W tamtych czasach nie cackano się z nastolatkami.
Najpierw w Nowej Słupi nastraszyli nas końcem świata, który ma nastąpić za przyczyną pielgrzyma Emeryka. Potem popędzili na Łysą Górę, czasem szlakiem turystycznym, czasem gołoborzem.Na Świętym Krzyżu w kaplicy Oleśnickich otarliśmy się o memento mori w postaci wyschniętych trucheł leżących pod przezroczystymi szybami. Pełzającego w rogu trumny robaka cała klasa skwitowała okrzykiem grozy…
Całości niezapomnianym wrażeń, w sam raz dla uczniów ósmej klasy szkoły podstawowej, dopełniła opowieść przewodnika o karanym śmiercią kanibalizmie, jakiego dopuszczali się więzieni na Świętym Krzyżu radzieccy jeńcy.
W drodze powrotnej ukoił nas moralnie słuchany z przenośnego magnetofonu Donovan (właśnie tą piosenką, którą przetłumaczyłem 30 lat później). Ale najpierw znów musieliśmy przebrnąć przez gołoborze…
I tak właściwie zakończyliśmy swoją znajomość. Już dwa tygodnie później każdy poszedł swoją drogą...
12.06.1982
wycieczka klas 8a i 8b
Góry Świętokrzyskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz