Nie wiedziałem, jak bardzo dużym szacunkiem cieszą się w Republice Czeskiej strażacy. Dzięki wizycie w Czechach już wiem, czemu ostatnim filmem Milosza Formana, jaki nakręcił w ojczyźnie, była tragikomedia „Pali się, moja panno”. Nawet gdyby nie interwencja Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, Forman i tak nie miałby po co wracać z USA.
Czechosłowacko-włoski film miał swoją premierę w Czechosłowacji 15 grudnia 1967 roku (nareszcie coś starszego ode mnie). Amerykańska premiera odbyła się 28 sierpnia 1968 roku. Nie czarujmy się, że nie miało to związku z tydzień wcześniejszym wydarzeniem czyli wkroczeniem wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji. Tragedia Czechów i Słowaków doskonale pasowała do pacyfistycznej układanki lat 1967-1968. Jakże dramatyczny kontrapunkt dla Lata Miłości. Trochę szydzę, ale tak się zastanawiam, czy skądinąd doskonały film Formana o dzielnych strażakach byłby nominowany do Oscara, gdyby nie smutny finał Praskiej Wiosny. W 1969 roku zespół Julie Driscoll, Brian Auger & The Trinity nagrał nawet piosenkę „Czechoslovakia”.
W Telczu, małym miasteczku na południu Czech, zrozumiałem, jaką siłę mają czeskie ochotnicze straże pożarne. Żadna ironia, szczery podziw.
Najpierw dostrzegłem napis Hasicsky Dum i zacząłem szukać... chasydów. Lingwistyczne olśnienie przyszło dopiero, gdy zobaczyłem zawody strażackie. Hasici, czyli ci, którzy gaszą!
Zawody pełną gębą, nie jakieś tam szkolne imitacje, ale sport co się zowie. Zawodnicy zajęli połowę telczyńskiego rynku, jednego z największych w Europie. Kilkanaście drużyn. Każda nie tylko własnym busem, ale i z własną pompą i wężami, w nienagannych strojach i z prawdziwie sportowym podejściem, włącznie z profesjonalną rozgrzewką.
Nie zabrakło też profesjonalnej obsługi przy komputerach...
...przy tarczy, do które drużyny celowały strumieniem wody...
... przy tablicy wyników.
I nie zabrakło wiernych kibiców.
A najlepszy dowód na zaangażowanie zawodniczek jest na samym początku tego filmu. Zresztą nie tylko czeskim strażakom zdarzają się falstarty. Polscy też czasem przyjeżdżają przed pożarem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz