Koncert, na którym trzeba było być. Tę oczywistą prawdę zrozumieli wszyscy i wszyscy byli. Dziennikarze, aktorzy, lekarze, muzycy, animatorzy kultury, melomanii. I ja w pierwszym rzędzie!
Koncerty SBB omijały mnie całe życie i gdy w 2016 roku trafiłem w końcu na ich występ, miałem przykre wrażenie, że to pierwszy i ostatni raz. Nic z tych rzeczy! Dziś, po prawie dziewięciu latach zespół w oryginalnym składzie stanął przede mną po raz drugi.
Zagaił profesjonalnie i bezpretensjonalnie „Brzoza”. Sam bym lepiej tego nie powiedział.
A potem cieszyliśmy tym, co robił Józef Skrzek:
Jerzy Piotrowski:
Antymos Apostolis:
Który, jak wiadomo, lubi przesiadać się z gitary na perkusję:
Co powoduje, że SBB gra w ciekawym składzie dwie perkusje + klawisze:
Zagrali wszystko to, czego oczekiwaliśmy! „Freedom with US”, „Walkin' Around the Stormy Bay”, „Z których krwi krew moja”, „Memento z banalnym tryptykiem”, „Pieśń stojącego w bramie” i wiele innych.
Również dzięki temu, że Mirek Mastalerz załatwił nam dwa bisy.
Muzycy, obdarowani powstałą na żywo w czasie koncertu grafiką, kończyli ewidentnie zmęczeni, ale szczęśliwi. Spędzili na scenie około dwie i pół godziny!
Kilkanaście lat temu podziwiałem 67-letniego Jona Hisemana wyczyniającego cuda w Colosseum. Dziś równie niesamowitych rzeczy dokonywwał 75-letni Jerzy Piotrowski. Polak potrafi...