Z facebookowych ujawnień dowiedziałem się, że na dzisiejszym olsztyńskim koncercie Electric Light Orchestra Classic – Phil Bates and Band było sporo znajomych. Skoncentrowany na muzyce nikogo nie zobaczyłem osobiście w amfiteatrze. Znak czasów.
Swoją drogą frekwencja nie była zresztą oszałamiająca. Nie sprzyjało jej ani przeniesienie terminu z soboty na poniedziałek, ani pogoda, która w ciągu ostatniego tygodnia przeniosła Olsztyn z Sahary na Spitsbergen. Bo nie sądzę, by dla ludzi miało znaczenie, że na scenie miała się pojawić druga pochodna ELO, czyli facet, który grał w zespole, który powstał po rozwiązaniu prawdziwego ELO przez jego lidera. Zresztą ma Phil Bates to szczęście, że może robić za zupełnie niezłą kopię Jeffa Lynne’a. Trochę z głosu, trochę z wyglądu.
Cała reszta muzyków, z którymi od lat przemierza świat z piosenkami Lynne’a też niczego sobie. Nic odkrywczego raczej nie stworzą, ale przyszliśmy tu przecież posłuchać fajnych piosenek i to właśnie w niezłym wykonaniu dostaliśmy.
Z jednym małym wyjątkiem usłyszeliśmy dziś same przeboje. To, że publiczność znała wszystkie mające po 40 lat utwory (poza tym jednym małym wyjątkiem), dowodzi tego, jak wielkim i ważnym zespołem była Electric Light Orchestra. Kiedyś John Lennon wypalił, że Beatlesi, gdyby grali nadal, to robiliby to właśnie tak, jak powstała akurat w 1970 roku ELO… I tak już przeszło do legendy, że Electric Light Orchestra to kontynuacja The Beatles (a jeszcze przecież Jeff Lynne współpracował z George'em Harrisonem w Traveling Wilburys oraz z całą trójką żyjących wówczas Beatlesów przy nagraniu nowych piosenek zespołu w połowie lat 90.). To prawda, z tym, że moim zdaniem gówno prawda. Uwielbiam wszystkie albumy ELO aż do wydanej w 1981 roku koncepcyjnej płyty „Time”, ale The Beatles to zupełnie inna liga… Co nie zmienia faktu, że jeśli będę miał okazję, wybiorę się na koncert prawdziwego ELO, bo Jeff Lynne od kilku lat przeprosił się ze swoimi piosenkami i koncertuje jako Jeff Lynne's ELO (hallo, Dolina Charlotty, nie śpijcie!).
Plan dzisiejszego koncertu? Same hity, jak już wspominałem.
„All Over the World”
„Rock 'n' Roll Is King”
Ten utwór zawsze wydawał mi się muzyczną kopią „Hold on Tight”. Pierwowzór z 1981 roku lepszy niż autopodróbka z 1983 roku.
„Calling America”
Braku tego utworu bym ani nie zauważył, ani nie żałował. Powiedzmy sobie szczerze – czy w 1986 roku można było nagrać dobry rockowy album?
„Telephone Line”
Pamiętam jak dziś, gdy około 1980 roku przesłuchiwałem dyskografię ELO. Ten utwór z płyty „A New World Record” od razu zrobił na mnie wrażenie.
„Confusion”
„Last Train to London”
Nie pamiętam kiedy. Nie pamiętam czy w radiu czy w telewizji. Ale pamiętam, że słuchałem kiedyś polskiej wersji tego utworu. Nie mogę jej do dziś odnaleźć. Refren leciał „nocny na Londyn”… Sam bym lepiej nie przetłumaczył.
„Sweet Talkin' Woman”
„Rockaria!”
„Ticket to the Moon”
Wystarczyło przekręcić nieco głowę w lewo, by zobaczyć, że nad amfiteatrem wisiał księżyc w pierwszej kwadrze.
„Turn to Stone”
„Shine a Little Love”
„I'm Alive”
„Xanadu”
Jak to powiedział Phil Bates – udana muzyka do nieudanego filmu. Ciekawe co u Olivii Newton-John…
„Livin' Thing”
Przetłumaczone wczoraj z okazji koncertu.
„Mr. Blue Sky”
Jedna z tych piosenek, które pokochałem przy pierwszym przesłuchaniu jakieś 40 lat temu.
„Hold on Tight”
Na przełomie 1981 i 1982 roku tytułem tej piosenki żegnaliśmy się zawsze z przyjacielem z podstawówki.
„Don't Bring Me Down”
Też przetłumaczone z okazji koncertu.
„Roll Over Beethoven”
Przetłumaczyłem kilka lat temu, ale idzie na konto Chucka Berry’ego.
„Whiskey Girls”
O, i to jest ta jedna jedyna piosenka dzisiejszego wieczora, której nikt nie znał. Utwór z płyty „Moment of Truth” grupy ELO Part II wydanej w 1994 roku. Piosenkę napisali Phil Bates oraz Bev Bevan.
I to chyba wszystko, co można powiedzieć o tym koncercie. Dziękujemy. Pozdrowienia przesyła nam noga Phila Batesa.
Są dowody na to, że byłem na tym koncercie:
Cała reszta muzyków, z którymi od lat przemierza świat z piosenkami Lynne’a też niczego sobie. Nic odkrywczego raczej nie stworzą, ale przyszliśmy tu przecież posłuchać fajnych piosenek i to właśnie w niezłym wykonaniu dostaliśmy.
Z jednym małym wyjątkiem usłyszeliśmy dziś same przeboje. To, że publiczność znała wszystkie mające po 40 lat utwory (poza tym jednym małym wyjątkiem), dowodzi tego, jak wielkim i ważnym zespołem była Electric Light Orchestra. Kiedyś John Lennon wypalił, że Beatlesi, gdyby grali nadal, to robiliby to właśnie tak, jak powstała akurat w 1970 roku ELO… I tak już przeszło do legendy, że Electric Light Orchestra to kontynuacja The Beatles (a jeszcze przecież Jeff Lynne współpracował z George'em Harrisonem w Traveling Wilburys oraz z całą trójką żyjących wówczas Beatlesów przy nagraniu nowych piosenek zespołu w połowie lat 90.). To prawda, z tym, że moim zdaniem gówno prawda. Uwielbiam wszystkie albumy ELO aż do wydanej w 1981 roku koncepcyjnej płyty „Time”, ale The Beatles to zupełnie inna liga… Co nie zmienia faktu, że jeśli będę miał okazję, wybiorę się na koncert prawdziwego ELO, bo Jeff Lynne od kilku lat przeprosił się ze swoimi piosenkami i koncertuje jako Jeff Lynne's ELO (hallo, Dolina Charlotty, nie śpijcie!).
Plan dzisiejszego koncertu? Same hity, jak już wspominałem.
„All Over the World”
„Rock 'n' Roll Is King”
Ten utwór zawsze wydawał mi się muzyczną kopią „Hold on Tight”. Pierwowzór z 1981 roku lepszy niż autopodróbka z 1983 roku.
„Calling America”
Braku tego utworu bym ani nie zauważył, ani nie żałował. Powiedzmy sobie szczerze – czy w 1986 roku można było nagrać dobry rockowy album?
„Telephone Line”
Pamiętam jak dziś, gdy około 1980 roku przesłuchiwałem dyskografię ELO. Ten utwór z płyty „A New World Record” od razu zrobił na mnie wrażenie.
„Confusion”
„Last Train to London”
Nie pamiętam kiedy. Nie pamiętam czy w radiu czy w telewizji. Ale pamiętam, że słuchałem kiedyś polskiej wersji tego utworu. Nie mogę jej do dziś odnaleźć. Refren leciał „nocny na Londyn”… Sam bym lepiej nie przetłumaczył.
„Sweet Talkin' Woman”
„Rockaria!”
„Ticket to the Moon”
Wystarczyło przekręcić nieco głowę w lewo, by zobaczyć, że nad amfiteatrem wisiał księżyc w pierwszej kwadrze.
„Turn to Stone”
„Shine a Little Love”
„I'm Alive”
„Xanadu”
Jak to powiedział Phil Bates – udana muzyka do nieudanego filmu. Ciekawe co u Olivii Newton-John…
„Livin' Thing”
Przetłumaczone wczoraj z okazji koncertu.
„Mr. Blue Sky”
Jedna z tych piosenek, które pokochałem przy pierwszym przesłuchaniu jakieś 40 lat temu.
„Hold on Tight”
Na przełomie 1981 i 1982 roku tytułem tej piosenki żegnaliśmy się zawsze z przyjacielem z podstawówki.
„Don't Bring Me Down”
Też przetłumaczone z okazji koncertu.
„Roll Over Beethoven”
Przetłumaczyłem kilka lat temu, ale idzie na konto Chucka Berry’ego.
„Whiskey Girls”
O, i to jest ta jedna jedyna piosenka dzisiejszego wieczora, której nikt nie znał. Utwór z płyty „Moment of Truth” grupy ELO Part II wydanej w 1994 roku. Piosenkę napisali Phil Bates oraz Bev Bevan.
I to chyba wszystko, co można powiedzieć o tym koncercie. Dziękujemy. Pozdrowienia przesyła nam noga Phila Batesa.
Są dowody na to, że byłem na tym koncercie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz