sobota, 12 maja 2012

Polski gen recesywny Manzarka

Dziś Ostrołęka obchodzi 639. rocznicę nadania praw miejskich, ale nie z tej okazji wczoraj wystąpił w niej zespół Manzarek Rogers Band. Klawiszowca i współzałożyciela Doorsów sprowadziło do Ostrołęki tamtejsze Radio OKO. Dzięki.



Północne Mazowsze i okolice chyba nie doceniły tego gestu. Sala kina Jantar nie świeciła wprawdzie pustkami, ale nie można też powiedzieć, żeby była wypełniona po brzegi. Tak wyglądała dwie minuty po planowanym rozpoczęciu koncertu.


Potem trochę osób doszło. Pomijając to, że wiele wolało pobyt w foyer. Wiadomo, napoje ciekawsze od supportu. Kto nie wysłuchał duetu Małgorzata Werbińska & Błażej Pawlina niech czuje się bluesowym uzurpatorem.


Jan Chojnacki zapewne otworzy czwarty tegoroczny koncert Manzarka w Polsce (13 lipca w Dolinie Charlotty), a na razie wczoraj otwierał drugi.


I gdy wszystkie rytuały się odbyły (spóźnienie, dźwigająca na ramionach historyczne brzemię zapowiedź, podziękowanie sponsorom, wstęp, suport, przerwa techniczna, zapowiedź główna) na scenę mógł wejść bohater wieczoru.


Wiadomo, że był tylko jeden bohater, chociaż drugi sroce spod ogona nie wypadł. Nie znalibyśmy Roya Rogersa, gdyby nie rozpoczął współpracy z Manzarkiem, to pewne. Zwłaszcza, że takich rzucających na kolana bluesowych gitarzystów jest w USA pewnie z ćwierć miliona.


Ray Manzarek, jak się to mówi, nawiązał od razu wspaniały kontakt z publicznością. Dziadek Manczarek z Warszawy, babcia Kolenda z Białegostoku. Musiał czuć się w Ostrołęce jak u siebie w domu. Gdyby jeszcze wiedział, że przywożę mu świeże pozdrowienia z Białegostoku, w którym byłem kilka godzin przed koncertem. Ale nie chciałem odbierać szoł facetowi, który miotał się pod sceną. Spędził za dużo czasu w foyer?


Manzarek tak dalece czuł się u siebie, że gdy Rogers wyciągnął taką oto oryginalną gitarkę, nazwał ją bazooką i coś pomstował na Ruskich. Odezwał się polski gen recesywny...


Bohater był jeden i drugi mniejszy, ale na scenie gościliśmy kwartet. Od lewej: Steve Evans (b), Ray Manzarek (wiadomo), Kevin Hayes (dr) i Roy Rogers (też już wiadomo).


Zagrali 13 utworów. Odrobiłem lekcje, więc znałem nie tylko dwa kawałki Doorsów:
1. Hurricane
2. Fives And Ones
3. Game Of Skill
4. Master Of Disaster
5. Kick
6. Those Hits Just Keep On Comin’
7. Cristal Ship
8. Tension
9. Greenhouse Blues
10. Blues In My Shoes
11. New Dodge City Blues
12. River Of Madness
13. Riders On The Storm.

Ray skończył „Riders On The Storm”, pomachał i tyle go widzieli... Trochę wyrozumiałości dla 73-latka.


Nocny powrót z Ostrołęki do Olsztyna byłby banalny, gdyby w okolicy Gromu (to taka miejscowość pomiędzy Szczytnem a Olsztynem, gdyby ktoś nie wiedział) nie dopadli nas „Jeźdźcy burzy”, czyli prawdziwa nocna nawałnica z piorunami i podobnymi atrakcjami. Życie ponownie przerosło sztukę.

Kącik księgowego, czyli już się wyzłośliwiałem na ten bilet:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz