Nie załapałem się na fascynację zespołem Art Rock, który na początku lat 80. rzucił na kolana olsztyńskich fanów. Już choćby dlatego, że wówczas w Olsztynie nie mieszkałem. Moją rockową inicjację przeżyłem zupełnie gdzie indziej i z kimś zupełnie innym.
Gdy więc trafiła się okazja wpaść na koncert Krzysztofa Zawistowskiego, gitarzysty tej legendarnej grupy, długo się nie wahałem. Tym mniej się wahałem, że występ miał się odbyć w klubie SARP, który niedawno zintensyfikował działania muzyczne. Bo przecież klubowe granie to jest to, co każdy domorosły Hendrix (znaczy się ja) lubi najbardziej...
Krzysztof „Zawias” Zawistowski jest z tych gitarzystów, co to jeńców nie biorą. Może nie zawsze panują nad techniką nagłośnieniową (trudno jednak panować, będąc sobie samemu sterem, żeglarzem i okrętem, czyli śrubką, nakrętką i śrubokrętem, czyli stojąc samemu przed kilkudziesięcioosobową publicznością, bez pomocy akustyka), ale wie, do czego służy gitara i wszystkie jej progi, pokrętła i oczywiście wajcha tremolo. Zaczął od „Little Wing”, potem było trochę funky, a nawet muzyki arabskiej:
Czym skończył, nie wiem, bo drugiej części występu nie zaszczyciłem swoją obecnością. Koncerty w czwartek wieczorem to nie jest wygodne rozwiązanie dla wstających wcześnie rano do pracy (i nie mam na myśli siebie...). Ale dzięki za końcowy uścisk dłoni Mistrza.
Reasumując – warto wpadać do SARP-u, warto zawiesić oko i ucho na Zawiasie. Kącik „Świata Młodych”, czyli wzmianka o zespole Art Rock, jaką widziałem 14 sierpnia 1982.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz