piątek, 27 września 2024

Kraczkosia i przyjaciele

Nagłe zwroty akcji, goście oczekiwani i niespodziewani, scenariusz zajmujący poczesne miejsce obok Wielkiej Improwizacji i mnóstwo przyjacielskich emocji. To było spotkanie godne 25-lecia twórczości artystycznej Bożeny Kraczkowskiej!

W projekt organizacji swego benefisu z okazji artystycznego ćwierćwiecza Bożena wtajemniczyła mnie w czerwcu w czasie naszego wspólnego udziału w Święcie Muzyki. Pod koniec sierpnia zadzwoniła z informacją, że działamy… No to jestem i próbujemy!

Vorspiel zrobił duet bębniarzy, który stworzył tło dla wchodzących gości.

Prowadzenie objął panujący jak zawsze nad sytuacją Paweł Jarząbek.

I natychmiast oddał mikrofon dyrektorce Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, w której to instytucji nie tylko właśnie gościliśmy, ale w której pracuje nasza bohaterka. Adrianna Walendziak odczytała okolicznościowy list, jaki wystosował do Bożeny marszałek województwa warmińsko-mazurskiego Marcin Kuchciński.

Pora na czynności artystyczne, w końcu to z ich powodu tu jesteśmy. Zaczęła Bożena, która zaśpiewała „Szafirowe szczęście”, czyli wiersz obecnego na sali Antoniego Janowskiego.


Chwilę potem Pan Antoni zaprosił nas do swego świata prezentując fragment dramatu „MAMA - traktat o lalkach” z 2013 roku. Rozmowy o życiu i śmierci prowadzili chłopcy Oto i Toto, dziewczynki Mohito, Lawenda, Flanela, Momo, Mela, Spalinka oraz Błazen i Klaun.

Natomiast Tamara Bołdak-Janowska przekazała Bożenie egzemplarz liberatury (poznajcież to słowo!).

„Hipcio”, od którego wszystko się zaczęło, ma w tym roku kolejne wydanie, z odświeżoną oprawą graficzną tej samej oprawczyni, czyli Marioli Żylińskiej-Jestadt.

(Nie)trzymając się scenariusza, Bożena zaprosiła mnie do wykonania piosenki ku jej chwale. Pieśń „Niech żyć się da” przygotowałem już siedem lat temu, wtedy na benefis z okazji 18-lecia pracy twórczej. Wówczas załapałem się z nią na after party w świętej pamięci Qźni Muzycznych Klimatów, dziś wdarłem się przebojem na główną scenę (marudzę niczym Damiano w sprawie bycia „almost headlining”). W ciągu siedmiu lat Bożena ze dwa razy zmieniła pracę i wydała nowe utwory, więc pieśń z przyjemnością rozszerzyłem o kolejną zwrotkę.


Twórczość i życie, pisanie o świcie
Dexter jest tutaj czy tam?
Cech literatów ma nowych kamratów
I teraz to da się, żyć da

To już ćwierć wieku, mój drogi człowieku
Jak w szale twórczości swej trwa
Babcia Augusta olsztyńskich poetów
Tak żyć, to się da!

Niech żyć się da!
Ratusz stary nie taki jest wcale
Niech żyć się da!
W jakimkolwiek odnajdziesz się dziale

Wśród półek stań
Niechaj nigdy nie braknie ci książek
Wypożycz nam
Coś na weekend, bo przecież dziś piątek

Olsztyn, 25.09.2024

Pomiędzy dwoma pieśniami wpadła wiedźma Alicja, wręczyła pamiątkową miotłę (fachowym okiem oceniłem, że to model Nimbus 2024) i poleciała uświetniać czyjeś wesele.

Parze młodej życzymy wszystkiego dobrego, a my tu wykonujemy z Bożeną „Let It Be” z moim tłumaczeniem (bo przecież polska wersja, którą pół wieku temu Jerzy Kleyny podsunął Maryli Rodowicz nie ma żadnego związku z przesłaniem Paula McCartneya).


Scenariusz przewidział teraz wykonanie dwóch piosenek przez Dorotę Zimoch (posiadaczkę gitary z dwoma otworami rezonansowymi, z których jeden jest autorstwa Bożeny, a wykonany został w dramatycznych okolicznościach w czasie Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję”). I były dwie pieśni z repertuaru Maryli Rodowicz ze słowami Agnieszki Osieckiej. Ze współudziałem Bożeny.

„Sing-Sing”


„Ludzkie gadanie”


No to pora na gadu gadu… w dzień. W końcu o Bożenie można powiedzieć wszystko, ale nie to, że można o niej mówić krótko. Beneficjentka skomentowała kilka swoich zdjęć z 25-letniej kariery artystycznej (w scenariuszu nie było, ale skoro włączyłem prezentację zdjęć…).

Z notesika kierownika, czyli wspomnienia z Działu Dodatków „Gazety Olsztyńskiej”, gdzie przez kilkanaście lat byłem szefem Bożeny.

Pora na dyrektora, czyli refleksje Pawła na temat „Procedury przeznaczenia” z czasów, gdy Bożena pracowała w gietrzwałdzkim Centrum Kulturalno-Bibliotecznym (wykonanie a capella „Krakowskiego spleenu” w dniu śmierci Kory).

Ciepłe rozważania o Bożenkach spontanicznie przeszły w serię przytuleń.

Uczestniczką przytuleń była m.in. Irena Telesz-Burczyk, która właśnie musiała nas opuścić (czyżby udawała się na pobliską widownię Teatru Jaracza, gdzie miała być premiera sztuki „Mitologia. Nie-boginie”?).

Paweł Jarząbek, człowiek wielu talentów, poddał swej interpretacji trzy teksty Bożeny z tomiku „Flamingi” (tytułowe „Flamingi”, równie lakoniczne „Pracuję, śpię” i głęboko refleksyjne „Do siebie”):


Nie po to pomagałem wtargać w częściach na pierwsze piętro ważącą jakiś kwintal marimbę, by nie zagrała. Aleksandra Krasowska wykonała „Rytuały płodności”, utwór na marimbę i podkład muzyki elektronicznej autorstwa Christosa Hatzisa, kanadyjskiego kompozytora greckiego pochodzenia.


Kropkę nad i postawił dziś Paweł Jarząbek, który do Bożenowego „Pracuję, śpię” dopisał swój aneks. No, mówiłem - człowiek wielu talentów.


No to jeszcze pamiątkowe zdjęcie (widać nawet Marcelkę) i można iść do foyer zjeść ciastko.

A dla potomności skrót całości:

1 komentarz:

  1. Wspaniała relacja z tego super artystycznego wieczoru

    OdpowiedzUsuń