W sprawie najnowszego filmu Pedro Almodóvara mam dwie hipotezy.
Pierwsza. Z niejasnych przyczyn reżyser ukrył prawdziwą wersję filmu w piwnicy, a na ekrany skierował półprodukt z odrzuconych scen, a być może nawet z odrzuconego scenariusza. Zupełnie jak to się dzieje w „Przerwanych objęciach”, który to właśnie film zobaczyłem siedząc na podwójnej kanapie multipleksu w sąsiedztwie pożeraczy popcornu i właścicieli komórek z niewyłączalnymi dzwonkami. Aż dziw, że żaden pożeracz nie wyszedł z seansu.Druga. Jesteśmy ofiarami oszustwa. No, może pomyłki. Klasyczne przedwojenne qui pro quo... Pedro Almodóvar nakręcił tak naprawdę „Vicky Cristina Barcelona”, a Woody Allen popełnił „Przerwane objęcia”. Wszystko zapewne przez Penélopę Gruz, która gra w obu filmach. Biedaczka pomyliła plany (roztargnienie spowodowane stanem błogosławionym) i tak już zostało...
Kilka lat temu w Bartoszycach występował Piotr Szczepanik. Publiczność myślała zapewne, że zobaczy smukłego młodzieńca anno domini 1964. Skończyło się na okrzykach „My nie chcemy takiego Szczepanika”.
Hm, my nie chcemy takiego Almodóvara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz