Fado nasłuchałem się przy poprzedniej wizycie w Lizbonie, więc tym razem tylko jeden raz. Wchodząc do Pastel do Fado przy Rua Limoeiro, a więc głównym szlaku turystycznych pielgrzymek schodzących z Alfamy, spodziewałem się najgorszego, czyli dzikich tłumów i doświadczonych artystów, których stopnia klezmerstwa za cholerę nie będę umiał rozpoznać, bo i skąd.
Dzikich tłumów nie było – my, starszy Francuz z młodszą żoną oraz czwórka rozgadanych Polek, które ewidentnie nie przyszły słuchać fado, tylko siebie. Rutynowanych fadistów czy fadistek nie było. Była młoda dziewczyna (Mariana Parente de Figueiredo), która przeżywała każdą nutę. Jak sami wiecie co...
Rzecz działa się pod tym plakatem z Amálią Rodrigues.
Kilkaset metrów wyżej można się natknąć na taki hołd oddany w 2015 roku słynnej Amálii, która, jak wiadomo, jest dla fado tym, czym Elvis dla rock and rolla.
A pod tym plakatem siedziały cztery nasze rozgadane rodaczki. Podobno przy fado się nie gada. Może coś się zmieniło, może nie wiedziały...
Rzecz działa się pod tym plakatem z Amálią Rodrigues.
Kilkaset metrów wyżej można się natknąć na taki hołd oddany w 2015 roku słynnej Amálii, która, jak wiadomo, jest dla fado tym, czym Elvis dla rock and rolla.
A pod tym plakatem siedziały cztery nasze rozgadane rodaczki. Podobno przy fado się nie gada. Może coś się zmieniło, może nie wiedziały...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz