Jest druga połowa maja 1993 roku. Za dwa tygodnie jakiś poseł zatrzaśnie się w toalecie, spóźni na głosowanie i upadnie rząd solidarnościowy, otwierając drogę do powrotu do władzy postkomunistom. Póki co 19 maja 1993 roku premierem jest Hanna Suchocka, a jej rząd tworzy aż siedem partii. Na czele jednej z nich, Kongresu Liberalno-Demokratycznego, stoi Donald Tusk. Partii w koalicji jest tak dużo, że nawet ich szefom zabrakło miejsca w gabinecie. Donald jest więc jedynie posłem, ale oczywiście ważnym - rok wcześniej jest jednym z rozdających karty w czasie powoływania rządu Suchockiej.
19 maja 1993 roku gościliśmy tego ważnego posła na mojej ówczesnej Alma Mater, czyli Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie. Poniżej opis spotkania z nim w tekście, jaki napisałem do GW. Dodam (w tekście tego nie ma), że Donald siedział na katedrze, którą zajmowali zazwyczaj moi wykładowcy, a na stopniu katedry przycupnął 11-letni wówczas Michał, jego znany później syn.***
POLITYCZNE AMBICJE ZWIĄZKOWCÓW
Liberał na WSP
Aula Wydziału Humanistycznego WSP pękała w środę w szwach. Powód? Wizyta na uczelni przewodniczącego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, posła Donalda Tuska. Lider Kongresu gościł w Olsztynie w ramach Tygodnia Liberałów.
Powitany oklaskami poseł wezwał przybyłe na spotkanie z nim osoby do „intelektualnej bijatyki”. Tak też się stało. Dyskusja zdominowana została bieżącymi wydarzeniami w kraju i komentarzem do nich (zarówno polityka, jak i słuchaczy).
W obecnym sporze sfery budżetowej z rządem poseł Tusk sytuację widzi tak: rząd jest słaby, związki zawodowe niebezpiecznie silne. Zdaniem Tuska musi dojść do porozumienia obu stron - zwycięstwo którejś z nich byłoby niekorzystne. „Solidarność”, według niego, jest w tej chwili klasycznym związkiem zawodowym, natomiast nie wyzbyła się jeszcze złudzenia, że jest ogólnonarodową świętością. Tusk powtórzył swój wygłoszony niedawno pogląd, że należy ograniczyć rolę związków zawodowych. Dodał też, że jest przeciwko sejmokracji, która utrudnia rządzenie krajem.
Polska okiem liberała wygląda dzisiaj tak: prezydent niszczy autorytet parlamentu jako instytucji; związkowcy mają wygórowane ambicje polityczne (bo ich koledzy zostali premierami, ministrami, a oni nie); wszystkie rządy postkomunistyczne były niekompetentne w sprawie reformy sfery budżetowej; wicepremier Goryszewski powinien odejść za stwierdzenie, że w Polsce nie musi być dobrobyt ani demokracja, ważne natomiast, żeby Polska była katolicka (nie jest bowiem, jak powiedział Tusk, wicepremierem od ewangelizacji, ale od przemysłu); uczciwy podatnik nie ma realnych szans, gdyż podatki są za duże, a w związku z tym rośnie „szara” sfera gospodarki.
Wiele emocji wzbudziła dyskusji o oświacie. Tusk jest zdania, że nie można jednocześnie utrzymać dotychczasowego poziomu zatrudnienia nauczycieli (które ocenia jako za duże o jedną trzecią) i podnieść płac. Natomiast chciałby, żeby jego partii udało się wywalczyć w sejmie taki zapis ustawowy, że oświata ma stały, niezmienny przez szereg lat, udział procentowy w budżecie. Poseł Tusk sądzi także, że znakomita większość absolwentów wyższych uczelni zdobywa wykształcenie nikomu nie potrzebne, bo po ukończeniu studiów nie pracuje w swym zawodzie, a wszystko to za państwowe pieniądze, co liberał nazwał „oczywistym absurdem”. Niemniej, jak zapewnił przewodniczący KLD, liberałowie wierzą w oświatę i stawiają na nią.
Na pytanie o program dla naszego województwa, Tusk odpowiedział, że trudno będzie zdobyć duże pieniądze potrzebne do rozwoju turystyki, która jest szansą olsztyńskiego.
Więcej czasu poświęcono rolnictwu, a zwłaszcza o upadającym PGR-om. Donald Tusk twierdzi, że nie mogą być dziś one konkurencyjne i że musi się znaleźć gospodarz, który zajmie się tą ziemią. Nie boi się natomiast powrotu na wieś instytucji parobka.
Jeden ze studentów (młody członek Stronnictwa Narodowego) zarzucił liberałom, że dążą do podsycania w kraju nastrojów nacjonalistycznych, aby w ten sposób skompromitować siły narodowe. W tym celu, zdaniem młodego narodowca, posługują się sprawą readmisji uchodźców z Niemiec. Poseł Tusk powiedział, że nie jest przeciwny przyjęciu uchodźców wydalonych z Niemiec, ale dodał też, że należy ich potem deportować (bo nie będą to uchodźcy polityczni, gdyż tacy zostaną za zachodnią granicą).
Zdaniem posła więcej pieniędzy należałoby dziś przeznaczyć na policję, urzędy celne, sądownictwo (aby aparat państwowy był bardziej skuteczny).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz