Polak, jak wiadomo, ma przekorną naturę. 1 maja 1989 roku było z grubsza wiadomo, że pochody pierwszomajowe odchodzą w przeszłość. A na pewno pochody obowiązkowe. Więc co my, przekorni młodziankowie tego dnia zrobiliśmy? Nieoficjalny, swój własny pochód.
Zaczęliśmy w amfiteatrze pod zamkiem.
Następnie przepochodowaliśmy (!) do Parku Czynu Partyjnego, bardziej znanego obecnie jako Park Kusocińskiego. Czerwoną szturmówkę dzierży niejaki Misiek, 13-letni mniej więcej. Potem najlepszy głos w olsztyńskich stacjach radiowych, potem redaktor w symetrystycznej telewizji ogólnopolskiej.
W Parku Czynu Partyjnego jakby po staremu – jakiś szczep harcerski rozbił promocyjny obóz. Z makietami latryn, a jakże.
Ja specjalnie na tę okoliczność mam wpięty w kurtkę znaczek z José Martí, kubańskim bohaterem narodowym. Znaczek dostałem trzy lata wcześniej od kubańskich pionierów goszczących w „Perkozie” pod Olsztynkiem.
Werbel nieprzypadkowo. Na finał pochodu przemówienie połączone z występem artystycznym z balkonu Uranii. Facet z trąbką to dziś ważny urzędnik państwowy.
Niech się dwoi i potraja Święto Pracy - pierwszy maja!
1.05.1989
ostatni 1 maja w peerelu
amfiteatr, Urania, Park Czynu Partyjnego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz