Trwała osiemdziesiąta siódma zima stulecia i zanosiło się, że do Tuławek będę musiał przedzierać się pieszo, co w sumie nie byłoby aż takim wyczynem, bo z Olsztyna jest jakieś 17 km.
Na szczęście bohaterskie PKS postanowiło przebić się przez śniegi i dowieźć mnie na zimowisko drużyny. Inni też dojechali, więc zimowisko frekwencyjnie było udane:- organizatorzy, czyli „Szarpie”,
- nasza drużyna zuchowa,
- „Kangury” z Morąga,
- „Orion” z Kętrzyna,
- „Takselki” z Kętrzyna.
Programowo też całkiem niezłe. Do historii przeszedł kominek o tematyce pożyczonej z perkozowego seminarium „Koniec miłości – czas samotności”.
Nastrój zbudowała apokaliptyczna scenografia…
…wspierana przez lirycznego Wertepiusza (aż go po latach pokolorowałem).
Wyzwaniem szczególnym była wycieczka z zuchami do Reszla. Niesforne wilczki wymagały specjalnej opieki, dlatego liczba kadry była dwa razy większa niż liczba podopiecznych. Wszyscy opiekunowie wrócili cali i zdrowi.
Była też misja specjalna, czyli wyprawa do Dywit po zaopatrzenie. Wyposażeni w urzędową asygnatę i dwa duże plecaki ruszyliśmy z Adamem Sz. autobusem do gminnej masarni. Po napełnieniu himalajek mięsem i wędlinami, wsiedliśmy do MPK w kierunku Olsztyna. W autobusie komunikacji (pod)miejskiej nie mogliśmy się powstrzymać przed pornograficznym happeningiem, w ramach którego stojąc po środku berlieta otworzyliśmy klapy plecaków i wyciągając powoli ze środka długie zwoje parówek, obwijaliśmy sobie nimi szyje niczym najcenniejszymi kaszmirowymi szalikami…
W ramach ekspiacji za durne żarty, trzeba było potańczyć.
Na kanwie zimowiska - felietonik w marcowym numerze „Na Tropie” (incognito, bo byliśmy na wojennej ścieżce z czapą administracyjną organizacji).
31.01-13.02.1987
zimowisko 2 OMŚDH „Szarpie”
Tuławki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz