niedziela, 24 kwietnia 2011

Komu robią dobrze w Bułgarii?

Nie wiem, czy Bułgaria oficjalnie uznała ludobójstwo Ormian, które rozpoczęło się w Turcji dokładnie 96 lat temu. Chyba nadal nie. W 2007 roku, gdy tam byłem, na pewno jeszcze nie miało to miejsca, mimo przyjęcia Bułgarii do Unii Europejskiej. Ale cóż, Armenia nie aspiruje do UE, a Turcy i owszem.

Ważniejsze jednak jest to, że w Bułgarii mniejszość turecka to ciągle około 10 proc. ludności. Więc komu tamtejszy rząd ma zrobić dobrze – kilkuset tysiącom Turków czy kilkunastu tysiącom Ormian? Nieważne, że bułgarscy Turcy to spuścizna po Imperium Osmańskim, które trzymało Bułgarów w niewoli jakieś 600 lat. I nieważne, że bułgarscy Ormianie to m.in. potomkowie tych, którzy prawie 100 lat temu schronili się w niepodległej, chrześcijańskiej Bułgarii, uciekając przed rzezią turecką. Ważne są głosy w parlamencie. Nie wiem, jak my zamierzamy kiedyś przyjąć Turcję do Unii Europejskiej z tym garbem.


Pierwszy kościół ormiański zobaczyłem w 2007 roku w Burgas, bułgarskim mieście nad Morzem Czarnym.


Przy ulicy Lermontowa 11 jest tam kościół św. Hacz (Св. Хач). Св. Хач to św. Krzyż lub św. Krzysztof.


Bułgarskie państwo nie uznało ludobójstwa Ormian, ale lokalne społeczności są odważniejsze. W 2008 roku obchody wydarzeń zapoczątkowanych 24 kwietnia 1915 roku władze miasta pierwszy raz wpisały do programu kulturalnego Burgas.


Przed kościołem stoi pomnik upamiętniający ludobójstwo Ormian z 1915 roku.


W Bugras i okolicy mieszka około 2000 Ormian. W 2008 roku ormiańska społeczność w Burgas szykowała się do obchodów 200-lecia kościoła. Znienacka okazało się, że kościół jest starszy o 135 lat, niż sądzono. Dowodem na to były jakieś akta rodzin ormiańskich mieszkających w Stanach Zjednoczonych.


Kościół stoi w pobliżu hotelu Bułgaria. Styl socjalistyczny. Kiedyś może coś z tym zrobią. Albo wpiszą na listę zabytków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz