Trudno podchodzić obiektywnie do koncertu z ukochaną muzyką, będąc emocjonalnie związanym z konkurencyjną ofertą, która w Olsztynie pojawiła się już dwa razy. Nie trzeba jednak wznosić się na jakieś wyżyny bezstronności, by stwierdzić, że siedmiu facetów z wdzięczną pomocą dwóch dziewczyn dało dziś radę.
Tales of Pink Floyd to nazwa bardzo adekwatna do prezentowanej propozycji artystycznej. Z kawałków porozbijanych emocji Rogera Watersa olsztyńscy muzycy układali własną opowieść. W kilku momentach nastąpiły nieoczekiwane zwroty akcji i to były najciekawsze momenty dzisiejszego koncertu, ale o tym za chwilę.
Było bardzo rockowo. Mocne uderzenie gwarantował choćby solidny skład solidnych muzyków. Momentami w użyciu były jednocześnie cztery gitary i dwa klawisze.
Repertuar nieco zaskakujący. Muzycy najchętniej zaglądali na album „The Wall” (aż osiem utworów i to wcale nie koniecznie tych najbardziej znanych, zabrakło choćby „Hey You” – przypadek? nie sądzę...), zagrali prawie całą płytę „Wish You Were Here” (ale do tego wystarczyło sięgnięcie po zaledwie trzy utwory), oczywiście sporo było kawałków z „The Dark Side of the Moon” (aż pięć, lecz dwa jedynie jako cytat), dwa utwory z „Animals” (jeden krótki, a drugi skrócony). Były też trzy piosenki starsze, jeszcze sprzed „Ciemnej strony Księżyca”. I chyba był jeszcze jeden utwór, ale nie zachował się ani w mej pamięci, ani na nośniku zewnętrznym...
Początek? Floydowski koncert, którego nie rozpoczynałoby bicie serca, uznać by można wręcz za nieważny. Nie tym razem. Kardiologię wzmocniła recytacja fragmentu polskiego tłumaczenia „Wish You Were Here” i mogliśmy zaczynać. Tzn. oni grać, my słuchać. Każdy ma swoją robotę... Na początek „Pigs on the Wing, Part 1”, następnie gładkie przejście do „Breathe”, a potem zanurzyliśmy się w bagnie szołbizu. Z tłumaczeniem „Have a Cigar” męczę się od dwóch tygodni, może ta wersja przybliży mnie do sukcesu:
Następnie muzycy położyli przed nami, niczym Birkut, dwie cegły jednocześnie: „Another Brick in the Wall, Part 1” i „Another Brick in the Wall, Part 2” (my znawcy, oczywiście doskonale wiemy, że na płycie „The Wall” rozdzielała je warstwa zaprawy z najszczęśliwszych dni naszego żywota):
Potem chyba był ten wyparty z mej pamięci utwór, a po chwili poczuliśmy zapach psiej sierści:
Kto zrozumiał konwencję koncertu, mógł podejrzewać, że nie spędzimy przy „Dogs” 17 przepisowych minut. Tak też było, tresura skończyła się po niecałych ośmiu minutach i przeszliśmy do jeszcze dłuższego utworu, czyli „Echoes”, które razem z poprzedzającymi „Dogs” oraz z następującymi potem „Brain Damage” (tylko instrumentalny cytat) oraz „Goodbye Cruel World” stworzyły ciekawą suitę, kończącą pierwszą część występu:
Po przerwie muzycy przywitali nas „Shine on You Crazy Diamond, Parts I-V”...
...nieoczekiwanie przechodzącym w „Let There Be More Light” z płyty „A Saucerful of Secrets” z 1968 roku, jednym z dwóch utworów z tego drugiego albumu Pink Floyd, ale nie uprzedzajmy wydarzeń:
Wydarzeń nie uprzedzajmy, bo i tak następowały bardzo szybko. Z „Let There Be More Light” połączony był „Set the Controls for the Heart of the Sun”, czyli właśnie ten drugi utwór ze „Spodka tajemnic”, jedyny dzisiejszego wieczora, w którym maczał palce będący już na wylocie z zespołu Syd Barrett. I żeby jeszcze dołożyć wrażeń, skrócone „Set the Controls...” przeszło w „Time”:
Cezary Makiewicz dużo dziś nie pośpiewał, ale „Wish You Were Here” idealnie pasowało do jego warunków głosowych:
Ciekawa wersja „Money”, z lekko swingującą trzecią zwrotką:
Pora na kolejną zaskakującą suitę dzisiejszego wieczora. Zaczęło się od „The Great Gig in the Sky” (nie znalazł się odważny do śpiewania), potem znienacka przeskoczyliśmy do „The Wall”, z którego wysłuchaliśmy „One Of My Turns”, „In The Flesh” oraz „Run Like Hell”:
W Olsztynie tych muzyków przedstawiać nie trzeba, ale kurtuazji nigdy dość:
Rafał Gajewski – śpiew, instrumenty klawiszowe:
Piotr Szymański – gitara:
Piotr Kulawczuk – bas:
Marek Wiszniewski – gitara:
Marek Matyjewicz – instrumenty perkusyjne:
Dominik Skwarczyński – instrumenty klawiszowe:
Cezary Makiewicz – śpiew, gitara akustyczna:
Joanna Kowalska i Agata Domalewska – chór:
Bis mile widziany. Na koniec dzisiejszego wieczoru wysłuchaliśmy dwóch utworów z „The Wall” („Is There Anybody Out There?” oraz „Comfortably Numb”) i odrętwiali z radości poszliśmy sprawdzić, czy nas nie ma w domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz