Czy Olsztyńska Noc Bluesowa przekształci się w Olsztyńskie Noce Bluesowe? Pożyjemy, posłuchamy, potupiemy nóżką, poklaszczemy, zobaczymy.
Historia bluesa w Olsztynie jest równie długa, jak i zawiła. Najpierw kultowe dwie edycje Olsztyńskich Nocy Bluesowych z lat 80. (wtedy to ja jeździłem na obozy harcerskie). Odbywającej się w stylu qui pro quo reaktywacji w latach 90. przyglądałem się już jako złośliwy dziennikarz. Na przełomie wieków impreza weszła w fazę stabilną organizacyjnie i artystycznie, by z przyczyn budżetowych zakończyć żywot w 2018 roku. Czy Sowa wskrzesi tę imprezę? Na razie Krzysztof na ten rok zapowiedział cztery odsłony pod hasłem Olsztyńska Noc Bluesowa. Dziś odbyła się pierwsza.Na początek Blues Project.
Muzycy przybyli z Krutyni, Mrągowa oraz Węgorzewa i wykonali sześć bluesowych standardów. Gitarzysta i wokalista w rodzaju tych, co to nie biorą jeńców. Na scenie gościnnie organy Hammonda (z Leslie, a nie jakaś podróbka).
Aż z Łomży przyjechał zespół The BL Blues Band.
Zagrali siedem własnych utworów z tekstami śpiewającego je Mariusza Brzostowskiego. W kilku przyłączył się, po raz pierwszy tego wieczora, Michał Kielak.
Własny repertuar przedstawiła też grupa Sztof z Ostródy.
Sześć kawałków o zakrętach życiowych („to co, że sklepy już otwarte, kiedy w kieszeni pusto jest”) przedstawił wiarygodny wokalista. Michał Kielak znów wspiera.

Hardy Blues Band to skład mrągowsko-olsztyński, z dwoma muzykami dzielonymi dzisiaj z Blues Project.
Osiem świetnych kawałków, momentami gra dwóch harmonijkarzy!

To jest tak dobre, że spójrzmy na trzy standardy w całości.
„Dancin’ Fool” (Mike Bloomfield)
„Every Day I Have the Blues”
„Got My Mojo Working”
Część oficjalną zamknęli nasi olsztyńscy The Doctors. Wchodzącym na scenę muzykom rzuciłem, że poprzeczka zawieszona jest wysoko. Tak lubią! W składzie po raz drugi nowy perkusista oraz nowy basista (który, jak rozumiem, ma pozwolić Piotrowi poświęcić się roli gitarzysty).
„You Can Leave Your Hat On” (Randy Newman/Joe Cocker)
„Everybody Needs Somebody to Love” (Solomon Burke/The Blues Brothers)
„Revolution” (The Beatles)
Na trzy kolejne numery dołącza Michał Kielak.
„Co się stało kwiatom” (Breakout)
„Beczka smalcu” (utwór Janusza Stępnia)
„Powiedzmy to” (Breakout)
„Gimme Some Lovin'” (The Spencer Davis Group/The Blues Brothers)
I na bis, znów z Michałem Kielakiem, „Kansas City / Hey, Hey” (The Beatles)
Po chwili zaczyna się jam session.
Grają dwaj (a na końcu trzej) Doctorsi, są Hammondy oraz perkusja i harmonijka z Hardy Blues Band. A na finał spontaniczna wokalistka.
W tej części m.in. „Niedziela będzie dla nas” (Niebiesko-Czarni), „Spoonful” (Willie Dixon), „Johnny B. Goode” (Chuck Berry)
No i na finał finałów Dżem: „Sen o Victorii”, "Wehikuł czasu”, „Harley mój” i „Czerwony jak cegła”, w czasie którego opuściłem Sowę, ostatnich taktów wysłuchując w okolicy Casablanki. Były 33 minuty po północy… Sześć godzin na koncercie? Dawno nie praktykowałem.
Kącik księgowego:
Blues Project tak brzmi nazwa kapeli organizator błędnie napisał na plakacie i tworzą ja muzycy z Wegorzewa Mragowa i Krutyni. Na Hammondach grał gościnnie kolega z Olsztyna .takie drobne sprostowanie
OdpowiedzUsuńDzięki, edytuję :)
UsuńDziękuję za sprostowanie
Usuń