Z daleka wyglądają niepozornie.
Małe czeskie, a właściwie morawskie, Slavonice, tuż przy granicy austriackiej. Jedno z tych miejsc, gdzie jeszcze dwadzieścia lat temu kończył się komunizm, a zaczynał wolny świat. Nawet dziś jadąc tamtędy można poczuć dreszcz emocji. Boczne drogi (właściwie innych nie ma) pamiętają czasy, gdy była tu silnie strzeżona granica. A na polach sadziło się miny, a nie zboże... I trudno wprawdzie sobie wyobrazić, by jeszcze w 2009 roku trwało rozminowywanie, ale coś tam jednak ciągle szukają.
Na pierwszy rzut oka miasteczko wygląda niepozornie również wewnątrz. Ale to mylne wrażenie, mogące powstać przy rutynowej wizycie w kolejnym urokliwym czeskim miasteczku. Tak wygląda Náměstí Míru czyli Plac Pokoju.
Cały wdzięk Slavonic pochodzi z renesansowej spuścizny, która na szczęście od 1961 roku jest pod ścisłą ochroną.
Sam renesans też nie byłby czymś nadzwyczajnym. Miasteczko warto zobaczyć przede wszystkim z powodu sgraffito zdobiących ściany kamienic na Horní náměstí (czyli Górnym Placu).
Najbardziej znane sgraffito znajduje się na budynku nr 520 z II połowy XVI wieku. Zobaczymy tu sceny z mitologii, na przykład upadek Ikara, ale i bardziej współczesne czyli portrety przedstawicieli rodu Habsburgów.
Na pochodzącej z 1559 roku kamienicy nr 517 zobaczymy m.in. sceny biblijne.
I wszystko to przy zastosowaniu skromnych środków, jakimi dysponuje technika sgraffito czyli nakładanie (a właściwie zdrapywanie) kolejnych warstw kolorowego tynku.
W Olsztynie też można znaleźć sgraffito z lat 60. Z pewnością nie są tak kunsztowne jak te renesansowe, ale warto je ocalić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz