Z bardzo gorącym przyjęciem publiczności spotkał się koncert kwartetu Zbigniewa Namysłowskiego i kapeli góralskiej. Namysłowski wystąpił wspólnie z Leszkiem Możdżerem - fortepian, Zbigniewem Wegehauptem - kontrabas i z Cezarym Konradem - perkusja. Kapela góralska, zapowiadana jako kwintet Jana Karpiela-Bułecki, zagrała w czteroosobowym składzie: Piotr Majerczyk - I skrzypce, Grzegorz Pintscher - II skrzypce, Bartłomiej Kudasik - secundy i Wojciech Topa - basy.
Sam pomysł łączenia różnych światów muzycznych nowy nie jest, wystarczy tylko przypomnieć ubiegłoroczne zmagania jazzowe z twórczością Fryderyka Chopina i bydgoskie spotkanie filharmoników z muzykami rockowymi. Realizacja pomysłu Namysłowskiego spotyka się z tak gorącym przyjęciem choćby dlatego, że folklor góralski rzadko gości na nizinach, a przez swą oryginalność i odmienność jest atrakcyjny dla ceprów. Nic więc dziwnego, że w sobotę było pełno zarówno na deskach Teatru im. Stefana Jaracza (ośmiu muzyków), jak i na widowni (zabrakło biletów).Pierwsza część koncertu trochę rozczarowała - obie formacje grały właściwie obok siebie, tzn. na przemian, jakby się oswajały ze sobą, poznawały. Dopiero po przerwie nastąpiło prawdziwe góralsko-jazzowe fusion. Po pierwszych wspólnie granych taktach „W murowanej piwnicy” okazało się, że publiczność właśnie na to czekała, zaś najciekawszym momentem wieczoru była rozmowa saksofonu z kobzą w czasie tego utworu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz