Olsztyn Green Festival odbył się już sześć razy, a ja byłem na nim tylko trzy razy:
- 2014 – NIE- 2015 – TAK (Maria Peszek, Fisz Emade Tworzywo, Curly Heads, Skubas, Natalia Przybysz, Pablopavo, Marcin Wyrostek, Chłopcy Kontra Basia),
- 2016 – NIE (miałem nawet bilety, ale zmogła mnie choroba, więc nie zobaczyłem artystów, z powodu których tam się wybierałem, czyli Ørganka i Korteza),
- 2017 – TAK (Paulina Przybysz, Bemy, L.U.C. & Rebel Babel, Bovska, Hey, Fisz Emade Tworzywo)
- 2018 – NIE
- 2019 – TAK?
Na obecnym festiwalu wybrałem sobie zestaw Fisz Emade Tworzywo, Nosowska oraz Ørganek. Z tego wszystkiego doświadczyłem w zasadzie tylko Fisz Emade Tworzywo, co było pozytywnym przeżyciem.
Widzianą całkiem niedawno Katarzynę Nosowską odpuściłem z przyczyn gastronomicznych (jak parę tysięcy innych ludzi, których spotkałem w strefie z food truckami). I gdy już po zjedzeniu hamburgera awokado, którego odebrałem wywołany imieniem Horacy, poszedłem pod Olsztyn Stage na Ørganka, by posłuchać prawdziwego współczesnego młodzieżowego rock and rolla, okazało się, że mała scena padła ofiarą sukcesu frekwencyjnego festiwalu. Na pewno było świetnie słychać i widać, ale góra do budki akustyków, na które to miejsce się nie załapałem. No to „posłuchałem” dwóch utworów i wyszedłem. Reszty doświadczyłem w domu, z balkonu wychodzącego w kierunku plaży miejskiej, słychać było nawet lepiej.
Może nie rozumiem idei festiwalów, ale chyba muzyka jest tam najważniejsza, więc warto tak przygotować sceny i nagłośnienie, by te wszystkie kilkanaście (kilkadziesiąt?) tysięcy ludzi mogło spokojnie posłuchać, co artysta ma do powiedzenia. Bo jak nie, to będę wpadał tylko na hamburgery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz