piątek, 29 października 2021

Stu muzyków na stulecie Amálii

Chyba najbardziej prestiżowy koncert roku w Lizbonie. Stu muzyków ku czci Amálii Rodrigues, której setną rocznicę urodzin (przypadła w 2020 roku) zaszczepieni w 90 procentach Portugalczycy świętują z covidowym poślizgiem.



Prawdę mówiąc, nie wiedziałem, czego się spodziewać po tym koncercie. Oczami wyobraźni widziałem kolejno wchodzących na scenę artystów (tytułowa liczba 100 brzmi groźnie), odgrywających kolejne fado, z którego nic nie zrozumiem… Nawet jeśli jedno przetłumaczyłem.

Było zupełnie inaczej! Już książeczka z programem, którą dostałem przed koncertem, pokazała, że będzie to bardzo różnorodny koncert – nie tylko wielkie pieśni fado, ale i międzynarodowy repertuar, który Amália uświetniła swoim wykonaniem. Więc siedząc w pierwszym (!) rzędzie odczytywałem, że będzie m.in.:
- pieśń z tekstem Luísa de Camõesa,
- tarantela,
- „La Vie en Rose” Édith Piaf,
- „Concerto de Aranjuez” Joaquína Rodrigo (zmarł kilka miesięcy przed Amálią),
- występ Gaiteiros de Lisboa, czyli Lizbońskich Dudziarzy, których już oglądałem przy poprzedniej wizycie w Lizbonie,
- „Summertime” Gershwina,
- równie amerykański „Blue Moon”,
- Rão Kyao, którego zobaczę za kilka dni na innym koncercie,
- piosenka do muzyki z filmu „Światła wielkiego miasta”, którą skomponował sobie sam Chaplin,
- pieśń poświęcona legendarnej Marii Severze, pierwszej pieśniarce fado z I połowy XIX wieku (nie, nie ma nagrań, musimy wierzyć na słowo…).

No dobra, ale kto to wszystko zaśpiewa? I czemu nie ma Marizy? Zrozumiałem w połowie drugiego utworu - wszystkie pieśni dzisiejszego wieczora zaśpiewa osobiście sama Amália. Oczywiście z komputera (na środku sceny siedział przy nim ogromnie skoncentrowany młody człowiek), bo przecież nie żyje od 22 lat… Towarzyszyć jej będzie śmietanka portugalskich wykonawców. Nie spodziewałem się, że to da tak niesamowity efekt.


Brawa w Teatro São Luiz jak najbardziej zasłużone.


Moje też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz