niedziela, 18 listopada 2018

Nie samym flamenco żyje Dolores

Koncert w nieco tajemniczych okolicznościach. Adres dostaliśmy dopiero po zakupie biletu, co miało zapewne budować poczucie ekskluzywności. Nawet jeśli to poczucie wyjątkowości w sobie wywołaliśmy, bo przecież nie z nami te sztuczki marketingowe, to po przekroczeniu bramy przy Calle Regina w Sewilli ta świadomość została nieco zweryfikowana.

Albo może wręcz przeciwnie – została wzmocniona, bo trafiliśmy do miejsca wyglądająca na coś pomiędzy dawnym nieistniejącym olsztyńskim klubem Masarnia i równie dawnym, równie nieistniejącym i równie olsztyńskim klubem Wojtka Froma. Czyli miejsce niespecjalnie wymuskane od strony estetycznej, ale z wyczuwalnym w powietrzu napięciem twórczym.


W tych okolicznościach artystycznych wystąpiła Dolores Berg z zespołem, czyli Dolores Berg Project.


Koncert rozpoczął się z niewielkim opóźnieniem, bo z niejasnych dla mnie przyczyn frekwencja nie była oszałamiająca. Odnoszę wrażenie, że większość widowni stanowili krewni i znajomi artystów. Będąc prawdopodobnie jedynymi prawdziwymi widzami z ulicy, dopiero teraz poczuliśmy się ekskluzywnie…


Pomijając te didaskalia, można było posmoktać z zachwytu nad muzykami. Miła dla ucha i oka Dolores Berg.


Efektowny Enrique Mengual na basie, czasem wspomagający w śpiewaniu Dolores.


Sympatyczny Miquel na fajnie brzmiącej gitarze, kilka razy przejmujący rolę głównego wokalisty.


I perkusista o nieznanym mi imieniu.


Repertuar koncertu to mniej lub bardziej klasyczne różne hiszpańskojęzyczne standardy (również kubańskie i meksykańskie). Ale nie jakieś światowe, bo żadnego nie znałem wcześniej. Albo nie jestem z tego (hiszpańskojęzycznego) świata.


„Toda Una Vida”. Utwór z 1943 roku, który skomponował Kubańczyk Osvaldo Farrésm, a którego pierwszym wykonawcą był Meksykanin Pedro Vargas.


„Llego Llego”.


„La Bien Pagá”. Tę piosenkę napisali jeszcze przed wojną Ramón Perelló (słowa) i Juan Mostazo (muzyka).


„Cada Vez Que Te Miro”. Utwór, który miał w swoim repertuarze Rocío Jurado.


„Llueve”. Śpiewa Miquel, Dolores głównie tańczy.


„Idea Feliz”. Śpiewają wszyscy, poza perkusistą.


„Con la Musica”. Żart. Chyba z tytułu utworu.


„Fiebre De Ti”. Gitarzysta i perkusista schodzą ze sceny, zostaje tylko Dolores z basistą. Tę piosenkę śpiewał dawno temu kubański piosenkarz Benny More (właściwie Bartolomé Maximiliano Moré Gutiérrez), jeszcze przed rewolucją kubańską.


„Volver”. Znów tylko bas i wokal. Tytuł brzmi znajomo i to jest dobry trop. Tango o tym tytule, które skomponował w 1934 roku Carlos Gardel do słów Alfredo Le Pery, wykorzystał w swym filmie „Volver” z 2006 roku Pedro Almodóvar. W filmie utwór śpiewa Estrella Morente, ale nie ją widzimy na ekranie, lecz Penélope Cruz.


„Rojo”. I ostatni fragment w duecie bas i wokal. Pod koniec Dolores wyciąga kastaniety, bo z prawdziwej Hiszpanki flamenco nigdy nie wychodzi…


„La Flor de Estambul”. Trio bez perkusisty. Utwór z 2005 roku repertuaru hiszpańskiej piosenkarki Pastory Soler (kompozycja Javiera Ruibala).


„Lucia”. Zespół znów w pełnym składzie.


„Sentido”.


„Sin Guia”. Nieco psychodelii w tym flamenco (ale umówmy się, że wczorajszy Quentin Gas nie do przebicia).


„La leyenda del tiempo”. Na koniec prawdziwa legenda. Utwór pochodzi z albumu o tym samym tytule, który Camarón de la Isla, wielka gwiazda flamenco, wydał w 1979 roku. Słowa zaczerpnięte od samego Federika Garcíi Lorki, muzyka Ricardo Pachón.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz