Czasem, podobno, zmarli odwiedzają żywych w ich świecie. Czasem, i tu już nie mam wątpliwości, żywi trafiają do świata zmarłych. Niektórzy wpadają tam, by się pomodlić, niektórzy zwiedzają. A niektórzy mieszkają. Pomieszkiwanie na cmentarzach nie jest zresztą chyba tak wyjątkowe, jak się wydaje. Pierwsi chrześcijanie kryli się na przykład w katakumbach.
W Kairze, u stóp Cytadeli Saladyna na ogromnym cmentarzu, ciągnącym się przez ponad 6 km, mieszka kilka milionów ludzi. Ile, tego dokładnie nie wiadomo. Skąd ma być wiadomo, skoro liczbę mieszkańców egipskiej stolicy określa się w przybliżeniu na ponad 20 mln. Też dokładnie nie wiadomo.
Mieszkają tu najubożsi, zajmujący się m.in. żebractwem i sortowaniem śmieci. Nie chcą się stąd przeprowadzać, bo bliskość centrum miasta zapewnia im utrzymanie, choćby dzięki wspomnianemu żebractwu i zbieraniu śmieci.
Miasto Umarłych powstało w ciągu kilkuset lat na założonym w VII wieku, wraz z Kairem, cmentarzu. Początkowo mieszkali tu ludzie opiekujący się nekropolią, z czasem zaczęli trafiać tam ubodzy, którzy nie mieli gdzie mieszkać. Niektórych zmusiły do przesiedlenia się tam zmiany urbanistyczne w Kairze za czasów prezydenta Nassera (lata 50. XX wieku). Ostatnia duża fala migracji miała miejsce po trzęsieniu ziemi w 1992 r., kiedy dach nad głową straciło 50 tys. osób.
Dziś jest tu prąd, szkoły, drogi, transport publiczny (pytanie, czy oficjalny). Trudno to może sobie wyobrazić, ale płyty grobów służą jako łóżka i stoły. Trzeba tylko pamiętać, że cmentarze mają tam inny charakter, występują na nich rozbudowane grobowce, niektóre gotowe właściwie do zamieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz