Nagłe zwroty akcji, goście oczekiwani i niespodziewani, scenariusz zajmujący poczesne miejsce obok Wielkiej Improwizacji i mnóstwo przyjacielskich emocji. To było spotkanie godne 25-lecia twórczości artystycznej Bożeny Kraczkowskiej!
W projekt organizacji swego benefisu z okazji artystycznego ćwierćwiecza Bożena wtajemniczyła mnie w czerwcu w czasie naszego wspólnego udziału w Święcie Muzyki. Pod koniec sierpnia zadzwoniła z informacją, że działamy… No to jestem i próbujemy!Vorspiel zrobił duet bębniarzy, który stworzył tło dla wchodzących gości.
Prowadzenie objął panujący jak zawsze nad sytuacją Paweł Jarząbek.
I natychmiast oddał mikrofon dyrektorce Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, w której to instytucji nie tylko właśnie gościliśmy, ale w której pracuje nasza bohaterka. Adrianna Walendziak odczytała okolicznościowy list, jaki wystosował do Bożeny marszałek województwa warmińsko-mazurskiego Marcin Kuchciński.
Pora na czynności artystyczne, w końcu to z ich powodu tu jesteśmy. Zaczęła Bożena, która zaśpiewała „Szafirowe szczęście”, czyli wiersz obecnego na sali Antoniego Janowskiego.
Chwilę potem Pan Antoni zaprosił nas do swego świata prezentując fragment dramatu „MAMA - traktat o lalkach” z 2013 roku. Rozmowy o życiu i śmierci prowadzili chłopcy Oto i Toto, dziewczynki Mohito, Lawenda, Flanela, Momo, Mela, Spalinka oraz Błazen i Klaun.
Natomiast Tamara Bołdak-Janowska przekazała Bożenie egzemplarz liberatury (poznajcież to słowo!).
„Hipcio”, od którego wszystko się zaczęło, ma w tym roku kolejne wydanie, z odświeżoną oprawą graficzną tej samej oprawczyni, czyli Marioli Żylińskiej-Jestadt.
(Nie)trzymając się scenariusza, Bożena zaprosiła mnie do wykonania piosenki ku jej chwale. Pieśń „Niech żyć się da” przygotowałem już siedem lat temu, wtedy na benefis z okazji 18-lecia pracy twórczej. Wówczas załapałem się z nią na after party w świętej pamięci Qźni Muzycznych Klimatów, dziś wdarłem się przebojem na główną scenę (marudzę niczym Damiano w sprawie bycia „almost headlining”). W ciągu siedmiu lat Bożena ze dwa razy zmieniła pracę i wydała nowe utwory, więc pieśń z przyjemnością rozszerzyłem o kolejną zwrotkę.
Twórczość i życie, pisanie o świcie
Dexter jest tutaj czy tam?
Cech literatów ma nowych kamratów
I teraz to da się, żyć da
To już ćwierć wieku, mój drogi człowieku
Jak w szale twórczości swej trwa
Babcia Augusta olsztyńskich poetów
Tak żyć, to się da!
Niech żyć się da!
Ratusz stary nie taki jest wcale
Niech żyć się da!
W jakimkolwiek odnajdziesz się dziale
Wśród półek stań
Niechaj nigdy nie braknie ci książek
Wypożycz nam
Coś na weekend, bo przecież dziś piątek
Olsztyn, 25.09.2024
Parze młodej życzymy wszystkiego dobrego, a my tu wykonujemy z Bożeną „Let It Be” z moim tłumaczeniem (bo przecież polska wersja, którą pół wieku temu Jerzy Kleyny podsunął Maryli Rodowicz nie ma żadnego związku z przesłaniem Paula McCartneya).
Scenariusz przewidział teraz wykonanie dwóch piosenek przez Dorotę Zimoch (posiadaczkę gitary z dwoma otworami rezonansowymi, z których jeden jest autorstwa Bożeny, a wykonany został w dramatycznych okolicznościach w czasie Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję”). I były dwie pieśni z repertuaru Maryli Rodowicz ze słowami Agnieszki Osieckiej. Ze współudziałem Bożeny.
„Sing-Sing”
„Ludzkie gadanie”
No to pora na gadu gadu… w dzień. W końcu o Bożenie można powiedzieć wszystko, ale nie to, że można o niej mówić krótko. Beneficjentka skomentowała kilka swoich zdjęć z 25-letniej kariery artystycznej (w scenariuszu nie było, ale skoro włączyłem prezentację zdjęć…).
Z notesika kierownika, czyli wspomnienia z Działu Dodatków „Gazety Olsztyńskiej”, gdzie przez kilkanaście lat byłem szefem Bożeny.
Pora na dyrektora, czyli refleksje Pawła na temat „Procedury przeznaczenia” z czasów, gdy Bożena pracowała w gietrzwałdzkim Centrum Kulturalno-Bibliotecznym (wykonanie a capella „Krakowskiego spleenu” w dniu śmierci Kory).
Ciepłe rozważania o Bożenkach spontanicznie przeszły w serię przytuleń.
Uczestniczką przytuleń była m.in. Irena Telesz-Burczyk, która właśnie musiała nas opuścić (czyżby udawała się na pobliską widownię Teatru Jaracza, gdzie miała być premiera sztuki „Mitologia. Nie-boginie”?).
Paweł Jarząbek, człowiek wielu talentów, poddał swej interpretacji trzy teksty Bożeny z tomiku „Flamingi” (tytułowe „Flamingi”, równie lakoniczne „Pracuję, śpię” i głęboko refleksyjne „Do siebie”):
Nie po to pomagałem wtargać w częściach na pierwsze piętro ważącą jakiś kwintal marimbę, by nie zagrała. Aleksandra Krasowska wykonała „Rytuały płodności”, utwór na marimbę i podkład muzyki elektronicznej autorstwa Christosa Hatzisa, kanadyjskiego kompozytora greckiego pochodzenia.
Kropkę nad i postawił dziś Paweł Jarząbek, który do Bożenowego „Pracuję, śpię” dopisał swój aneks. No, mówiłem - człowiek wielu talentów.
No to jeszcze pamiątkowe zdjęcie (widać nawet Marcelkę) i można iść do foyer zjeść ciastko.
A dla potomności skrót całości:
Wspaniała relacja z tego super artystycznego wieczoru
OdpowiedzUsuń