Na ulicy Main Bazar zaczęła się nasza przygoda z Indiami i tu po ponad miesiącu skończyła.
Ciekawie było stanąć ponownie po pięciu tygodniach na Main Bazar w Delhi. Odbieraliśmy tę ulicę w dzielnicy Paharganj zupełnie inaczej, niż w pierwszych godzinach w Indiach. Notatki spisywane na gorąco 7 września 1997 roku: „Pierwsze wrażenia – wszystko jest tu zniszczone, stare, wykrzywione, brudne i zużyte (ale działa). Pytanie brzmi – kiedy to było nowe? Tłok na ulicach spory, ale chyba mniejszy dzięki niedzieli rano (czy to ma znaczenie?). Wjeżdżamy w dziką uliczkę, pełną odoru i brudu. Ludzie patrzą na nas coraz ciekawiej, jeden nawet usiłuje coś sprzedać siedząc na ziemi, mimo że jedziemy dość szybko. Kierowca mówi, że to tu. Chcemy mu dać 10 rupii napiwku, ale odmawia, domaga się 30 rupii. Dostaje. Przechodzimy przez odór moczu (jeszcze podlejsza ulica) i na tym tle oaza – hotel Namaskar. 500 rupii za dobę za pokój 4-osobowy. Kąpiemy się szybko i idziemy „na miasto”. Szok! Dziki tłum i ruch, co chwila ktoś nas do czegoś namawia, zachęca, sprzedaje. Stajemy zdezorientowani. Na chodnikach łachmaniarze, żebracy, jacyś rzemieślnicy.”
To była wyprawa low budget, stosowny do tego widok z okna hotelu Namaskar, naszego pierwszego indyjskiego adresu. Oczywiście na Main Bazar.
Pierwszy hotel, rano pierwsze indyjskie śniadanie. W restauracji Diamond na Main Bazar zamawiam frytki (bo smażone) i jajka (bo smażone). Smak ohydny, jakiś śmietanowo-maślany.
Trzeciego dnia czujemy się już na Main Bazar jak u siebie, zwłaszcza odkąd odkryliśmy German Bakery przy hotelu Ajay. Poznajemy tam Anglika kończącego pobyt w Indiach, pokazuje nam zdjęcia z Goa, dokąd my trafimy dopiero za 3 tygodnie.
Na Main Bazar zrobiliśmy nasze strategiczne zapasy przed kilkudniową podróżą pociągiem. Strategiczne zapasy, czyli 10 opakowań pszenicznego pieczywa i 24 butelki wody.
10 października, po przejechaniu wielu tysięcy kilometrów przez Indie i Nepal, znów stanęliśmy na Main Bazar. Tym razem wybraliśmy hotel Ashoka Ocean. Hotel inny, ale Main Bazar to samo. Nasza ulica w Delhi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz