Wilna.
O królu, który ma wrócić na białym koniu, już wspominałem. I to w dwóch językach. Czy „ł” udane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz