Lista chłytów matetindodych, przepraszam, chwytów marketingowych w Indiach i Nepalu jest krótka. Po pierwsze zatem słowa (nic nie kosztują). Wszystko jest: silver (jeszcze lepiej gold), original, professional, modern (i antic zarazem).
Po drugie (tu już trzeba zainwestować) szyldy.
„Diamond Restaurant” na Main Bazaar w Delhi:
Wejście na minibazar w pobliże Czerwonego Fortu w Delhi:
Plac przed dworcem kolejowym w Delhi:
I jeszcze raz ten sam plac:
Indyjskie kino reklamuje się prawie bez słów:
Na nepalskiej prowincji można spotkać reklamę coca coli...
...i pepsi też:
Reklama zadziałała, właśnie tu kupiliśmy bilet na autobus Bombaj-Goa:
Miejscowość Mapusa na Goa, dworzec autobusowy. Tutejsze reklamy znamy na pamięć po wielogodzinnym oczekiwaniu na jakikolwiek pojazd:
Wszystkomająca restauracja w Agrze:
Inna restauracja w Agrze z jej dumnym kelnerem. Ta dla odmiany nie miała nic poza twardą baraniną:
I jeszcze jedna restauracja w Agrze. Tej nie odwiedziliśmy, skusiły się, zachęcone niewątpliwie reklamą, tutejsze małpy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz